W ciągu trzech miesięcy 2025 roku wymuszone redukcje produkcji energii przez OZE wyniosły 121 GWh, co odpowiada rocznemu zapotrzebowaniu mieszkańców Gdyni. Straty producentów byłyby jeszcze głębsze gdyby nie eksport taniej zielonej energii, na którą w Polsce nie ma zapotrzebowania, bo w tym roku zużycie spadło o 2,2 procent. Po dwóch pierwszych miesiącach 2025 roku za granicę wysłaliśmy 3,7 TWh energii, o 89,3 procent, więcej niż rok wcześniej. Szykuje się więc nam kolejny rekord.
Redukcje generacji zielonej energii z pogodozależnych źródeł odnawialnych to zjawisko stosunkowo nowe, które uwidoczniło się w 2024 roku. Zdaniem Polskich Sieci Elektroenergetycznych, operatora krajowego systemu są niezbędne jednak dla zapewnienia jego bezpiecznej pracy po wyczerpaniu innych środków, którymi PSE dysponuje. PSE mając do wyboru awarie, czy nawet blackout z powodu nadmiaru energii, nakazują lokalnym dystrybutorom systemu elektroenergetycznego odcięcie instalacjom OZE dostępu do sieci. W marcu 2025 roku, według danych PSE takie wymuszone redukcje objęły łącznie 28 GWh energii, czyli tyle ile średnio zużywa rocznie 14 tys. gospodarstw domowych w Polsce. W całym pierwszym kwartale było to już 121 GWh, co odpowiada rocznemu zapotrzebowaniu mieszkańców Gdyni.
Pogodozależnymi źródłami trudno sterować
W samym marcu 2025 roku ograniczenie produkcji energii nakazane właścicielom wielkoskalowych farm fotowoltaicznych wyniosło 24 GWh, o oznacza spadek o 20 procent w porównaniu do tego samego miesiąca 2024 roku. Za pierwsze trzy miesiące straty wynoszą 78 GWh, co oznacza wzrost o 140 procent. W 2024 roku straty przez przymusowe odcięcia ordynowane przemysłowym instalacją solarnym zaczęły się dopiero w marcu, w tym kumulują się już od początku roku, więc mniej słonecznych pogodnych dni w marcu 2025 roku na niewiele się zdało.
W przypadku farm wiatrowych w marcu wymuszone redukcje wzrosły o 33,3 procent, ale do niskiego poziomu 4 GWh. Od początku 2025 roku ich właściciele nie wyprodukowali z tego powodu 49 GWh energii, wobec 171 GWh w całym 2024 roku. A więc wiele wskazuje, że w tym roku straty dla branży onshore wind będą bardziej odczuwalne. A redukcje byłyby zapewne jeszcze większe, gdyby nie wyjątkowo słaby luty, kiedy turbiny o łącznej mocy 10,6 GW wyprodukowały zaledwie 1,46 TWh, co było najgorszym wynikiem (za ten miesiąc) od czterech lat, przy wzroście mocy wytwórczych w okresie o blisko 58
procent. Jak nie wieje, to źle, jak dmucha za mocno też niedobrze. Widać, jak trudno jest sterować i zarządzać pogodozależnymi źródłami.
Eksport taniej energii był ratunkiem?
Wymuszone odstawienia jednostek OZE byłyby jeszcze częstsze, i głębsze gdyby nie eksport taniej zielonej energii, na którą w Polsce nie ma zapotrzebowania (w ciągu dwóch miesięcy 2025 roku zużycie spadło o 2,2 procent). W lutym 2025 roku, według ostatniego miesięcznego raportu Agencji Rynku Energii za granicę wysłaliśmy 1530 GWh energii, o 82,6 procent więcej niż rok wcześniej. Przez dwa pierwsze miesiące eksport wyniósł 3667 GWh.
– Pomimo coraz częstszych okresów z cenami ujemnymi, w których Polska jest najtańszym rynkiem w regionie i eksportuje kilka gigawatów mocy, redukcje okresowo są nadal niezbędne – wyjaśnia Maciej Wapiński, rzecznik prasowy Polskich Sieci Elektroenergetycznych. – Pokazuje to, jak potrzebne są inwestycje w różne zasoby elastyczności, w tym przede wszystkim odpowiednie reagowanie odbiorców na ceny, funkcjonowanie bateryjnych magazynów energii, elektryfikacja ciepłownictwa uwzględniająca magazyny ciepła czy zwiększenie elastyczności źródeł wytwórczych – dodaje.
W 2024 roku polscy producenci wyeksportowali 13,2 TWh energii, o 16,2 procent więcej niż rok wcześniej. Po dwóch pierwszych miesiącach 2025 roku wzrost jest pięciokrotnie wyższy, bo wynosi 89,3 procent, więc szykuje się nam kolejny rekord.
Będą premie za dobre planowanie
Poprawę miał przynieść wprowadzony w połowie 2024 roku drugi etap reformy rynku bilansującego. Sukces jest połowiczny. – Reforma rynku bilansującego znacząco wpłynęła na zmienność cen w ciągu doby na rynku dnia następnego i obecnie znacznie lepiej odzwierciedlają one sytuację w systemie. Jednocześnie jakość bilansowania poboru i wytwarzania realizowana przez uczestników rynku nadal jest niezadowalająca. Zbyt często zdarzają się sytuacje, kiedy nieprawidłowo planują pracę swoich źródeł oraz zapotrzebowanie na energię swoich klientów – twierdzi Maciej Wapiński.
Zdaniem przedstawiciela PSE (czyli operatora KSE), uczestnicy rynku energii w Polsce powinni znacznie lepiej planować swoje potrzeby energetyczne oraz unikać nieplanowego wprowadzania energii do systemu lub jej nieplanowego zużywania. Ta „niefrasobliwość” ma dotyczyć zarówno podmiotów posiadających duże jednostki wytwórcze, będące uczestnikami rynku bilansującego, jaki i pozostałych, w tym posiadających OZE i inne elektrownie, które nie są dysponowane centralnie przez PSE.
Taka dyscyplina ma szczególne znaczenie w systemie elektroenergetycznym o wysokiej penetracji OZE. W 2024 roku moc zainstalowana OZE wzrosła o 18,2 procent do 33,2 GW, co stanowiło 46,2 procent łącznej mocy polskiego systemu elektroenergetycznego. Wyprodukowały one 29,4 procent energii. W tym roku, do końca lutego przyrost mocy OZE wyniósł już 683 MW, co oznacza, że ich udział na koniec 2025 roku może przekroczyć 50 procent.
Na początku roku pojawiły się informacje, że PSE chcą, aby nakładać kary na firmy, które nie stosują się do zasad rynku bilansującego. Ale zamiast grubego kija, będzie raczej marchewka.
– Obecne zachęty do bilansowania są niewystarczające, aby zmotywować uczestników rynku do odpowiedzialnego planowania swoich potrzeb energetycznych. Rozważamy wprowadzenie kolejnych zmian, które będą premiować uczestników odpowiednio planujących swoją pozycję – mówi rzecznik PSE.
Tomasz Brzeziński