icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Siemieniuk: To przemysł jest kluczowy, a nie sprzęt, czyli wizyta ministra w USA

Wizyta ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w Stanach Zjednoczonych miała wymiar nie tylko zakupowy, ale przede wszystkim przemysłowy. Jednakże to bardzo dobra wiadomość. Pozyskiwanie takich zdolności jest znacznie ważniejsze niż sam zakup danego efektora – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.

Możliwość współpracy z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym, a przede wszystkim inwestycji oraz transferu technologii jakich Amerykanie mogą dokonać w tym sektorze w Polsce, jest dużą szansą, której nikt w regionie nie ma i nie może nawet o takiej pomarzyć. Jest to jasny przekaz o budowaniu pozycji Polaków na arenie międzynarodowej.

Jest to droga, którą szły takie państwa jak Izrael, Japonia czy Korea Południowa. Dziś widzimy, jakie są tego efekty. Rozwinięte państwa z mocną pozycją w swoich regionach oraz najbardziej zaufane wśród sojuszników Stanów Zjednoczonych. Budowanie takiej pozycji w Europie jest dla Polski bardzo korzystne z kilku względów.

Po pierwsze, pojawia się możliwość zwiększenia sił amerykańskich w Polsce, do 10 tys. żołnierzy. Bezsprzecznie zwiększy to bezpieczeństwo kraju, ale także pozycję w regionie. Amerykanie już teraz przenoszą część logistyki z Niemiec do Polski, tworząc tutaj hub logistyczny wschodniej flanki NATO. Dodatkowo do bazy w Powidzu zostało przeniesionych na stałe dziewiętnaście amerykańskich samolotów tankowania powietrznego.

Po drugie, po okresie rozbrajania się i zwijania przemysłu zbrojeniowego, Europa po rosyjskiej napaści na Ukrainę zaczyna się zbroić na potęgę. Kraje europejskie dokonują wielu zakupów za Atlantykiem. Trzeba pamiętać, że sam zakup danego typu uzbrojenia to tylko 20 procent kosztów w cyklu życia, który liczy średnio 45 lat. Kluczowe są krajowe zdolności serwisowe oraz modernizacyjne, które Amerykanie już planują przekazać Polsce chociażby jeśli chodzi o czołgi Abrams czy artylerię rakietową HIMARS.

Zatrzymam się na chwilę przy tym ostatnim. Mariusz Błaszczak wizytował między innymi zakłady Lockheed Martina w stanie Arkansas, gdzie są produkowane systemy HIMARS. Zapowiedział powstanie centrum produkcyjno-serwisowowego systemu rakietowego HIMARS. Można się tylko domyślać czy dane centrum produkowałoby systemy rakietowe dla innych krajów europejskich, lecz można z dużą dozą prawdopodobieństwa ocenić, że byłyby w nim produkowane systemy dla polskich sił zbrojnych. Zamówienie na ok. 500 systemów rakietowych jest potężnym wyzwaniem nawet dla amerykańskiego przemysłu z dużymi mocami produkcyjnymi. Taka opcja jest korzystna dla obydwu stron. Dla Amerykanów, ponieważ będą mogli realizować zamówienia dla US Army, oraz innych kontrahentów zagranicznych w rozsądnych terminach czasowych. Dla Polski również, ponieważ będzie mogła rozwijać krajowe zdolności w tej dziedzinie oraz część pieniędzy przeznaczonych na HIMARS zostanie w kraju.

Transfer technologii i zdolności przemysłowych to tylko jedna strona medalu. Przede wszystkim to duża szansa na zdobycie pewnych zdolności organizacyjnych od Amerykanów. Pakiet przemysłowy jest bardzo niedocenianym elementem pozyskiwania zdolności. Zazwyczaj są one przyćmione przez zakup samych systemów bojowych, które co prawda robią większe wrażenie i mają większy potencjał medialny, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Chodzi o zdolności organizacyjno-przemysłowe, które właśnie zdobywamy i za kilkanaście lat mogą zaprocentować.

Nie możemy jednak zapomnieć o własnych nakładach w badania, które są drugim elementem składowej całej układanki. Wyżej wymienione Korea Południowa i Izrael przeznaczają na nie powyżej pięć procent PKB, a Szwecja, która posiada koncern SAAB, wrzuca ponad 3,5 procent, co jest jednocześnie najwyższym wynikiem w Unii Europejskiej. Polska w tym czasie przeznacza jedynie 1,7 procent PKB na programy badawcze. Ta liczba jest niewystarczająca, aby móc zrobić wyraźny krok do przodu.

Polska idzie w dobrym kierunku, jednakże musi pamiętać, że otrzymuje jedynie wędkę, a nie całą rybę. Samodzielne łowy, możliwe dzięki darowanemu sprzętowi, muszą być oparte o ciągłość finansową projektów badawczych oraz infrastruktury, także tej przemysłowej. Potencjał mamy bardzo duży, teraz dostajemy wysokiej klasy narzędzia, aby go wykorzystać.

Niemiecka zbrojeniówka nie składa broni i dalej chce utworzyć swój przyczółek na Ukrainie

Wizyta ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka w Stanach Zjednoczonych miała wymiar nie tylko zakupowy, ale przede wszystkim przemysłowy. Jednakże to bardzo dobra wiadomość. Pozyskiwanie takich zdolności jest znacznie ważniejsze niż sam zakup danego efektora – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.

Możliwość współpracy z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym, a przede wszystkim inwestycji oraz transferu technologii jakich Amerykanie mogą dokonać w tym sektorze w Polsce, jest dużą szansą, której nikt w regionie nie ma i nie może nawet o takiej pomarzyć. Jest to jasny przekaz o budowaniu pozycji Polaków na arenie międzynarodowej.

Jest to droga, którą szły takie państwa jak Izrael, Japonia czy Korea Południowa. Dziś widzimy, jakie są tego efekty. Rozwinięte państwa z mocną pozycją w swoich regionach oraz najbardziej zaufane wśród sojuszników Stanów Zjednoczonych. Budowanie takiej pozycji w Europie jest dla Polski bardzo korzystne z kilku względów.

Po pierwsze, pojawia się możliwość zwiększenia sił amerykańskich w Polsce, do 10 tys. żołnierzy. Bezsprzecznie zwiększy to bezpieczeństwo kraju, ale także pozycję w regionie. Amerykanie już teraz przenoszą część logistyki z Niemiec do Polski, tworząc tutaj hub logistyczny wschodniej flanki NATO. Dodatkowo do bazy w Powidzu zostało przeniesionych na stałe dziewiętnaście amerykańskich samolotów tankowania powietrznego.

Po drugie, po okresie rozbrajania się i zwijania przemysłu zbrojeniowego, Europa po rosyjskiej napaści na Ukrainę zaczyna się zbroić na potęgę. Kraje europejskie dokonują wielu zakupów za Atlantykiem. Trzeba pamiętać, że sam zakup danego typu uzbrojenia to tylko 20 procent kosztów w cyklu życia, który liczy średnio 45 lat. Kluczowe są krajowe zdolności serwisowe oraz modernizacyjne, które Amerykanie już planują przekazać Polsce chociażby jeśli chodzi o czołgi Abrams czy artylerię rakietową HIMARS.

Zatrzymam się na chwilę przy tym ostatnim. Mariusz Błaszczak wizytował między innymi zakłady Lockheed Martina w stanie Arkansas, gdzie są produkowane systemy HIMARS. Zapowiedział powstanie centrum produkcyjno-serwisowowego systemu rakietowego HIMARS. Można się tylko domyślać czy dane centrum produkowałoby systemy rakietowe dla innych krajów europejskich, lecz można z dużą dozą prawdopodobieństwa ocenić, że byłyby w nim produkowane systemy dla polskich sił zbrojnych. Zamówienie na ok. 500 systemów rakietowych jest potężnym wyzwaniem nawet dla amerykańskiego przemysłu z dużymi mocami produkcyjnymi. Taka opcja jest korzystna dla obydwu stron. Dla Amerykanów, ponieważ będą mogli realizować zamówienia dla US Army, oraz innych kontrahentów zagranicznych w rozsądnych terminach czasowych. Dla Polski również, ponieważ będzie mogła rozwijać krajowe zdolności w tej dziedzinie oraz część pieniędzy przeznaczonych na HIMARS zostanie w kraju.

Transfer technologii i zdolności przemysłowych to tylko jedna strona medalu. Przede wszystkim to duża szansa na zdobycie pewnych zdolności organizacyjnych od Amerykanów. Pakiet przemysłowy jest bardzo niedocenianym elementem pozyskiwania zdolności. Zazwyczaj są one przyćmione przez zakup samych systemów bojowych, które co prawda robią większe wrażenie i mają większy potencjał medialny, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Chodzi o zdolności organizacyjno-przemysłowe, które właśnie zdobywamy i za kilkanaście lat mogą zaprocentować.

Nie możemy jednak zapomnieć o własnych nakładach w badania, które są drugim elementem składowej całej układanki. Wyżej wymienione Korea Południowa i Izrael przeznaczają na nie powyżej pięć procent PKB, a Szwecja, która posiada koncern SAAB, wrzuca ponad 3,5 procent, co jest jednocześnie najwyższym wynikiem w Unii Europejskiej. Polska w tym czasie przeznacza jedynie 1,7 procent PKB na programy badawcze. Ta liczba jest niewystarczająca, aby móc zrobić wyraźny krok do przodu.

Polska idzie w dobrym kierunku, jednakże musi pamiętać, że otrzymuje jedynie wędkę, a nie całą rybę. Samodzielne łowy, możliwe dzięki darowanemu sprzętowi, muszą być oparte o ciągłość finansową projektów badawczych oraz infrastruktury, także tej przemysłowej. Potencjał mamy bardzo duży, teraz dostajemy wysokiej klasy narzędzia, aby go wykorzystać.

Niemiecka zbrojeniówka nie składa broni i dalej chce utworzyć swój przyczółek na Ukrainie

Najnowsze artykuły