Komisja ds. energetyki i skarbu państwa zajęła się raportami Najwyższej Izby Kontroli na temat umów gazowych Polski z Rosją oraz realizacji inwestycji terminalu LNG w Świnoujściu. Celem było wydanie opinii na temat wyników kontroli. Posłowie partii rządzącej wystosowali poważne oskarżenia względem rządu partii, które znajdują się obecnie w opozycji.
Odtajnienie dokumentów
Sławomir Grzelak, dyrektor departamentu gospodarki Najwyższej Izby Kontroli, przedstawił ustalenia z raportów. Odtajnienie raportów odbyło się „najszybciej, jak to było możliwe” – zadeklarował. NIK ocenił konsekwencje podpisania umów gazowych z Rosją po negocjacjach z 2010 roku. W tym kontekście badał działania ministra gospodarki w ramach rozmów na temat dostaw gazu ziemnego do Polski, jej zatwierdzanie przez Radę Ministrów, nadzór ministra gospodarki, działania PGNiG, a także wykonywanie przez Polskie LNG roli inwestora przy budowie terminalu LNG w Świnoujściu, a także nadzór ministra skarbu państwa i operatora Gaz-System nad tą inwestycją.
Czemu cicho o Jasińskim
Grzelak przypomniał, że umowa z RosUkrEnergo z lat 2007-09 nie mogła zwiększyć wolumenu, bo blokował to Gazprom posiadający kontrolę nad infrastrukturą przesyłową (Gazociąg Jamalski). PGNiG było zmuszone przyjąć warunki przedstawione przez Gazprom, w wyniku których zwiększono cenę gazu o około 10 procent. – Brak dywersyfikacji stawiał polskich negocjatorów w sytuacji niekorzystnej – stwierdził Grzelak za ustaleniami raportu. Chociaż minister gospodarki Waldemar Pawlak wiedział, że istnieje zagrożenie przerwą dostaw gazu ziemnego do Polski, o czym dowiedział się od Rosjan, nie podjął działań na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa polskim odbiorcom.
Mirosława Nykiel z Platformy Obywatelskiej zwróciła uwagę, że NIK niesłusznie nie zajął się negocjacjami z 2006 roku, które doprowadziły do zwiększenia ceny gazu ziemnego przez zmianę formuły cenowej. Zajmował się nimi minister skarbu państwa w rządzie PiS, Wojciech Jasiński. Jednak – o czym poinformował Wojciech Zubowski – te negocjacje były prowadzone zgodnie z instrukcjami negocjacyjnymi. Według pełnomocnika Piotra Naimskiego w 2006 roku Polska znajdowała się w sytuacji „szantażu” spod którego Polska nie mogła się wyrwać.
– Apogeum tych rozmów odbyło się w Moskwie na zaproszenie złożonej stronie polskiej. Chodziło o to, by ten kontrakt podpisać, bo mieliśmy dziurę na 2 mld m sześć. Delegacja PGNiG została zaproszona do Moskwy przez Gazprom. Wstępne rozmowy sprowadzały się do tego, że Rosjanie zażądali, wyszantażowali, zmiany formuły cenowej na długoterminowym kontrakcie w zamian za zgodę Moskwy na to, by RosUkrEnergo podpisało kolejny trzyletni kontrakt na 2,5 mld m sześc. – powiedział Piotr Naimski. PGNiG miało instrukcję, że nie może podpisać tylko jednego z tych kontraktów. Jeżeli nastąpi szantaż, to minimum ma być równoczesny podpis zgody na podwyżkę 10 procent w kontrakcie długoterminowym, ale równocześnie kontrakt trzyletni z RosUkrEnergo.
– Przy stole okazało się, że nie ma delegacji RosUkrEnergo. Rosjanie powiedzieli, że w Moskwie są korki. Delegacja PGNiG powiedziała, że może poczekać, bo ma dużo czasu. To trwało długo – mówił Naimski. – Rosjanie wycofali się z tego prostackiego manewru i delegacja dojechała. Dokumenty zostały podpisane. To było późno, bo Rosjanie przeciągali sprawę. Po podpisaniu dokumentów PGNiG poprosił ministra skarbu państwa, który poprosił o niezwłoczne zaaprobowanie formalne kontraktu. To jest wytłumaczenie zachowania ministra Wojciecha Jasińskiego – podsumował.
– Natomiast w 2010 roku wyjęto z dostaw RosUkrEnergo, ale polscy negocjatorzy zgodzili się na przedłużenie zależności od dostawcy rosyjskiego – powiedział Naimski.
Piotr Naimski uzupełnił te informacje o dane z poprzednich negocjacji. W 2003 roku minister Marek Pol zmienił warunki dostaw gazu do Polski podczas wizyty w Moskwie. Obniżono dostawy od Gazpromu, stworzono lukę 2,5-3 mld m sześc. rocznie, którą postanowiono zapełnić dostawami z Rosji przy udziale pośrednictwie spółki RosUkrEnergo wskazanej przez Rosjan. Minister Naimski uznał ją za „gangsterską”. – Znamy takie przypadki z innych krajów w Europie – zdradził minister. – Takie spółki mogły prać pieniądze do wskazanych przez siebie, lubianych ludzi lub podmiotów – dodał. Zaakceptować to miał minister Pol. – To sytuacja korupcyjna – ocenił Naimski.
Instrukcje pisane po negocjacjach
– Prace nad negocjacjami było prowadzone nierzetelnie – stwierdził o rozmowach z okresu badanego przez Izbę dyrektor Grzelak. Skutkiem był szereg uwag z innych ministerstw. Skończył się to opóźnieniem rozpoczęcia rozmów do lipca 2009 roku. W 2010 roku rozmowy prowadzono bez aktualnej instrukcji negocjacyjnej. – Instrukcje były de facto dostosowywane do już wynegocjowanych ustaleń – twierdzi NIK. Późniejsze warunki obsługi Gazociągu Jamalskiego i nie tylko nie były zgodne z instrukcją negocjacyjną, przez co nie mogły być przedmiotem badań NIK.
Miliard złotych dla Putina?
Nie podejmowano kwestii zniesienia klauzuli o zakazie reeksportu, ani przeniesienia zarządu nad Gazociągiem Jamalskim w Polsce na Gaz-System, a także dostępu stron trzecich. Nie włączono do negocjacji Komisji Europejskiej – przypomniał dyrektor Grzelak. Minister gospodarki i PGNiG nie wykorzystały możliwości negocjacyjnych. Mogły w zamian za ustępstwa wobec Rosjan wynegocjować więcej dla Polski. Tymczasem zrezygnowały z roszczeń Gaz-Systemu wobec Gazpromu na 268 mln złotych.
Członkowie zarządu PGNiG w EuroPol Gazie sprzeciwiali się takim ustaleniom, ale część z nich została zawieszona w obowiązkach. Nowy zarząd podjął decyzję o odstąpieniu od roszczeń wobec Gazpromu za lata 2006-09. Poseł Wojciech Zubowski, przewodniczący Komisji, upomniał się o więcej informacji na ten temat. Zdaniem posła Macieja Małeckiego rząd zadziałał w obronie tych niekorzystnych zapisów.
– Jako przewodniczący komisji chce wiedzieć, jakie były podstawy, że rząd Donalda Tuska oddał Rosjanom miliard złotych (358 mln dolarów, kurs z tamtego czasu to około 3 złote – wyjaśnił Wojciech Zubowski, przyp. red.), który mógł posłużyć do budowy Nord Stream 1. Jakie były przyczyny zrzeczenia się miliarda złotych na rzecz Władimira Putina i jego spółek, w sytuacji, gdy nie miało to nic wspólnego z zakupami gazu – grzmiał Małecki. EuroPol Gaz nie jest sprzedawcą gazu, ale operatorem zajmującym się przesyłem.
Poseł zaapelował o nazwiska członków zarządu i rady nadzorczej PGNiG, którzy doprowadzili do zawieszenia przeciwników rezygnacji z roszczeń i samego ich porzucenia. – Kto w PGNiG z imienia i nazwiska decydował o wypłacie 30,7 mln dolarów za gaz na rzecz RosUkrEnergo, który miała dostarczyć w 2008 roku – powiedział poseł. Zapytał o analizę legalności pracy PGNiG i nadzoru tej spółki w zakresie prawidłowości tego umorzenia. NIK odparł, że EuroPol Gaz nie był przedmiotem kontroli, jednak z informacji Izby wynika, że decyzje tej spółki wynikały z porozumień dwustronnych PGNiG i Gazprom. – PGNiG za zrzeczenie się roszczeń zyskiwało upusty w cenie gazu – zdradził dyrektor Grzelak.
Prezes EuroPol Gazu Piotr Tutak zdradził, że w 2017 roku koszt tranzytu gazu przez Polskę wynosił 1 dolar za 1000 m sześć. przez 100 km, a przez Ukrainę – 3 dolary. Zdaniem prezesa z szacunków jego firmy wynika, że taniej niż przez Polskę strona rosyjska tłoczy tylko z wykorzystaniem gazociągu Nord Stream 1. Przewodniczący Małecki zaapelował do EuroPol Gaz o przekazanie komisji dokumentów z rozmów o umorzeniu miliarda złotych należności Gazpromu. – Nie widzę przeszkód, aby komisja mogła otrzymać taką korespondencję – odparł Tutak. Podobnie wypowiedział się Mariusz Kawnik, szef departamentu regulacji PGNiG, który zapewnił, że dokumenty na ten temat znajdują się w posiadaniu spółki. – PGNiG nie prowadziło analizy tych dokumentów, ale przekazało je prokuraturze, która bada sprawę zgodnie z prawem – powiedział Kawnik. O przekazanie materiałów Komisji zaapelowała poseł Iwona Arent z Prawa i Sprawiedliwości.
Dwie minuty na ocenę projektu umowy gazowej
Ustalenia świadczą o tym, że podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki Helena Henclewska przesłała do wglądu stosownych urzędników projekty umów gazowych z prośbą o pilne zaopiniowanie dokumentów. Dotarły one tak późno, że Rządowe Centrum Legislacji miało 30 minut na zaopiniowanie ich (mają po kilkaset stron) a prezes Urzędu Regulacji Energetyki – 2 minuty. Dopiero ingerencja Komisji Europejskiej „zwiększyła bezpieczeństwo energetyczne Polski”. W całym okresie rozmów Polska znajdować się miała pod silną presją ze strony Rosji, która była jedynym dostępnym dostawcą gazu ziemnego – ustalił NIK. Grzelak przypomniał przy tym, że źle realizowana inwestycja budowy terminalu LNG wywołała jej opóźnienie, co także miało wpływ na pozycję Polaków.
Zdaniem Macieja Małeckiego ustalenia NIK nie zawierają informacji, które byłyby przesłanką za utajnieniem raportu. Kompromitują zaś polski rząd. – Klauzulę niejawności posiadały dokumenty, na podstawie których przygotowano raport – ujawnił Grzelak. Nie zgodziły się na odtajnienie instytucje takie, jak minister gospodarki. Dysponenci raportu to obecnie m.in. ministerstwo energii. Dzięki ich decyzji o zdjęciu klauzul z dokumentów NIK mógł odtajnić ustalenia.
Węgiel z Rosji zza węgła
W podsumowaniu poseł Krzysztof Gadowski z Platformy Obywatelskiej zapytał, czy będą wnioski do prokuratury w tej sprawie. – Czy NIK, czy minister Naimski, czy minister energii, czy pan prezes (EuroPol Gaz – przyp. red.) zawiadomił prokuraturę? – pytał. Nie było odpowiedzi na ten temat, bo poseł Gadowski przeszedł do tematu restrukturyzacji Kopalni Krupiński oraz importu węgla rosyjskiego do Polski, co przewodniczący uznał za tematykę spoza przedmiotu obrad komisji.
Wiceprzewodniczący Włodzimierz Karpiński z Platformy Obywatelskiej również podniósł temat importu węgla z Rosji do Polski. Wrócił do tematu obrad, przypominając, że minister Piotr Naimski był doradcą Kancelarii Prezydenta i miał informację o negocjacjach gazowych. – Nie był pan zaangażowany w negocjacje – podkreślił Karpiński, obawiając się „spekulacyjnego charakteru” wypowiedzi przedstawicieli obecnego rządu. – Na sali nie ma ludzi biorących udział w tamtych rozmowach – dodał. – Przestałem pracować w Kancelarii Prezydenta wskutek katastrofy smoleńskiej – przypomniał Piotr Naimski.
Rysy na gazoporcie i opóźnienie specustawy
Wojciech Zubowski, wiceprzewodniczący komisji ds. energetyki i skarbu państwa, przypomniał, że opóźnienia budowy terminalu LNG wynikały także z faktów ujawnionych przez TVN24, które wynikały z zastrzeżeń Transportowego Dozoru Technicznego w 2013 roku. Polskie LNG miało usunąć usterki wykazane w kontroli. Według pełnomocnika Naimskiego zostało „kilkanaście” usterek i nie ma żadnego zagrożenia dla funkcjonowania terminalu. Z tego powodu wynikało ryzyko opóźnienia inwestycji z pierwotnego terminu 2014 roku. Sprawa usterek znalazła się w sądzie, gdzie ścierają się o nią operator gazoportu Polskie LNG i główny wykonawca, czyli włoski Saipem.
– Tymczasem kontrakt na dostawy gazu z Rosji zawierał klauzulę take or pay – wskazał Zubowski. Oznacza to, że Polacy musieli kupować gaz rosyjski nawet posiadając już alternatywę w postaci LNG i z tego tytułu mogli ponieść straty. – To działalność handlowa PGNiG – powiedział Naimski. – Mogę powiedzieć tyle, że ta kwestia została rozwiązana bez strat dla firmy.
Według NIK przygotowania Polskiego LNG do budowy terminalu w Świnoujściu uwzględniały prace nad specustawą. Przedstawiciel Izby za dowód wskazał wystąpienie o decyzje lokalizacyjne do samorządu i wojewody. Jesienią 2007 roku miało dojść do przyjęcia specustawy. Potem prac zaniechano do stycznia 2009 roku, kiedy RosUkrEnergo zaprzestał dostaw. Wtedy rozpoczęto przygotowania do rozmów gazowych i przyjęcia specustawy. NIK przypomina, że w 2015 roku publikowała już informacje na ten temat.
NIK skończył, prokuratura zaczęła
– Cała sprawa jest przedmiotem badań prokuratury – uciął dyrektor ds. gospodarczych NIK Sławomir Grzelak. Izba zakończyła kontrolę jeszcze w 2013 roku. Informacja trafiła do określonych organów państwowych. – Informację tę otrzymali również właściwi ministrowie – przyznał. – Ministrowie, którzy byli kontrolowani mieli prawo ustosunkować się do informacji. Otrzymaliśmy je od jednego ministra: gospodarki. Napisał, że zgadza się z NIK, że skuteczność negocjacji była ograniczona wobec braku alternatywnych połączeń międzysystemowych.
Minister gospodarki miał zgodzić się także z końcowymi wnioskami NIK i wykonać zalecenia. – Inna sprawa, że pogłębiona dyskusja ma miejsce na komisjach sejmowych. W tym przypadku nie zwołano takiej komisji, choć istnieje możliwość w trybie niejawnym. Takiego omówienia nie było. Nasza rola się skończyła – zakończył Grzelak.