– Wbrew wielkim oczekiwaniom, podczas szczytu w amerykańskiej bazie w Ramstein państwa wspierające wojskowo Ukrainę nie zdecydowały się na przekazanie zachodnich czołgów. Mimo to, szczyt zakończył się połowicznym sukcesem – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Pokłosie rozmów Zachodu o pomocy Ukrainie
Wielu komentatorów liczyło, że w czasie szczytu w Ramstein padną deklaracje dotyczące przekazania Ukrainie zachodniej produkcji czołgów podstawowych. Najgłośniej wymieniano tu nazwy niemieckich Leopardów, amerykańskich Abramsów czy brytyjskich Challengerów 2. Ostatecznie, na Ukrainę mają pojechać produkty tego ostatniego modelu w niewystarczającej liczbie 14 sztuk. Stało się tak chociaż przed szczytem Polska i kilka innych państw rozpoczęło batalię dyplomatyczną z Berlinem o to, aby ten zgodził się na wysyłkę maszyn o niemieckim rodowodzie w ramach wsparcia. Niemcy jednak są wstrzemięźliwi i na razie zgodzili się na inwentaryzację, która ma dać odpowiedź na to ile i jakie czołgi mogłyby trafić na Ukrainę w przyszłości. Po tym podniosła się wrzawa niezadowolonych, którzy nazwali szczyt porażką. Czy to jednak właściwe określenie rezultatów spotkania w Niemczech? Niekoniecznie.
Szczyt w Ramstein nie był porażką
Spotkanie w Ramstein było kulminacją styczniowych rozmów i ustaleń międzynarodowych w odniesieniu do konkretnych form wsparcia Ukrainy. Mimo, iż w ramach ostatecznych pakietów zbrojeniowych przygotowanych przez poszczególne państwa próżno szukać czołgów podstawowych jak Leopard czy Abrams, to skala udzielonej pomocy jest bezprecedensowa i w wielu obszarach już łamie istniejące dotychczas tabu.
Po pierwsze, decyzja o przekazaniu zestawów przeciwlotniczych i rakietowych Patriot jest nawet ważniejsza, niż batalion zachodnich czołgów. Utrzymanie szczelnego, ukraińskiego nieba nie pozwoli na wykorzystanie lotnictwa rosyjskiego, którego głównym celem powinno być zmiękczanie ukraińskiej obrony i torowanie drogi oddziałom lądowym w ofensywie. Planowana operacja ze strony Rosji, o której można usłyszeć od dłuższego czasu, bez wsparcia lotnictwa nie ma szans powodzenia w dłużej perspektywie. Łącznie na Ukrainę trafić mają trzy baterie Patriotów z USA, Niemiec i Holandii. Dodatkowo nad Dniepr mają trafić kolejne zestawy przeciwlotnicze NASAMS i IRIS-T. Jeszcze kilka miesięcy temu to właśnie dostawy nowoczesnych zestawów przeciwlotniczych produkcji zachodniej były tematem tabu w rozmowach o przekazaniu sprzętu wojskowego. Dziś po deklaracjach szeregu państw o kolejnych dostawach takich systemów mało kto o tym pamięta.
Po drugie, zapadła decyzja o przekazaniu Ukrainie bojowych wozów opancerzonych. Z USA trafić ma ponad 100 bojowych wozów piechoty (BWP) M2A2 Bradley, a z Niemiec ponad 40 BWP Marder. Wozy te wesprą znacznie ukraińskie siły zbrojne w działaniach obronnych i ofensywnych i wprowadzą całkiem nową jakość w porównaniu do dotychczas używanych BMP-1 oraz BMP-2. Można też zakładać, że zadeklarowane wozy nie będą ostatnimi, a w kolejnych pakietach trafi ich na Ukrainę jeszcze więcej. Dlaczego są ważne? Ponieważ dotychczas państwa zachodnie ograniczały się do przekazywania lekkich pojazdów kołowych, jak m.in. MRAP i tureckie KIRPI, które z natury nie nadają się w pełni do działań ofensywnych. Są słabo opancerzone i słabo uzbrojone, z reguły jednie w 12,7 mm karabiny maszynowe. Natomiast BWP są uzbrojone w działka kalibru od 20 mm w przypadku Marderów i 25 mm w przypadku M2A2. Ponadto, te ostatnie są wyposażone w podwójną wyrzutnie rakiet kierowanych TOW, które również znalazły się w pakiecie uzbrojenia przekazanym z USA. Rakiety te znacznie podniosą możliwości rażenia celów opancerzonych.
Dostawa czołgów to nie wszystko
Co zatem zrobić z czołgami? Czy powinny stanowić pakiet wsparcia i czy ich brak w pakiecie oznacza fiasko styczniowych rozmów? Należy spojrzeć na ten aspekt w szerszej perspektywie. Ukraina cierpi na niedostatki nowoczesnych czołgów, jednak problemów z ich adaptacją może być co najmniej kilka. Od logistyki po części zamienne, na szkoleniu załóg kończąc. Z informacji, które napływają po szczycie w Ramstein, można wyciągnąć dwa konkrety. Pierwszym jest umożliwienie rozpoczęcia szkolenia nowych załóg czołgów na Leopardach w Polsce i Niemczech. Drugim to polska deklaracja o przekazaniu kolejnej partii czołgów T-72 i BWP-1w ilości odpowiadającej brygadzie zmechanizowanej. Mówimy tutaj zatem o od 60 do nawet ponad 100 dodatkowych czołgów. Wciąż również trwają dostawy T-72 z Czech, zamówionych w listopadzie przez USA i Holandię. Dodatkowo, Maroko zamierza przekazać Ukrainie partię około 30 czołgów poprzez pośrednika w Czechach. Decyzje te oznaczają, że na Ukrainę cały czas napływa sprzęt pancerny znany załogom ukraińskim, natomiast ma się zacząć szkolenie obsługi czołgów zachodniej proweniencji – brytyjskich Challengerów i niemieckich Leopardów. Czy decyzja o przekazaniu czołgów Leopard podjęta dzisiaj miałaby wpływ na przebieg działań zbrojnych od razu? Nie. Dzięki dostawom T-72 potencjał ukraińskich wojsk pancernych utrzymywany jest na w miarę podobnym poziomie. Kiedy zakończy się szkolenie ukraińskich pancerniaków na sprzęcie zachodnim możliwe będzie szybkie fizyczne przekazanie sprzętu. Decyzja o rychłym rozpoczęciu szkolenia Ukraińców na czołgach zachodniej produkcji jest prawdopodobnie powiązana z decyzją o przekazaniu tych czołgów w nieodległej przyszłości w taki sposób, aby były one efektywnie wykorzystane.
Oczywiście można dyskutować o motywacji wstrzymywania przekazania czołgów już dzisiaj. Bez wątpienia jednym z czynników mogą być kwestie biznesowe. USA zadeklarowały, że są gotowe przekazać swoje czołgi Abrams sojusznikom, którzy zdecydują się oddać Ukrainie Leopardy. To oczywiście nie może podobać się Niemcom. Przekazanie Leopardów oznaczałby wyrugowanie niemieckich Leopardów i zastąpienie ich amerykańskimi Abramsami, co z perspektywy biznesowej będzie dla Niemców porażką.
Co dalej z czołgami dla Ukrainy?
Temat zachodnich czołgów dla Ukrainy jest znacznie bardziej skomplikowany niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Nie chodzi tutaj tylko o kwestie wsparcia, ale o znacznie szerszą grę, która po wojnie może oznaczać być albo nie być sektorów zbrojeniowych poszczególnych państw. Niejednoznaczna, wręcz prorosyjska postawa niektórych państw, np. Szwajcarii blokującej dostawy amunicji do niemieckich Gepardów czy hiszpańskich baterii Aspide, czy izraelskie veto wobec dostaw broni przeciwpancernej może spowodować, że w następnych latach dojdzie do sporych przetasowań na światowym rynku zbrojeniowym. Niestety, pośrednią ofiarą tego nowo wykuwanego świata stają się Ukraińcy, którzy sprzętu wojskowego potrzebują na wczoraj.