Kardaś: Największym zagrożeniem dla Rosji jest jej własna polityka (ROZMOWA)

7 maja 2020, 13:00 Alert

Jeżeli Akademik Czerski będzie kontynuował budowę Nord Stream 2, to prawdopodobnie i on zostanie objęty sankcjami USA – mówi dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert: Akademik Czerski zawinął na Morze Bałtyckie. Czy według Pana będzie kolejnym celem amerykańskich sankcji?

Szymon Kardaś: Urokiem sankcji jako środka przeciwdziałania wobec agresywnych działań Rosji jest ich nieprzewidywalność. Nigdy nie wiadomo, czy będą wprowadzone. Jeżeli zostaną wprowadzone, to nie wiadomo w jakim zakresie ani kiedy to się stanie. Projekt Nord Stream 2 jest doskonałym przykładem takiej nieprzewidywalności, która w rezultacie doprowadziła do jego opóźnienia i zwiększenia kosztów jego budowy.

Donald Trump miał już narzędzie, które dawało mu możliwość nałożenia sankcji na Rosję, a była nim CAATSA (Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act – Ustawa o przeciwdziałaniu amerykańskim przeciwnikom przy użyciu sankcji – przyp. red.), która została przyjęta i podpisana przez prezydenta Trumpa w 2017 roku. Pomimo tego, nie skorzystał z jej zapisów od razu, kiedy budowa Nord Stream 2 ruszyła na dobre we wrześniu 2018 roku. Sankcje zostały wprowadzone fortelem z inicjatywy przedstawicieli Kongresu w ustawie o budżecie obronnym dopiero pod koniec 2019 roku, kiedy do zakończenia samej budowy gazociągu pozostało niewiele czasu.

Czy teraz zostaną wprowadzone sankcje przeciwko Akademikowi Czerskiemu?

Możliwe, że tak. Sankcje z końca grudnia nie były skierowane przeciwko Allseas w ich brzmieniu, a przeciwko firmom i jednostkom, które biorą udział w budowie. Jeżeli Czerski będzie kontynuował budowę Nord Stream 2, to prawdopodobnie i on zostanie nimi objęty.

Dla Rosji, najważniejsze było aby ta jednostka w ogóle trafiła na Bałtyk. Stąd również wzięła się dość dynamiczna i czasami absurdalna zmiana portów docelowych wpisywana w system identyfikacji statków na morzu. Prawdopodobne jest jednak, że Rosjanie wkalkulowali w koszt inwestycji ryzyko sankcji. Interesujące jest to, że pomimo tego, iż Akademik Czerski w powszechnej opinii jest statkiem należącym do spółki córki Gazpromu, konkretnie Gazprom Fłot, nie figuruje na jej stronie internetowej. Możliwe, że Rosjanie będą próbowali wykorzystać jakichś fortel prawny, który z jednej strony zdejmie ryzyko sankcji z Gazpromu jako inwestorowi, a z drugiej pozwoli dokończyć budowę.

Mamy również ostatnie zapowiedzi rządu federalnego Niemiec, który podtrzymał wsparcie polityczne dla projektu Nord Stream 2 i dodatkowo zapewnił, że będzie wspierał firmy w przypadku wprowadzenia sankcji przez USA. Nie znamy jeszcze narzędzi z których Niemcy mogłoby skorzystać, ale jest to sygnał, że jakaś forma działań osłonowych może zostać wprowadzona, gdyby sankcje USA doszły do skutku. Dla Niemców ważne jest też, aby ta rura powstała z racji poniesionych kosztów, również przez niemieckie podmioty. Kolejnym polem rywalizacji będzie decyzja niemieckiego regulatora o wyłączeniu Nord Stream 2 z obowiązku zastosowania zapisów o Dyrektywie Gazowej. Jeżeli faktycznie dojdzie do odrzucenia wniosku spółki Nord Stream AG (jest w 100% własnością  Gazpromu), na pewno dojdzie do kolejnych odsłon walki o wyłączenie jej z tych przepisów już w oparciu np. Umowy międzyrządowej Niemiec i Rosji. To wszystko może potrwać, a sankcje USA są tu jednym z elementów.

Pomówiliśmy o Gazpromie i Nord Stream 2, ale mamy również temat sankcji wobec spółki-córki Rosnieftu. Rosyjski gigant formalnie zbył swoje aktywa w Wenezueli za co został ukarany, a sankcje na jego spółki pozostały w mocy. Co dalej?

Historia z sankcjami wobec Rosnieftu, który kilka tygodni temu przeprowadził manewr z pozbyciem się wenezuelskich aktywów, aby „wymusić” zdjęcie sankcji, weszła w nową dynamikę. Oficjalnie Amerykanie wciąż analizują dokumenty i stan faktyczny, by ocenić, czy faktycznie zakończyła się działalność rosyjskiego giganta na ziemi wenezuelskiej. Trzeba pamiętać, że aktywa Rosnieftu trafiły do spółki „wydmuszki”, która zarządzana jest przez ludzi blisko związanych z Rosnieftem. Daje to więc podstawy do głębszych analiz, a więc przedłużania podejmowania decyzji odnośnie do zdejmowania sankcji.

Z drugiej strony, tą nowa dynamiką jest decyzja o ograniczeniu wydobycia ropy przez OPEC+ która obowiązuję od pierwszego maja. Do porozumienia naftowego w ogóle doszło, gdyż w sprawę mocno politycznie zaangażował się Donald Trump. Rosja zobowiązała się w jego ramach do ograniczenia wydobycia o około 20 procent. Możliwe jest, że dla Amerykanów sankcje wobec spółki Rosnieftu są bodźcem, który ma mobilizować Rosjan do wypełnienia porozumienia. Z jednej strony mamy oficjalne badanie dokumentów, by ocenić czy zachodzi podstawa do zdjęcia sankcji ze spółek córek Rosnieftu, z drugiej nie można wykluczyć, że już mniej formalnie mamy narzędzie służące jako instrument presji na Rosję, by wypełniła zobowiązania podjęte w ramach OPEC+.

Jak sankcje wpływają na Rosnieft? W naszej części Europy nie mamy relacji biznesowych z tymi dwoma spółkami traderskimi, które zostały objęte sankcjami.

Tak, Rosnieft od kilku lat przechodzi na kontrakty bezpośrednie w relacjach ze swoimi partnerami w tej części Europy. Eliminowanie firm pośredniczących rozpoczęło się mniej więcej od 2013 roku. Niemniej jednak, w innych częściach świata Rosnieft Trading odpowiadał za sprzedaż około 25 mln ton ropy. To jest około 20 procent całego, rocznego eksportu Rosnieftu. Oznacza to, że wprowadzenie sankcji wobec Rosnieft Trading, a potem na TNK Trading było dla Rosnieftu odczuwalne.

Nie znamy jeszcze dokładnych danych, ale one na pewno się pojawią. Dodatkowo, takie stopniowanie wprowadzania sankcji mogło być też znakiem, że następne w kolejce do sankcji będą inne spółki córki Rosnieftu lub nawet sama ta spółka. Również czynnik koronawirusa mógł tu odegrać istotną rolę. Ograniczanie światowego popytu na ropę prowadzące do zaostrzenia rywalizacji między eksporterami stanowi poważne wyzwanie dla firm jak Rosnieft. Niemożność wykorzystywania własnych firm traderskich w tak newralgicznym momencie jest z pewnością sytuacją niepożądaną z punktu widzenia tej firmy.

Poruszył Pan temat koronawirusa. Dużo słychać w ostatnich tygodniach, głównie od rosyjskich polityków, ale też części establishmentu zachodniego o zawieszeniu, czy wygaszeniu sankcji wobec Rosji ze względu na pandemię. Czy to możliwe?

Działania Rosji w kierunku zmiękczenia bądź zniesienia sankcji jest elementem, regularnie obecnym w retoryce rosyjskiej. Dotychczas te działania opierały się jednak na podprogowych aluzjach i sugestiach, rzadziej na oficjalnych wezwaniach Moskwy. Ostatnio to się zmienia. Coraz częściej w Rosji pojawiają się publicznie głosy o potrzebie dialogu ponad sankcjami. I doskonałym katalizatorem do takich wezwań jest koronawirus.

Ten przekaz jest skierowany głównie do partnerów europejskich. Rosjanie nie liczą na empatie Amerykanów, co objawia się również coraz częściej w dokumentach strategicznych Federacji Rosyjskiej. Na przykład w ostatniej wersji strategii energetycznej Rosji do 2035 roku sankcje wpisano jako jedno ze stałych wyzwań dla rozwoju rosyjskiej energetyki. Dotychczas polityka sankcyjna UE, pomimo pojedynczych głosów nawołujących do zniesienia sankcji, była spójna. Rosjanie zawsze liczyli na jakiś wyłom, ale go nie było.

Obecna sytuacja stwarza zagrożenie dla państw, które bardzo pryncypialnie podchodzą do kwestii sankcji nie zgadzając się na ich luzowanie dopóki, dopóty nie zostaną osiągnięte efekty w rozwiązaniu konfliktu na Donbasie czy zwrotu Krymu. Jesteśmy w trakcie walki z pandemią. Obecnie nie widzę ryzyka poluzowania sankcji. Jednak kiedy zniknie to zagrożenie i zacznie się podliczanie strat gospodarczych, nastroje sankcyjne mogą się zmienić. Nie wiadomo czy to się stanie za pół roku czy dłużej, ale takie ryzyko istnieje.

Moskwa nie zapomina w działaniach zewnętrznych o kwestiach dla niej pryncypialnych. Chociaż trwają dyplomatyczne starania o nakłonienie poszczególnych państw do zrewidowania polityki sankcyjnej, równolegle nie została przerwana walka o pamięć historyczną. W efekcie trwa potężny spór polityczny na linii Praga-Moskwa o demontaż pomnika Iwana Koniewa zamiast budowy w oparciu o koncyliacyjnych Czechów jakąś zmianę wizerunku, wygaszanie agresywnej retoryki. Rosjanie nie są do tego zdolni. To też pokazuje, że często największym zagrożeniem dla długofalowych interesów Federacji Rosyjskiej bywa jej własna polityka.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Marszałkowski: Ile naprawdę kosztuje ropa rosyjska? (ANALIZA)