RAPORT: Czego nauczył nas brytyjski blackout?

24 sierpnia 2019, 07:31 Alert

9 sierpnia o godz. 16.52 w Wielkiej Brytanii doszło do częściowego blackoutu spowodowanego niemal jednoczesnym (w odstępie kilku sekund) odłączeniem od sieci elektrowni gazowej Little Barford i morskiej farmy wiatrowej Hornsea. Wszystko zaczęło się od uderzenia pioruna. Zasilanie udało się w miarę sprawnie przywrócić. Przerwa w dostawach energii to rzadkie zjawisko w znaczącej europejskiej gospodarce, jaką bez wątpienia jest Wielka Brytania, to dobra okazja, by spróbować przeanalizować przyczyny i skutki takiego zdarzenia, oraz wyciągnąć wnioski na przyszłość dla Wielkiej Brytanii, ale też dla Polski i transformacji energetycznej jako ogólnej idei.

Grafika: BiznesAlert.pl/Patrycja Rapacka
Grafika: BiznesAlert.pl/Patrycja Rapacka

Blackouty się zdarzają

Blackout nie jest na świecie niczym nowym – tylko w tym roku na łamach BiznesAlert.pl opisywaliśmy podobne wydarzenia w Wenezueli, RPA, Sudanie, Argentynie, Urugwaju, na nowojorskim Manhattanie, czy w Indonezji. Na początku wakacji istotne niebezpieczeństwo miało wystąpić również w Niemczech, ale udało się mu zapobiec. Niedawny brytyjski blackout był jednak pierwszym od dłuższego czasu tego typu wydarzeniem w Unii Europejskiej, co zrodziło kilka ważnych pytań.

Dr Joanna Maćkowiak-Pandera i dr Agnieszka Gawlikowska-Fyk z Forum Energii przypomniały w swoim materiale, że była to największa awaria brytyjskiego systemu energetycznego od 10 lat. National Grid podaje, że pierwsze w sekwencji zdarzeń było uderzenie pioruna w sieć na północ od Londynu. Są to sytuacje bardzo częste i normalnie nie stanowią większego zagrożenia. Tym razem jednak, kilka sekund później wystąpiły równoległe problemy techniczne w dwóch jednostkach wytwórczych – wiatrowej i gazowej. To one okazały się bezpośrednią przyczyną blackoutu.

Jak podaje National Grid, gdy doszło do awarii, poziom rezerw wynosił 1 GW. Jest on kalkulowany z uwzględnieniem scenariusza, w którym awarii ulega pojedyncza, duża jednostka. W przypadku Wielkiej Brytanii to albo elektrownia jądrowa Sizewell B (1,26 GW) albo interkonektor stałoprądowy Cross-Channel (1 GW). Mimo uruchomienia dostępnych rezerw, w tym aż 475 MW mocy magazynów bateryjnych, 350 MW redukcji zapotrzebowania i tylko 200 MW generacji, skala ubytków nie pozwoliła zaradzić problemom.

9 sierpnia w Wielkiej Brytanii 30 procent energii elektrycznej było produkowane w elektrowniach wiatrowych, 30 procent w gazowych, 20 procent w jądrowych, 10 procent importowano, a pozostałą ilość wyprodukowano w elektrowniach wodnych, biomasowych oraz z węgla. Taki miks staje się normą w Wielkiej Brytanii. Jest konsekwencją dynamicznego wzrostu mocy zainstalowanych źródeł odnawialnych i gwałtownego spadku udziału jednostek węglowych. W ostatniej dekadzie udział OZE wzrósł czterokrotnie i dziś wynosi ponad 20 GW odpowiadając za 25 procent mocy zainstalowanych. Morskie farmy wiatrowe mają już 8,5 GW.

Forum Energii: Wielka Brytania – blackout z transformacją energetyczną w tle

Wyjaśnienia

National Grid, brytyjski operator sieci przesyłowej zmuszony był późnym popołudniem ograniczyć dostawy energii elektrycznej do odbiorców. Po około półtorej godzinie, po 18:30 czasu lokalnego udało oponować sytuację. Brytyjki OSP w komunikacie wyjaśnił, że przyczyną problemów nie była sieć przesyłowa, a konieczność wyłączenia dostaw energii do części odbiorców wynikała z prawie jednoczesnej utrata dwóch dużych źródeł wytwarzania, jednego gazowego i jednej morskiej farmy wiatrowej, co miała miejsce o czasu miejscowego 16:54.

Z wyjaśnień National Grid wynika, że po tym wydarzeniu inne źródła w sieci zareagowały prawidłowo zwiększając moc zgodnie, ale ze względu na skalę utraty mocy nie było to wystarczające. W efekcie OSP, aby uchronić system przed rozprzestrzenianiem się awarii zmuszony był do ograniczania zapotrzebowanie w całej Wielkiej Brytanii. Po incydencie National Grid zainicjował wewnętrzne dochodzenie we współpracy z regulatorem (Ofgem) oraz lokalnymi OSD, a także wytwórcami energii, mające na celu wyjaśnienie przyczyn przerwy w zasilaniu. Jednocześnie brytyjski rząd zlecił, aby sprawą zajął się działający w jego strukturach i odpowiedzialny z kwestie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej, Komitet Wykonawczy ds. Zagrożeń Energetycznych, który ma przeanalizować incydent i jego przebieg.

https://biznesalert.pl/wielka-brytania-blackout-oze-mielczarski-sniegocki-energetyka/

– Myślę, że jeżeli OZE będą się rozwijały dalej w niekontrolowany sposób, to w przyszłym roku Europę czeka wielka awaria systemowa – skomentował na łamach dziennika Rzeczpospolita prof. Władysław Mielczarki. Sytuację tonował Aleksander Śniegocki z Wise Europa, który zwrócił uwagę, że europejscy operatorzy systemów elektroenergetycznych radzą sobie z nietypowymi sytuacjami, czego przykładem jest właśnie ostatnia awaria w Wielkiej Brytanii, gdzie nie doszło do ogólnego blackoutu, a miało miejsce kontrolowanym wyłączeniem części odbiorców, żeby uniknąć załamania się całego systemu.

Winne są OZE?

Według prof. Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej, winnym za zaistniały stan rzeczy jest niekontrolowany rozwój odnawialnych źródeł energii w Europie, a takie sytuacje będą się w przyszłości powtarzać w całej Unii. – Powodowana politycznymi decyzjami dominacja niedyspozycyjnych, odnawialnych źródeł energii będzie coraz częściej powodowała awarie. Do tej pory mieliśmy w Europie dużo szczęścia. Chociaż niemiecki system elektroenergetyczny był kilka razy bliski załamania, to do dużej awarii doszło tylko 13 lat temu, w listopadzie 2006 r. W tym samym 200 6r. również w Polsce mieliśmy awarię w północno-wschodniej części systemu elektroenergetycznego. Myślę, że dynamiczny biznes opracuje wkrótce mieszczący się w plecaku „niezbędnik pasażera”. Powinien on zawierać odpowiednie ilości napojów i żywności oraz latarki. Zalecane byłyby górskie buty niezbędne do maszerowania wzdłuż torów kolejowych. Pożądane również byłoby ciepłe ubranie oraz śpiwór do ewentualnego nocowania na podłodze stacji kolejowej lub miejscu pracy. Zapasy żywności powinny wystarczyć na 2-3 dni, chociaż zalecane są większe ilości. No cóż, rewolucje zawsze wymagają poświęceń, ta energetyczna rewolucja również – pisał profesor Mielczarski.

Mielczarski: Blackout w Anglii. Energia bez gwarancji

Wniosek dla PEP2040

Dziennikarka Dziennika Gazety Prawnej Karolina Baca-Pogorzelska stwierdziła na łamach naszego portalu, że gdyby nie dobre interkonektory umożliwiające import, to nasi zachodni sąsiedzi mieliby ten sam problem, co niedawno Brytyjczycy. Zresztą nas przy czerwcowym rekordzie zapotrzebowania na moc też uratował import, w tym między nowe, otwarte z początkiem tego roku połączenie właśnie z Niemcami.

Baca-Pogorzelska: Brytyjska lekcja energetyki

Wyciągając z tej historii wnioski dla Polski, Baca-Pogorzelska stwierdziła, że czekanie z uchwaleniem PEP2040, czyli Polityki Energetycznej Państwa do 2040 roku jest kompletnie nieuzasadnione: – Pisałam niedawno w DGP, że przed wyborami dokumentu, do którego zgłoszono 1800 uwag nie zobaczymy. Czemu? Po pierwsze trzeba by uciąć gdybanie o atomie i podjąć decyzję kierunkową mówiąc jasno budujemy (albo nie), a tego nikt w kampanii nie zaryzykuje. Po drugie trzeba by określić przyszłość węgla brunatnego, w tym odkrywki Złoczew, której przecież PGE budować nie chce, ale jak wiemy to oczko w głowie Antoniego Macierewicza. Po trzecie 17 sierpnia 2021 r. wchodzą w życie konkluzje BAT do dyrektywy o emisjach przemysłowych. Energetyka od lat dostosowuje się do nich kosztem wielomiliardowych inwestycji. Albo rezygnacji z nich (Adamów, ZE PAK). Nowe prawo wyłączy w Polsce ok. 3 GW mocy. Jednak w 2025 r. będzie aktualizowane, co najprawdopodobniej będzie oznaczało jeszcze większe zaciskanie pasa. Wyłączenia mogą grozić nawet 5-7 GW mocy węglowych. A przecież nie wiadomo, czy osławione 1000 MW w Ostrołęce tak naprawdę w końcu powstanie.

Połączenie gaz-OZE nie zawsze jest niezawodne

Z kolei redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik pisał, że problem na Wyspach może być dowodem na to, że duet gaz-OZE nie zawsze działa niezawodnie: – Być może to odwrót od węgla sprawił, że Brytyjczykom zabrakło mocy rezerwowych. Inny potencjalny powód to niewystarczający rozwój sieci przesyłowej niepozwalający łatwo przekierować mocy tam, gdzie jest ona potrzebna. Problem ten powinien być argumentem do dyskusji o tym, czy plan ambitnego rozwoju tandemu gaz-OZE będzie bezpieczny bez budowy dodatkowych mocy stabilizujących system. Jeśli nie węglowych, to jądrowych. Tymczasem trwa dyskusja o blokach jądrowych w Hinkley Point (opóźniony), Sizewell, Suffolk, Bradwell (wszystkie trzy planowane), Oldbury, Wylfa Newydd (oba zamrożone) i Moorside (odwołany). W lipcu 2019 roku premier Boris Johnson wyraził jednak poparcie dla energetyki jądrowej, a rząd postanowił opracować nowy model finansowania – pisał Jakóbik.

Jakóbik: Blackout w Wielkiej Brytanii, czyli bez atomu ani rusz?

– Przypadek brytyjski pokazuje, że nawet najbardziej zliberalizowany i rozwinięty rynek, jak w Wielkiej Brytanii, przestaje dawać bezpieczeństwo energetyczne, gdy zabraknie mu mocy. Projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku ma być odpowiedzią na analogiczne wyzwania. Zakłada rozwój trio atom-gaz- OZE ze spadającą rolą węgla. Przypadek Wielkiej Brytanii dowodzi, że atom warto zbudować. Jednakże ten sam przykład pokazuje, jak trudno to zrobić. Skoro Polska potrzebuje atomu, to czas na model finansowy gwarantujący realizację takiego projektu. Dyskusja na ten temat dotąd nie przyniosła rozstrzygnięć – podsumował.

To nie OZE są przyczyną problemów?

Z drugiej strony dr Maćkowiak-Pandera i dr Gawlikowska-Fyk uważają, że wbrew na gorąco formułowanym opiniom, to nie zmienny charakter produkcji OZE był przyczyną blackoutu: – Jak podkreśla National Grid warunki pogodowe i generacja były zgodne z prognozami, a problemy w elektrowniach miały charakter techniczny. Jednak integracja i bilansowanie zmiennych źródeł wymaga poradzenia sobie z nowymi wyzwaniami: zmiennością dobową i sezonową, potrzebą poprawy prognozowania, czy inercją w systemie.

Brytyjskie doświadczenia dowodzą, że wzrost penetracji źródeł odnawialnych jest wyzwaniem dla systemu elektroenergetycznego. Nie oznacza to jednak, że OZE są przyczyną wszystkich problemów. Wiele krajów już teraz radzi sobie z tym wyzwaniem, a szereg innych, w tym Polska, prędzej czy później, będzie musiało stawić mu czoła. Jeśli „uzbroimy” nasz system w mechanizm elastycznych rezerw i wprowadzimy zmiany w funkcjonowaniu rynku energii jest szansa, że uchronimy się przed niepożądanymi zdarzeniami.