Rosjanka Natalia Semenowa, mieszkanka Ułan Ude w Buriacji, napisała na Facebooku, że 22 września urzędnicy z wojskowego biura meldunkowo-zaciągowego przyjechali zaciągnąć do wojska jej brata, który zmarł dwa lata temu – donosi ukraińska agencja informacyjna Unian.
Służba Rosji trwa do grobowej deski… a nawet dłużej
Jak widać Rosjanie są zmuszeni służyć swojemu prezydentowi również po śmierci. W czwartek do drzwi Natalii Semenowej, mieszkanki miejscowości Ułan Ude w azjatyckiej Buriacji, zapukali werbownicy z wojskowego biura meldunkowo-zaciągowego. Przyjechali upewnić się, że jej brat wypełni obywatelski obowiązek wobec Rosji i podda się ogłoszonej przez Władimira Putina mobilizacji. Z niedowierzaniem przyjęli jednak fakt, że niedoszły sołdat, po którego przyjechali, nie żyje od dwóch lat.
– Dziś mój brat, który zmarł dwa lata temu, miał udać się do wojskowego biura meldunkowo-zaciągowego. Zaznaczam, że mój brat w ogóle nie służył w wojsku, bo nie nadawał się ze względów zdrowotnych! – napisała na Facebooku siostra nieszczęśnika.
Według Rosjanki początkowo urzędnicy nie wierzyli, że jej brat nie żyje, ale potem zorientowali się, że kobieta mówi prawdę i przeprosili.
– Jak teraz uwierzyć w te wszystkie ulotki, że mobilizacja jest tylko częściowa? Jeśli przychodzą nawet po zmarłych? Z jednej strony to zabawne, że urzędnicy dysponują tak nieaktualnymi informacjami. Z drugiej – Buriacja, jak zwykle jako pierwsza, służy jako dostawca mięsa na front! – wyraziła oburzenie Semenova.
Warto przypomnieć, że 21 września prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie częściowej mobilizacji w kraju. Przede wszystkim na wojnę z Ukrainą wezwani zostaną obywatele z doświadczeniem bojowym, czyli około 300 tys. osób. W Kijowie początek mobilizacji w Federacji Rosyjskiej nazwano przewrotnie planem Putina rozprawienia się z Rosjanami.
Unian/Szymon Borowski
Dekret Putina dotyczący mobilizacji może zatrzymać na Ukrainie tych, którzy chcieli wrócić do Rosji