Dąb-Mirowski: Rosja nie umie się obronić przed ukraińską dywersją

29 stycznia 2024, 07:25 Bezpieczeństwo

– Rosjanie słabo radzą sobie z ochroną własnej infrastruktury krytycznej. To narastający problem, który bardzo ciężko jest rozwiązać, szczególnie zimą. Nie chodzi bowiem tylko o działania zbrojne, ale też brak właściwej konserwacji, fachowców i technologii, a Ukraińcy skutecznie to wykorzystują – pisze Filip Dąb-Mirowski z GlobalnaGra.pl w BiznesAlert.pl.

Dron nad Kremlem. Fot Telegram.
Dron nad Kremlem. Fot Telegram.
  • Wraz z atakami ukraińskich dronów i akcjami sabotażystów w Rosję uderzyła także matka natura. Trzaskające mrozy, w połączeniu (przynajmniej w części przypadków) z celowym niszczeniem podstacji i sieci energetycznych doprowadziły do załamania systemu energetycznego.
  • Tania produkcja dronów, nadwyręża „drogie” systemy obrony przeciwlotniczej. Oznacza to, że ataki będą kontynuowane i intensyfikowane.
  • Siły ukraińskie atakują obiekty infrastruktury krytycznej głęboko położone w Rosji. Operacje te będą prowadzone przynajmniej do połowy roku i przyniosą Rosji jeszcze więcej szkód. Także wizerunkowych, co w perspektywie zbliżających się wyborów prezydenckich na pewno zaboli Władimira Putina.

Wymiana ciosów rakietowych

Od początku roku obserwujemy wzmożoną wymianę ciosów zadawanych z powietrza. Drony i pociski lecą to z jednej, to z drugiej strony. Inaczej jednak niż w przypadku Rosjan, nie liczących się z ofiarami cywilnymi, uderzenia ukraińskie skupiają się na celach, które mogą naprawdę Moskwę zaboleć – energetyce, przemyśle naftowym oraz zakładach produkcyjnych.

Nowy rok zaczęliśmy od największego rosyjskiego uderzenia lotniczego tej wojny, które miało miejsce 2 stycznia. Po nim przyszła ukraińska odpowiedź m. in. na Biełgorod i Kursk. Miedzy 2-6 stycznia do listy celów dołączyły obiekty na Krymie oraz w Noworosyjsku. To wtedy pojawiły się fantastyczne plotki o śmierci gen. Gierasimowa, ale ostatecznie potwierdzono jedynie śmierć płk. Wadima Nailiewicza.

Generał mróz przypomniał o sobie

Faktem jest, że razem z atakami ukraińskich dronów i akcjami sabotażystów w Rosję uderzyła także matka natura. Trzaskające mrozy, w połączeniu (przynajmniej w części przypadków) z celowym niszczeniem podstacji i sieci energetycznych doprowadziły do załamania systemu energetycznego, a następnie kaskadowo: ciepłowniczego oraz wodno-kanalizacyjnego.

Stara, pozbawiona opieki konserwacyjnej infrastruktura odmówiła posłuszeństwa. Pękały rury zalewając wodą i fekaliami budynki mieszkalne, które z powodu braku ogrzewania przy temperaturach zewnętrznych ok. -40 stopni stopni Celsjusza, prędko skuwane były brunatnym lodem. Setki tysięcy Rosjan pozbawionych zostało dostępu do energii elektrycznej. Nieco mniej także ogrzewania i wody. Na ulicach pojawiły się koksowniki i ogniska.

Wojna przyszła do zwykłych ludzi

Trzeba przyznać, że los płata czasem dziwne figle. To przecież rosyjska propaganda śmiała się rok temu z zamarzającej Europy (do czego nie doszło), a tymczasem taki los spotkał samych Rosjan. Problemy te dotknęły nawet Moskwę z jej aglomeracją. Racjonowanie dostaw energii elektrycznej wprowadzono od 14 stycznia aż do 31 marca, w którym to okresie przerwy w dostawach mają nie być dłuższe niż… 12 godzin na dobę. W takich to okolicznościach Ukraińcy przystąpili do ataków dronowych w głębi terytorium Federacji Rosyjskiej.

Ukraińcy atakują w Rosji

Poniżej małe podsumowanie ukraińskich działań, które udało mi się wynotować w samym tylko styczniu:

8 stycznia doszło eksplozja ładunku podczepionego do cysterny kolejowej stojącej w pobliżu bazy paliwowej w Niżnym Tagile.

9 stycznia miał miejsce atak dronów na skład paliw w miejscowości Orzeł. Tego samego dnia Główny Zarząd Wywiadu (GUR) Ministerstwa Obrony Ukrainy poinformował o wykradzeniu 100 GB danych z zakładu zbrojeniowego STC, a dwie dwudziestolatki otruły 46 rosyjskich żołnierzy na Krymie. Próba ich zatrzymania zakończy się śmiercią 3 funkcjonariuszy FSB. Sprawczynie ostatecznie uciekły.

15 stycznia doszło do zestrzelenia samolotu A-50 nad Morzem Azowskim oraz uszkodzenia IŁ-22M, któremu mimo strat wśród załogantów udaje się wylądować.

Kolejna seria uderzeń miała miejsce 17 stycznia, gdzie doszło do eksplozji w fabryce poliestru w obwodzie rostowskim.

18 stycznia miał miejsce atak dronów pod Sankt Petersburgiem.

19 stycznia ukraińskie bezzałogowce uderzyły w skład paliw w miejscowości Klińce w obwodzie briańskim. W tym samym czasie spłonęły cztery zbiorniki. Szacuje się, że 3100 ton paliwa uległo spaleniu, a gaszenie trwało dwa dni.

20 stycznia doszło do trafienia w wojskowy zakład produkujący komponenty do systemów Pancyr-S1 w mieście Tuła (ok. 80 km od Moskwy). Tego samego dnia doszło do eksplozji w zakładzie produkcji prochu w mieście Tambow. Ponadto Ukraińcy ponownie uderzyli pod Sankt Petersburgiem, tym razem celnie został trafiony terminal gazowo-naftowy oraz rafineria w Ust-Łudze, zakład Novateku. Wreszcie, ukraińskie drony pojawiły się ponownie nad Orłem, a także Smoleńskiem.

23 stycznia Rosjanie ustawili systemy OPL S-300 w obwodzie leningradzkim (pod Petersburgiem), a kolejny dron próbował zniszczyć skład paliw w obwodzie briańskim, ale trafiając w zbiornik nie przebija go. Kolejny bezzałogowiec został zestrzelony nad Orłem.

24 stycznia miało miejsce zestrzelenie samolotu transportowego IŁ-76 nad Biełgorodem.

25 stycznia doszło do trafienia rafinerii Rosnieft w Tuapse, w Kraju Krasnodarskim, wywołując kolejny duży pożar.

Rosja nie panuje nad przestrzenią powietrzną

Nie jest niczym dziwnym, że największe państwo świata ma trudności w chronieniu swojej przestrzeni powietrznej. Dla Kremla gorzej, że kiepsko radzi sobie w ochronie własnej infrastruktury krytycznej, która znajduje się relatywnie blisko Ukrainy. Bazy paliwowe i zakłady produkcji wojskowej są oczywistymi celami dla Kijowa. Co ważne, obiekty te były atakowane wielokrotnie w ciągu dwóch lat wojny.

Różnica polega na tym, że obecnie strona ukraińska produkuje znaczne ilości wyspecjalizowanych dronów, a także ponownie rozpoznała rosyjski system obrony powietrznej. Ostrzał prowadzony w bezpośredniej bliskości frontu, a szczególnie uderzenia na Krym angażują rosyjskie zasoby na tyle mocno, by odciągać je z głębiej położonych terenów na rosyjskich tyłach.

Nawet gdyby ustanowiono szczelniejszą obronę przeciwko dronom, jak pokazują niedawno ujawnione informacje przez GUR, sabotażyści gotowi są przejść 600 km na piechotę przez rosyjski terytorium, aby zrealizować powierzone zadanie. W ten sposób zniszczono trzy bombowce Tu-22M3 w obwodzie nowogrodzkim w sierpniu 2023 roku.

To demonstruje jak ogromna jest ukraińska kreatywność i determinacja. Jednocześnie tania produkcja dronów, nadwyręża „drogie” systemy obrony przeciwlotniczej. Oznacza to, że ataki będą kontynuowane i intensyfikowane, szczególnie gdy z różnych przyczyn nie można liczyć na zwiększoną dynamikę w przesunięciach linii frontu. Brak możliwości przełamania linii przez ukraińskie wojsko oznacza, że ciężar działań ofensywnych biorą na siebie ukraińskie jednostki specjalne. Operacje te będą prowadzone przynajmniej do połowy roku i przyniosą Rosji jeszcze więcej szkód. Także wizerunkowych, co w perspektywie zbliżających się wyborów prezydenckich na pewno zaboli Władimira Putina.

Rosja nie umie się obronić

Ważniejsze jednak jest to, czy stronie ukraińskiej uda się skutecznie zmniejszyć rosyjskie zdolności produkcyjne w zakresie rafinacji paliw i skraplania gazu. Tego typu uszkodzenia są dużo trudniejsze w naprawie niż np. zniszczenie rurociągu. Rosjanie posiadają deficyt fachowców (wielu uciekło, część powołano do wojska). Co gorsza, dotąd korzystali z zachodniego wsparcia technologicznego, które zostało przerwane nałożeniem sankcji. Ataki wymierzone w przemysł naftowo-gazowy mogą więc zachwiać rosyjskim budżetem.

Oczywiście nie oznacza to, że nie będą podejmowane dalsze próby zniszczenia systemu energetycznego czy zakładów zbrojeniowych w Rosji. Być może celami Ukraińców może stać się Kreml lub siedziby poszczególnych służb. W obecnej sytuacji wydaje się, że jest to jeden z najbardziej efektywnych sposobów na zadanie Rosjanom bolesnych strat, bez angażowania zasobów armii. Jak skuteczny, przekonamy się w kolejnych tygodniach.

Incydent w rafinerii u wrót rosyjskiej ropy na świat