(Bloomberg/AP/FoxNews/Teresa Wójcik)
Zobowiązania zgłoszone w imieniu Stanów Zjednoczonych przez prezydenta Baracka Obamę wczoraj podczas szczytu APEC w Pekinie w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych wywołały konsternację i oburzenie republikańskich kongresmenów w Waszyngtonie. Zapowiedzieli oni zgodnie walkę przeciwko nowym prezydenckim przepisom o ochronie klimatu.
Niespodziewane oświadczenie Obamy, że Stany Zjednoczone do 2025 r. zredukują o 26 – 28 proc. emisję gazów cieplarnianych (w relacji do stanu 2005 r.) zostało przyjęte, jako fatalna zapowiedź na najbliższe dwa lata kohabitacji w większości republikańskiego senatu z prezydentem-demokratą. W wyborach 4 listopada Republikanie umocnili swoją przewagę w Izbie Reprezentantów i zdobyli większość w Senacie. Szef większości republikańskiej w Senacie, Mitch Mc Connel, ocenił zobowiązania Obamy krótko: „prezydent nadal zapowiada działania szkodliwe dla USA i świadczące o tym, że nie ma żadnego zamiaru zmienić swojej polityki, chociaż jest oczywiste, że będzie musiał ją zmienić. Jestem bardzo zaniepokojony umową, którą Obama zawarł z Chińczykami. Ta umowa podpisana na 16 lat do niczego nie zobowiązuje Chin, ale za to przynosi USA długą listę restrykcyjnych postanowień o redukcji emisji CO2, które będą obowiązywać w moim i we wszystkich innych stanach”.
Istotnie, Chiny, największy światowy emitent CO2, zobowiązały się jedynie, że około 2030 r. wstrzyma wzrost wolumenu emisji gazów cieplarnianych.
Inny republikański senator, John Barrasso, podkreśli, że podpisana umowa jest bardzo zła dla Amerykanów, a bardzo korzystana dla chińskiej gospodarki i dla chińskich władz. Mitch Mc Connel zapowiedział odrzucenie celów redukcyjnych dla USA przedstawionych przez Obamę w Pekinie.
– Te pomysły prezydenta będą oznaczały dużo wyższe ceny energii i znacznie mniej miejsc pracy – podsumował Mc Connel. – To ideologiczna wojna z węglowodorami, zwiększona presja na klasę średnią i na górników. Republikanie nigdy się na to nie zgodzą. Zaczniemy od redukcji obciążeń dla przemysłu, które narzucają Amerykanom wymogi Agencji Ochrony Środowiska (EPA). To będzie mój priorytet w nowej kadencji Kongresu – zadeklarował polityk.