Po wzrostowym rozpoczęciu bieżącego tygodnia, notowania ropy naftowej oddały sporą część tej zwyżki. W rezultacie, dzisiaj rano notowania amerykańskiej ropy gatunku WTI powróciły poniżej poziomu 72 USD za baryłkę. Niemniej, wciąż poruszają się one w średnioterminowym trendzie wzrostowym – pisze Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ.
Obserwowana ostatnio presja na zwyżkę cen ropy naftowej jest rezultatem obaw o jej przyszłą produkcję w Iranie ze względu na narzucone przez Stany Zjednoczone sankcje. Dodatkowo, dużym echem na globalnym rynku ropy odbiły się problemy społeczno-gospodarcze w Wenezueli, które doprowadziły do znaczącego obniżenia tamtejszego wydobycia ropy naftowej.
Zarówno obecne, jak i potencjalne, spadki w produkcji ropy naftowej skłaniają OPEC do przemyślenia swojej strategii dotyczącej „stabilizacji poziomu globalnych zapasów ropy naftowej”. Problemy Wenezueli w dużej mierze przełożyły się na stopień dopasowania OPEC do limitów zawartych w porozumieniu naftowym – w kwietniu br. wyniósł on aż 166%, co oznacza, że produkcja ropy w kartelu spadła znacząco poniżej dopuszczalnych limitów. W takiej sytuacji zaczęła być poddawana w wątpliwość zasadność cięć produkcji w pozostałych krajach OPEC czy też w niektórych państwach spoza kartelu, które również podpisały porozumienie naftowe (należy do nich Rosja).
W tym tygodniu pojawiły się spekulacje dotyczące możliwego złagodzenia warunków porozumienia naftowego już na planowanym posiedzeniu OPEC w czerwcu. Na razie cytowane przez Reuters źródła z kartelu wypowiadają się ostrożnie o takim scenariuszu, podkreślając, że różne opcje są brane pod uwagę. Nie ulega jednak wątpliwości, że wiele krajów sygnujących naftowe porozumienie chciałoby w większym stopniu skorzystać z wysokich cen ropy naftowej.