Trzeba słono zapłacić za to, żeby linie elektroenergetyczne nie kłuły w oko. PSE tłumaczą realia

8 kwietnia 2021, 07:30 Energetyka

Jeśli linie wysokiego napięcia psują widok z okna, to podziemna alternatywa może z kolei uderzyć w portfel. Protesty społeczne przeciwko liniom wysokiego napięcia skłaniają Niemców do tego, żeby zainwestować w podziemne kable. Operator sieci elektroenergetycznej w Polsce, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, zachowuje ostrożność wobec takich pomysłów w trosce o koszty, które musiałyby zostać przeniesione na odbiorców.

Sieć przesyłowa. Fot. Polskie Sieci Elektroenergetyczne
Sieć przesyłowa. Fot. Polskie Sieci Elektroenergetyczne

– Kablowanie linii najwyższych napięć prądu zmiennego, czyli układanie izolowanych przewodów pod ziemią, jest bardzo drogie. Kluczowe jest pytanie, czy odbiorcy energii elektrycznej są gotowi do poniesienia takich kosztów: za inwestycje w infrastrukturę przesyłową płacimy wszyscy w rachunkach. Dlatego linie kablowe prądu zmiennego są wykorzystywane w wyjątkowych przypadkach, gdy znajduje się np. blisko lotniska i nie możliwości budowy połączenia napowietrznego – tłumaczy Beata Jarosz, rzecznik PSE, w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

– Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku linii stałoprądowych, wykorzystywanych np. przy połączeniach międzynarodowych, w tym prowadzonych po dnie morza. Właśnie w takiej technologii powstaje Harmony Link, nowe połączenie między Polską a Litwą, które PSE realizują wspólnie z tamtejszym operatorem Litgrid. W tym przypadku koszty również są wysokie, ale uzasadniają je kwestie techniczne – przede wszystkim możliwość poprowadzenia kabla przez morze czy sama długość kabla. Tak długie połączenie zmiennoprądowe mogłoby być znacznie trudniejsze w realizacji – mówi rozmówczyni BiznesAlert.pl.

– Przewaga skablowanych linii zmiennoprądowych najwyższych napięć tkwi w tym, że nie są widoczne na powierzchni. Nie mają jednak zalet „klasycznych” linii napowietrznych, które łatwiej i szybciej naprawić w przypadku awarii oraz kontrolować ich stan – w przypadku linii podziemnych oznacza to zwykle konieczność rozkopania ziemi – tłumaczy przedstawicielka PSE. – Mniejsza jest także ingerencja w przyrodę: linie podziemne wymagają wykonania głębokich wykopów, a sama budowa jest znacznie bardziej inwazyjna niż w przypadku połączeń napowietrznych, które wymagają wykopów tylko pod fundamenty słupów, a w przypadku stosowania odpowiednich słupów, sięgających ponad korony drzew, nie trzeba wycinać lasów. W przypadku linii podziemnej jest to nie do uniknięcia.

– Dlatego linie napowietrzne najwyższych napięć zdecydowanie przeważają na całym świecie. Nie zmienia to faktu, że w perspektywie wieloletniej wraz ze spadkiem kosztów i rozwojem technologii stałoprądowych linie podziemne mogą zacząć się upowszechniać – konstatuje Beata Jarosz.

Opracował Wojciech Jakóbik

Czy energetyka zejdzie do podziemia w obawie przed protestami? Może być cztery, pięć razy drożej