Stachura: Wojna technologiczna zdecyduje kto zostanie półprzewodnikowym kozakiem

28 stycznia 2022, 07:37 Cyberprzestrzeń

Ostatni rok upłynął pod znakiem wojny technologicznej w Azji, gdzie spór o racje toczą Chiny i Tajwan. Ten drugi zdaje sobie sprawę ze swojej pozycji na świecie i robi wszystko, aby jeszcze ją wzmocnić. Tutaj wkracza Unia Europejska, która wreszcie ujrzała widmo zbliżającego się zagrożenia – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.

Chip. Źródło: freepik
Chip. Źródło: freepik

Jeszcze kilka miesięcy temu Unia Europejska nie za bardzo przejmowała się sporem w Cieśninie Tajwańskiej. Kłótnie Chin i Tajwanu zdawały się być troszkę z boku, tak jakby nie dotyczyły Europejczyków. Być może komisarze stwierdzili, że to daleko, inna kultura, poza tym w sprawę angażują się Amerykanie, więc to nie jest ich problem. Otrzeźwienie przyszło dopiero w styczniu 2021 roku, gdy wreszcie otrzymaliśmy jakiś pomysł i zalążek unijnej ustawy o chipach. Mamy więc datę i procenty, tak jak to często bywa w przypadku projektów Unii Europejskiej, ale konkretów jest niewiele. Podobno poczekamy na nie do lutego. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podała listę pięciu obszarów zmian, ale znajdziemy na niej tylko ogólne hasła o innowacyjności i technologii (jeden wyjątek).

Czy Tajwan poczeka na Europę?

Nie, Tajwańczycy nie czekają, i to nie od stycznia 2022 roku, a od wielu lat. Teraz Tajwan będzie promować swoje ziemie jako idealne pod inwestycje zagranicznych dostawców układów scalonych i jednocześnie chce ściągać talenty na wyspę. Rząd na Tajwanie planuje wprowadzenie nowego programu, w ramach którego na wyspie zameldują się zagraniczni inżynierowie i dostawcy sprzętu potrzebnego do produkcji chipów. Rządzący będą również zachęcać rodzime firmy do rozwijania technologii w tych obszarach. Wypracowanie lokalnego łańcucha dostaw może mieć ogromne znaczenie przy wspieraniu rozwoju firm takich jak Taiwan Semiconductor Manufacturing (TSMC), która produkuje większość chipów na świecie, zainstalowanych od telefonów po pojazdy elektryczne.

Ten ruch pokazuje, że stworzenie silnego łańcucha dostaw półprzewodników w kraju stało się priorytetem Tajwanu, po tym jak niedobór chipów sparaliżował globalną produkcję samochodów i elektroniki. Kryzys obnażył podatność gospodarek na niedobory półprzewodników oraz zależność dużej części świata od producentów azjatyckich.

Tajwan podkreśla, że będzie wspierał wysiłki lokalnych firm na rzecz rozwijania wiedzy specjalistycznej o sprzęcie do produkcji półprzewodników. Zabieg ma spowodować, że Tajwańczycy będą mogli więcej wytwarzać lokalnie, a wzmocnienie tej gałęzi może jeszcze mocniej podkreślić ich niezależność od Chin.
Mark Liu, prezes TSMC, czyli jednego z największych producentów półprzewodników na świecie powiedział, że jego firma w najbliższej przyszłości będzie nadal polegać na sprzęcie zaprojektowanym za granicą. Tajwan nie ukrywa, że był w stanie objąć przywództwo technologiczne dzięki bliskiej współpracy z producentami ze Stanów Zjednoczonych, a tzw. know-how Amerykanów, w połączeniu z tanią, szybką i jakościową produkcją Tajwańczyków sprawiły, że to ci drudzy rozdają karty w grze z Chinami. Teraz zaczęli oferować dobre warunki producentom chipów, zachęcają do budowania zakładów i opracowywania najnowocześniejszych technologii na terenie wyspy. Dodatkowo, próbują wspierać i przyciągać talenty inżynierskie.

Prawdopodobnie dojdzie do złagodzenia amerykańskich przepisów imigracyjnych dla osób z odpowiednimi umiejętnościami naukowymi i inżynieryjnymi, aby mogły swobodnie podróżować, pracować i wymieniać wiedzę.

Zagrożeniem pozycji Tajwanu jest strach całego świata przed skutkami pandemii i niedoborów układów scalonych. Kraje zorientowały się, że poleganie na jednym źródle półprzewodników jest nierozsądne i mówić o własnej produkcji. Coraz częściej słyszymy o ambitnych planach Chin, Niemców, Japonii i Stany Zjednoczonych, które chcą budować własne fabryki. Krótko mówiąc, rozpoczął się wyścig o wzmocnienie krajowych produkcji półprzewodników a Tajwan chce już na starcie zająć „pole position”.

Unia Europejska wkracza z legislacją. Czy to się uda?

W drugiej połowie stycznia 2022 roku przewodnicząca Komisji Europejskiej (KE) Ursula von der Leyen ogłosiła nową europejską ustawę o chipach. Stwierdziła, że Europa musi mocno podnieść poprzeczkę w kwestiach rozwoju, produkcji i wykorzystania półprzewodników. Według KE, dostawy mikroprocesorów na Stary Kontynent oznaczają zależność i niepewność, szczególnie w czasie pandemii, która zwiększyła zapotrzebowanie na zaawansowane technologicznie produkty, potrzebne choćby w pracy zdalnej.

Ustawa, która zostanie zaprezentowana na początku lutego, ma zwiększyć produkcję mikroprocesorów w Europie w odpowiedzi na rosnący popyt. Można łatwo dojść do wniosku, że ten ruch ma również zmniejszyć zależność od dostawców spoza Europy.

Udział Europy w światowym rynku półprzewodników wynosi obecnie zaledwie 10 procent a większość dostaw pochodzi od producentów spoza kontynentu. Plan wygląda tak, że państwa europejskie jak najszybciej ruszają z produkcją i do 2030 roku ten wskaźnik wzrasta do 20 procent. Wydaje się, że dziesięć procent wzrostu to nie tak dużo, ale należy pamiętać, że według przewidywań, do tego czasu światowy przerób wzrośnie dwukrotnie. Pomysł jest więc ambitny, zakłada bowiem czterokrotne zwiększenie obecnej produkcji chipów w Europie.

Zadanie, które wyznaczyła sobie Unia, nie jest proste. Budowa nowej fabryki może zająć około dwa lata i należy pamiętać, że teraz tego typu zakłady są droższe niż kilka lat temu i wymagają coraz bardziej zaawansowanej technologii. Trudno liczyć na szybkie rozwiązania w tej sprawie, dlatego tajwański sen o jeździe przed peletonem może jeszcze potrwać. Unia Europejska ma o czym myśleć i musi dążyć do stworzenia równie skutecznego systemu jak wcześniej wspomniana wymiana myśli na linii USA-Tajwan. Amerykanie od dłuższego czasu są aktywni na wyspie, interesują się technologią wyspiarzy i zagrożeniem ze strony Chin. W ten sposób budują zaufanie, które jest niezbędne przy tego rodzaju kooperacji. Pytanie, czy Europa będzie w stanie stworzyć równie skuteczny model.

Rz: Fabryka Intela nie powstanie w Polsce. Powodem jest m.in. miks energetyczny