Dwóm spośród najlepszych urzędników do spraw cyberbezpieczeństwa Moskwy postawiono zarzuty zdrady z powodu współpracy z CIA. Jest to dalszy ciąg tajemniczej afery związanej z oskarżeniem Rosji przez amerykański wywiad o ingerencję w wyborach w USA poprzez włamanie do serwerów Partii Demokratycznej – czytamy w The Guardian.
Siergiej Michajłow był wiceszefem Centrum Cyberbezpieczeństwa w agencji bezpieczeństwa FSB. „On i jego zastępca, Dmitrij Dokuczajew, są oskarżeni o zdradę i współpracę z CIA”, podała agencja Interfax, powołując się na źródła zbliżone do śledztwa. Jest mało prawdopodobne, by agencja opublikowała te informacje bez oficjalnego zezwolenia, choć nie musi to oznaczać, że są one prawdziwe. Nie jest też jasne, czy zostali oni uznani za agentów CIA, czy tylko przekazywali informacje poprzez pośredników.
Według wcześniejszych doniesień rosyjskich mediów, Michajłow został zatrzymany jakiś czas temu, podczas sesji plenarnej dowództwa FSB, zgodnie z filmowymi wzorcami: wyprowadzony z sali, z torbą założoną na głowę. Jego zastępcę, Dokuczajewa, uważa się za znanego rosyjskiego hakera (pseudonim Forb), który zaczął pracować dla FSB kilka lat temu, by uniknąć więzienia za swoje działania hakerskie.
Kilka tygodni temu aresztowany został również Rusłan Stojanow, szef działu w firmie Kaspersky Lab. Potwierdziła ona, że Stojanow został aresztowany i był przetrzymywany w więzieniu w Moskwie, choć aresztowanie nie było związane z jego pracą dla firmy. Interfax wspomniała o czterech osobach aresztowanych i ośmiu potencjalnych świadkach w tej sprawie.
Uważa się, że Dokuczajew i Michajłow stoją przed zarzutami zdrady, co grozi karą do 20 lat więzienia. Oznacza to również, że proces zostanie utajniony. Wszystko to prowadzi do wniosku, że aresztowania są związane z wyborami w USA.
Chociaż informacje o aresztowaniach są fragmentaryczne, jest oczywiste, że coś dziwnego dzieje się wewnątrz FSB. W mieście, gdzie wycieki takich wrażliwych informacji są niezwykle rzadkie, pojawiło się kilka wersji tej historii, co sugeruje, że nie były one przypadkowe, czyli w grę wchodzi walka różnych frakcji.
Większość przecieków sugeruje, że aresztowania są związane z Szałtaj-Bołtaj – grupą hakerów, która stała się znana z ujawniania mejli urzędników Kremla. Według doniesień, były dziennikarz Władimir Anikiejew, uważany za przywódcę grupy, jest również wśród aresztowanych.
Latem 2014 roku przedstawiciel Shałtaj-Bołtaj spotkał się poza granicami Rosji z dziennikarzem Guardiana. Wywiad został przeprowadzony na łodzi, na środku rzeki. Rozmowa odbyła się przy głośnej muzyce, by zablokować możliwość podsłuchu. Mężczyzna, który przedstawił się tylko jako Szałtaj, powiedział, że grupa składa się z hakerów i niezadowolonych urzędników. Ma duże archiwum niewykorzystywanych jeszcze materiałów. Obejmują one wszystko, począwszy od ewidencji każdego posiłku, jaki Władimir Putin zjadł w ciągu ostatnich kilku lat do kilku tysięcy mejli wysyłanych przez bliskich współpracowników prezydenta.
Life, portal związany ze służbami bezpieczeństwa poinformował, że agenci FSB przeszukali dom oraz daczę Michajłowa i znaleźli ponad 12 milionów dolarów amerykańskich w gotówce schowanych w różnych kryjówkach.
Natomiast w serwisie rferl.org (RadioFreeEurope Radio Liberty) Iwan Pawłow, rosyjski prawnik potwierdził wspomniane aresztowania i oskarżenia o współpracę z amerykańskim wywiadem.