KOMENTARZ
Piotr Stępiński
Współpracownik BiznesAlert.pl
Wczoraj późnym wieczorem rosyjski minister energetyki Aleksandr Novak oraz jego ukraiński odpowiednik Jurij Prodan wraz z unijnym komisarzem ds. energii Guentherem Oettingerem podpisali porozumienie w sprawie wznowienia dostaw rosyjskiego gazu nad Dniepr. Efektem rozmów było znowelizowanie na okres zimowy obecnego, długoterminowego kontraktu między Gazpromem a Naftogazem.
W świetle przedstawionych na wczorajszej konferencji prasowej danych Gazprom przystał na sprzedaż dla Kijowa minimum 4 mld m3 błękitnego paliwa przy założeniu, że ukraiński Naftogaz będzie płacił z wyprzedzeniem za otrzymany wolumen. Co ciekawe, jak potwierdził Aleksandr Novak w okresie od listopada bieżącego roku do marca przyszłego dostawy gazu będą wyłączone z klauzuli take or pay.
Według przedstawionych przez Oettingera informacji rezultat wczorajszych rozmów jest potwierdzeniem wstępnych wrześniowych ustaleń podczas rundy spotkań w Berlinie. Określono wówczas, iż przez pół roku cena za dostarczany surowiec miała wynosić 385 dolarów za tysiąc m3. Tym bardziej, że przed wczorajszym spotkaniem rosyjskie ministerstwo energetyki stwierdziło, że Rosja nie zmieni swojej pozycji negocjacyjnej w Brukseli, a cena dla Ukrainy ustalona zostanie zgodnie z obowiązującą umową.
Ostatecznie strony zgodziły się na cenę 378 dolarów za 1000 m3 od listopada do grudnia 2014 oraz 365 dolarów od stycznia do marca 2015 roku. Rosjanie zgodzili się na obniżkę wynikającą ze zmiany opłat celnych. Wcześniej Ukraina nie godziła się na takie rozwiązanie w obawie przed możliwością nagłej zmiany zdania i usunięcia rabatu przez Moskwę.
Oprócz ceny punktem spornym, od którego Gazprom uzależniał podpis pod porozumieniem okazała się kwestia uregulowania dotychczasowych należności Naftogazu względem rosyjskiego koncernu wynoszących na chwilę obecną ok. 5,3 mld dolarów. O istocie tej kwestii świadczy opuszczenie przez delegację Gazpromu obrad trójstronnych oraz komentarz Sergieja Kuprijanowa – przedstawiciela rosyjskiego koncernu, który stwierdził, że ,,jak będzie o czym rozmawiać, to wrócimy. Komisja i Ukraina powinny uregulować jeszcze szereg kwestii powiązanych z finansowaniem. I bez tego nie ma sensu przedłużać rozmów w formacie trójstronnym”. Słowa te potwierdził szef Gazpromu Aleksiej Miller mówiąc, że ,,jeśli Komisja porozumie się z Ukrainą to można oczekiwać podpisania odpowiednich dokumentów”.
Można sądzić, że ustępująca Komisja Europejska chciała za wszelką cenę zakończyć rozmowy w dniu dzisiejszym a tym samym zapisać na swoim koncie ,,spektakularny sukces”. Sam Oettinger jeszcze przed ostatecznym rozstrzygnięciem podawał w wątpliwość moment, w którym Unia Europejska będzie gotowa na finansową pomoc Ukrainie w jej gazowych problemach. Pytanie jakie argumenty padły podczas rozmów, które bardzo szybko zmieniły stanowisko UE. Czyżby groźba realizacji zapowiedzi zimowego przerwania dostaw?
Należy pamiętać, że tuż przed rozpoczęciem finalnego etapu rozmów niemiecka kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, iż w przypadku braku gazowego porozumienia, który mógłby powodować zagrożenie dla zachodnich odbiorców gazu z Rosji Ukraina zostanie pozbawiona rewersowych dostaw. Kijów w tej sytuacji nie miał nic do powiedzenia. Jego losy zależały od zewnętrznego finansowania przez UE oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Jak podkreślił Oettinger na wczorajszej konferencji prasowej ,,Korzyścią porozumienia dla Ukrainy jest to, że potwierdza jej rolę jako wiarygodnego partnera w centrum Europy. Ponadto środki z MFW oraz programów UE będą używane do spłaty ukraińskich zobowiązań gazowych.” Co ważne, rząd w Kijowie ma zarezerwowane środki w wysokości 1,451 mld dolarów na rzecz uregulowania części zaległości. Natomiast reszta tzn. ok. 2,7 mld dolarów ma pochodzić z finansowania zewnętrznego i zostać uregulowana do końca roku.
Jednakże nie należy się zachwycać zaprezentowanym kompromisem. Oglądając relację z konferencji prasowej odniosłem wrażenie, że ustępujący przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barrosso przypomniał w zachowaniu przedwojennego premiera Wielkiej Brytanii Neville’a Chamberlaina, który też ogłosił sukces dotyczący negocjacji pokojowych w Monachium. Aczkolwiek pamiętamy z historii jak się to skończyło. Oprócz wzajemnych pochwał zarówno ze strony unijnej jak i rosyjskiej należy odnotować, że efekt berlińskich rozmów jest krótkotrwałym rozwiązaniem.
Można domniemywać, że umowa gazowa podpisana na okres 6 miesięcy to zakup dodatkowego czasu spokoju w sektorze energetycznym w Europie. Co więcej porozumienie brukselskie może być preludium do większej uwertury gazowej na wiosnę. Czy wówczas Gazprom dokona reorientacji swojej ,,zimowej polityki” i zwiększy cenędla Naftohazu? Czy UE oraz MFW będą nadal finansować niewypłacalny rząd nad Dnieprem? Tym bardziej, że wczoraj na posiedzeniu rządu Arsenij Jaceniuk zapowiedział, że cena dla Ukrainy za dostawy rosyjskiego gazu, która zagwarantuje uregulowanie w całości obecnego zadłużenia względem Gazpromu wynosi 286 dolarów. Rosyjski minister energetyki podkreślił, że wysokość cen po marcu 2015 roku nie była przedmiotem rozmów trójstronnych. Ciekawe, czy wspomniane wyżej kalkulacje uwzględniają tereny zbuntowanych republik donieckiej i ługańskiej? Czy też nieoficjalnie ustalono, iż koszty odbudowy Donbasu będą w części finansowane za ukraińskie długi? Tym bardziej, że już w najbliższą niedzielę 2 listopada odbędą się tam wybory i sytuacja może się diametralnie zmienić.
Nie rozwiązano kwestii rewersowych dostaw gazu ze Słowacji, Węgier oraz Polski. Należy mieć w pamięci ostatnie działania Gazpromu na rzecz ograniczenia dostaw rewersowych na Ukrainę. Rosyjska firma ograniczyła do minimum wolumen słany do państw UE udostępniających Ukraińcom swoje rewersy.
Można przypuszczać, iż przemilczanie tej kwestii może stanowić gest dobrej woli Komisji Europejskiej wobec rosyjskiego koncernu. W zamian za tymczasowe rozwiązanie kwestii ukraińskiej być może ustępująca Komisja zaproponowała korzystne dla Rosji rozstrzygnięcie w sprawie gazociągu OPAL. Z punktu widzenia ekonomicznego, krótkotrwałe zwolnienie tej lądowej odnogi Nord Stream z regulacji trzeciego pakietu energetycznego byłoby opłacalne ze względu na możliwość dostarczania dodatkowej ilości gazu do europejskich odbiorców.
Ponadto, obecnie tylko Gazprom chce słać surowiec przez OPAL. Z drugiej zaś strony odkładanie w czasie decyzji Komisji Europejskiej w sprawie rozstrzygnięcia prowadzonego przez nią postępowania antymonopolowego przeciwko Gazpromowi stawia Brukselę w dość kłopotliwym położeniu. Dotychczas ten mechanizm działał sprawnie, czego dowodzą przypadki chociażby Microsoftu czy Google’a. W odniesieniu do Gazpromu ostateczna decyzja została już dwukrotnie przekładana. Werdykt postępowania mający charakter decyzji administracyjnej powinien być wolny od kwestii politycznych i opierać się tylko na zastanym stanie faktycznym. W innym wypadku powstaje wrażenie, że Unia nie jest w stanie egzekwować prawa, które sama stanowi.
Możliwe, że powyższa sytuacja ma drugie dno. Można domniemywać, że w brukselskiej zamrażarce leży kilkuset-stronnicowy dokument, który mógłby wpędzić rosyjski koncern w duże kłopoty finansowe. Dlaczego Komisja Europejska zwleka z jego publikacją? Obawia się konsekwencji ze strony Rosji czy traktuje wyniki śledztwa jako straszak mający zapewnić wywiązanie się Rosjan z uzgodnionego porozumienia?
Czy w obecnej sytuacji istnieje chociażby jedna osoba, która zapewniłaby, że strona rosyjska nie zmieni zdania pod byle pretekstem? Z punktu widzenia ekonomicznego i wizerunkowego Moskwa nie mogłaby pozwolić sobie na tego typu posunięcie. Bolesne sankcje gospodarcze powodujące słabnięcie rosyjskiej waluty (1$=43,6 rubli, 1 euro=55 rubli notowania z dn. 30 października), nieustanne interwencje rosyjskiego Banku Centralnego próbującego ratować jej spadek, odpływ kapitału oraz utrata zaufania od zachodnich odbiorców – to zjawiska, z którymi musi się obecnie zmagać kraj Władimira Putina. ,,Racjonalne szaleństwo” Rosji nie pozwoli na taki ruch.
Obecna, europejska polityka w długiej perspektywie nie przyniesie pozytywnych skutków. Zamiast wspomagać reformy w ukraińskim sektorze energetycznym Bruksela daje pieniądze na spłatę zadłużenia. Jest to przyklejanie łaty na nieszczelny system, który może w krótkim czasie doznać zawału. Kompromis nie był możliwy bez ustępstw Ukrainy. Być może Kijów wycofa pozew przeciwko Gazpromowi z arbitrażu pomimo wyraźnej deklaracji Jaceniuka o jego podtrzymaniu? Europa kupiła pół roku spokoju w sektorze gazowym, cedując odpowiedzialność za dalsze jego losy na nową Komisję Europejską. Podpisany kompromis przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Czy Ukraina zgodziła się na coś jeszcze, o czym nie wiemy?