RAPORT: Czy wystarczy gazu z Baltic Pipe?

28 maja 2022, 07:30 Energetyka

Na szczęście Polska była gotowa na odcięcie dostaw gazu z Rosji. Rząd zapewnia, że udało się zabezpieczyć inne źródła dzięki trwającemu od lat procesowi dywersyfikacji przez budowę nowej infrastruktury i nowym kontraktom, ale tematem dyskusji na dziś pozostaje gazociąg Baltic Pipe – czy jego przepustowość wystarczy, by zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, czy też można wykorzystać ten projekt w większym stopniu?

Nowe koncesje PGNiG w Norwegii

W zeszłym tygodniu PGNiG podwoiło liczbę koncesji w Norwegii pod Baltic Pipe. W stosunku do pierwszego kwartału 2021 roku, liczba koncesji, którymi dysponuje PGNiG Upstream Norway, wzrosła prawie dwukrotnie. PGNiG podało, że wydobycie gazu wzrosło rok do roku z 1,25 mld do 1,78 mld m sześc. a ropy naftowej z 0,33 mln ton do 0,37 mln ton. Zwiększenie produkcji węglowodorów to w dużym stopniu efekt intensyfikacji działań Grupy na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. W stosunku do pierwszego kwartału 2021 roku liczba koncesji, którymi dysponuje PGNiG Upstream Norway, norweska spółka zależna PGNiG, wzrosła prawie dwukrotnie. W efekcie skutecznych akwizycji oraz intensywnych prac nad zagospodarowaniem złóż, wolumen własnego wydobycia PGNiG Upstrem Norway wzrósł o ok. 250 procent, do 0,77 mld m sześc. wobec 0,22 mld m sześc. w pierwszym kwartale 2021 roku. Pierwszy gaz z szelfu ma popłynąć do Polski pierwszego października 2022 roku. Początkowa przepustowość Baltic Pipe będzie wynosić 2-3 mld m szesc. rocznie w październiku 2022 roku i 10 mld m sześc. rocznie od 2023 roku. Kontrakt jamalski z Gazpromem kończy się w grudniu 2022 roku i Polacy nie zamierzają go przedłużać.

PGNiG podwaja liczbę koncesji w Norwegii pod Baltic Pipe

Natomiast podczas konferencji prasowej poświęconej wynikom finansowym w pierwszym kwartale 2022 roku, PGNiG odsłaniło karty w sprawie kontraktacji gazociągu Baltic Pipe. Zamierza zapełnić go ponad w połowie, czyli 4,5 z ponad 8 mld m sześc. przepustowości zarezerwowanej na tej magistrali o mocy 10 mld m sześc. rocznie. Pozostawia sobie pole do manewru przy reszcie mocy. – Najbardziej lubimy własną produkcję i mamy jej na szelfie około 3 mld m sześc. rocznie. Niewykluczone, że to nie jest nasze ostatnie słowo. Dawno komunikowaliśmy, że osiągniemy 4 mld m sześc. w 2027 roku. Nie tylko czekamy, aż produkcja sama wzrośnie. Osiągnie ona co najmniej 4 mld m sześc. Mówiliśmy też o kontrakcie z Lotosem i Orsted. Będzie to razem 4,5 mld m sześc. – powiedział wiceprezes PGNiG Robert Perkowski w odpowiedzi na pytanie BiznesAlert.pl. – Dlaczego nie wypełniamy w całości? Gdybyśmy tak wykorzystali każdy interkonektor, moglibyśmy zdublować ilość gazu sprowadzaną do Polski względem potrzeb. Dywersyfikacja to też możliwość wyboru, a nie wykorzystanie jednego kierunku na maksa, ale pozostawienie sobie pewnej przestrzeni do wykorzystania okazji przy jednoczesnym zabezpieczeniu zapotrzebowania. – Nie widzę potrzeby, aby Baltic Pipe był wykorzystywany do maksimum. Mamy zabezpieczony portfel – dodał wiceprezes PGNiG. Jego zdaniem rekordowe ceny mogą też obniżyć zapotrzebowanie na gaz w Polsce.

PGNiG nie maksymalizuje kontraktacji Baltic Pipe, by mieć wybór. Ma gaz na 4,5 z 10 mld m sześc. mocy

Co z przepustowością Baltic Pipe?

W zeszły piątek zaś PGNiG opublikowało oświadczenie w związku informacjami na temat planów dotyczących wykorzystania przepustowości gazociągu Baltic Pipe. – Dostawy gazu z Norweskiego Szelfu Kontynentalnego to filar bezpieczeństwa energetycznego Polski. Z tego względu PGNiG zarezerwowało zdecydowaną większość przepustowości gazociągu Baltic Pipe łączącego Polskę poprzez Danię z Norweskim Szelfem Kontynentalnym. Wielkość rezerwacji została określona na podstawie oczywistych potrzeb bilansowych PGNiG, związanych z decyzją o nieprzedłużaniu kontraktu jamalskiego. Spółka jest zdeterminowana, aby zapewnić pełne wykorzystanie zarezerwowanej przepustowości. Osiągniecie założonych mocy jest obecnie wypadkową kilku czynników: przede wszystkim technicznych zdolności przesyłowych nowego gazociągu, sytuacji popytowej na rynku polskim i określonego poziomu elastyczności, koniecznego w bilansowaniu systemu – zaznaczyła spółka.

PGNiG chce wykorzystać moc Baltic Pipe w pełni

PGNiG tłumaczy, że posiada już zróżnicowany portfel kontraktów na dostawy gazu wydobywanego na Norweskim Szelfie Kontynentalnym oraz w Danii. Spółka informowała o części z tych kontraktów, w szczególności z duńskim Ørsted oraz Lotosem. Umowy z innymi dostawcami nie były ujawniane ze względu na tajemnicę handlową – czytamy w komunikacie. Spółka zaznacza, że głównym źródłem gazu do Baltic Pipe będzie jednak wydobycie własne prowadzone na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. – GK PGNiG konsekwentnie i z sukcesem dąży do zwiększenia wolumenów produkcji własnej gazu ziemnego w Norwegii. Służą temu akwizycje i inwestycje w zagospodarowanie już posiadanych złóż. O dynamice tych działań świadczą dane produkcyjne: GK PGNiG wydobyła w Norwegii w 2020 roku 0,48 mld m sześc. gazu ziemnego, w 2021 roku 1,42 mld (+195 procent) a w 2022 roku wydobędzie 3 mld m sześc. (+112 procent, prognoza). Zgodnie z założeniami wydobycie własne GK PGNiG na Norweskim Szelfie Kontynentalnym ma sięgnąć w 2027 roku 4 mld m sześc., a więc prawie połowę zarezerwowanej przez PGNiG przepustowości Baltic Pipe – podkreśla PGNiG w oświadczeniu.

Wacławski: Większy wybór dzięki LNG z USA da niższe ceny gazu w Polsce (ROZMOWA)

PGNiG zamierza dalej działać na rzecz zwiększenia produkcji własnej gazu ziemnego w Norwegii. Spółka podkreśla, że dowodem na to jest ogłoszona 20 maja 2022 roku transakcja nabycia udziałów w złożu Ørn, które w kolejnych latach zapewni Grupie dodatkowe 0,25 mld m sześc. gazu. – Perspektywa dalszego wzrostu wydobycia własnego na Norweskim Szelfie Kontynentalnym musi być brana pod uwagę przy kontraktacji dodatkowych wolumenów gazu do zapełnienia przepustowości Baltic Pipe. Spółka dąży do zapewnienia sobie zdywersyfikowanego portfela kontraktów obejmujących umowy z różnymi dostawcami i o różnym terminie obowiązywania oraz wielkości zakontraktowanych wolumenów. PGNiG cały czas prowadzi rozmowy z partnerami działającymi na Norweskim Szelfie Kontynentalnym, aby efektywnie zrealizować cel pełnego wykorzystania zarezerwowanych mocy. Spółka będzie informować o wynikach tych rozmów – czytamy w komunikacie.

Lewica norweska sprzeciwia się zwiększeniu dostaw gazu do Europy

Były prezes PGNiG o Baltic Pipe

Portal BiznesAlert.pl rozmawiał z byłym prezesem PGNiG Piotrem Woźniakiem o kontraktach na import gazu z Norwegią na potrzeby Baltic Pipe: – Mogę powiedzieć jaki był stan kontraktacji do końca 2019 roku, kiedy zostałem usunięty ze stanowiska w PGNiG, informowaliśmy wtedy publicznie o dwu sposobach: (i) wykorzystanie całego własnego wydobycia gazu ziemnego w Norwegii na potrzeby gazociągu łączącego Morze Północne z Polską i (ii) całą resztę – do poziomu zarezerwowanej mocy przesyłowej w Baltic Pipe zakontraktować od producentów na szelfie Morza Północnego. Kontrakty były wynegocjowane do wysokości rezerwacji, aby wykorzystać pełną zdolność przesyłową. Rezerwacja wynosiła nieco poniżej mocy nominalnej (technicznej) gazociągu, wynoszącej 10 mld m sześc. rocznie. Kontrakty nie zostały wówczas podpisane. W grudniu 2019 roku, kiedy już wiedziałem, że stracę stanowisko, wahałem się, czy ich nie podpisać Tylko jeden z nich był mniej zaawansowany a pozostałe bardzo daleko, praktycznie gotowe. Potrzebne były ostatnie potwierdzenia. Nasi partnerzy z szelfu norweskiego byli w pełni świadomi faktu umyślnego pozostawienia przez nas pojedynczych szczegółów po to, aby móc w każdej chwili podpisać umowę na wezwanie. Negocjacje doprowadziły do punktu, w którym dostawcy musieliby na nie odpowiedzieć pozytywnie. Jednak kiedy dowiedziałem się że cały zarząd PGNiG mają zastąpić nowi fachowcy, którzy według deklaracji jednego z ministrów być może będą w stanie wynegocjować jeszcze lepsze warunki, to uznałem w dobrej wierze, że przyjdą lepsi od nas i zostawiłem następcom pole do popisu. Do deklarowanego uruchomienia Baltic Pipe zostawało wtedy prawie 3 lata. W efekcie paskudnie się rozczarowałem – mówił Piotr Woźniak.

Woźniak: Kontrakty z Norwegami były gotowe. Teraz trzeba będzie zacząć od nowa (ROZMOWA)

Deeskalacja przez eskalację

Sprawę tę skomentował również redaktor BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik: – Przy obecnym poziomie zaopatrzenia rynku europejskiego Polska będzie mogła w tym roku sprowadzić gaz spoza Rosji nie tylko przez terminale LNG w Świnoujściu i Kłajpedzie oraz gazociąg Baltic Pipe, ale także z giełdy niemieckiej rewersem Gazociągu Jamalskiego oraz gazociągami z Czech oraz Słowacji. Jeżeli jednak podaż dodatkowo spadnie, będą się liczyły dostawy fizyczne spoza Rosji, a wówczas niezbędne będzie maksymalne wykorzystanie LNG oraz Baltic Pipe dające obecnie licząc z dostawami przez Litwę około 18 mld m sześc. rocznie (6,3+10+2) od początku 2023 roku. Warto w tym kontekście dodać, że sankcje wobec firm objętych zarządem komisarycznym w Niemczech (Astora, Gazprom Germania) oraz sankcjami w Polsce (EuRoPol Gaz), do których należy infrastruktura przesyłowa Gazociągu Jamalskiego w tych krajach mogą uniemożliwić wykorzystanie tego gazociągu, a tym samym wykorzystanie jego rewersu w Polsce, dającego dostęp do 4,5 mld m sześc. rocznie. Nieprzypadkowo to właśnie tuż przed sankcjami jamalskimi Rosji ministerstwo gospodarki Niemiec ogłosiło stan zagrożenia na rynku gazu i zaplanowało program ograniczenia poboru gazu zimą. Warto iść za przykładem Niemiec, które liczą się z możliwością przerwy dostaw na ich rynek. To możliwy scenariusz w razie dalszej deeskalacji przez eskalację, który mógłby ograniczyć dostępność gazu także w naszym kraju. Zużycie Polski to 20 mld m sześc. Oznacza to, że będzie możliwe do zrealizowania bez przeszkód przy wyczerpaniu magazynów o pojemności 3,3 mld m sześc – pisał.

Jakóbik: Deeskalacja przez eskalację, czyli zalać Baltic Pipe do pełna (ANALIZA)

– Wobec niedoboru gazu na giełdzie europejskiej możliwemu w razie dalszej eskalacji działań rosyjskich, Polska nie będzie musiała wprowadzać ograniczeń poboru gazu, z którymi oficjalnie liczy się PGNiG w odniesieniu do przemysłu, jeżeli w pełni wykorzysta szlaki dostaw gazu nierosyjskiego na czele z Baltic Pipe. To argument za pełną kontraktacją tej magistrali ze względów bezpieczeństwa, nawet jeśli względy rynkowe sugerują, że destrukcja popytu wywołana kryzysem energetycznym może wręcz zmniejszyć zapotrzebowanie na gaz, jak sugerowały władze tej spółki tłumacząc się z niepełnego portfolio umów na dostawy przez gazociąg z Norwegii. Jeżeli nie spełni się najczarniejszy scenariusz, Polacy bez problemu zrealizują zapotrzebowanie na gaz dostawami fizycznymi spoza Rosji oraz tymi z giełdy europejskiej. Można sobie nawet wyobrazić scenariusz, w którym kolejne państwa europejskie ulegają ultimatum rublowemu i włączają się w nowy mechanizm płatności w rublach zwiększając podaż na rynku europejskim. Jeżeli jednak czarny scenariusz się spełni, zostaną tylko źródła nierosyjskie, a ci którzy zostaną dopadnięci przez kryzys bez dodatkowego gazu w zanadrzu, poniosą konsekwencje jak Niemcy, które oddały część magazynów gazu pod kontrolę Gazprom Germania i weszły w sezon grzewczy z rekordowo niskimi zapasami przez celowe działania Rosjan na rzecz eskalacji kryzysu energetycznego. Wówczas może być konieczne ograniczenie poboru gazu, mechanizmy reglamentacji, dodatkowe subsydia regulujące ceny. Nieprzypadkowo Austria i Niemcy wprowadziły już stosowne rozwiązania legislacyjne w tej sprawie. To wciąż będzie oznaczało zachowanie bezpieczeństwa dostaw, ale przy określonych wyrzeczeniach ekonomicznych, których będzie mniej w razie pełnego wykorzystania alternatywnych szlaków dostaw na czele z Baltic Pipe. Te koszty będą prawdopodobnie mniejsze niż pozbywania się ewentualnych nadwyżek z portfolio Polaków w razie scenariusza optymistycznego – pisał Wojciech Jakóbik.

Woźniak: Dostawy gazu przez Baltic Pipe nie są zagrożone