Świrski: Kolejny cios lobbystów w węgiel

27 kwietnia 2017, 14:00 Energetyka

Wiele wskazuje na to, że polski sektor węglowy powinien przygotować się na kolejny cios, tym razem będzie to przegłosowana przez odpowiednie, europejskie komisje nowa wersja dokumentów referencyjnych określających standardy emisyjne (SO2, pyłów, NOx czy rtęci) czyli tzw. BREF. Ale co tak naprawdę w tym chodzi? Pisze prof. nzw. dr hab. inż Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej i firmy Transition Technologies S.A.

komin zanieczyszczenie

Przy okazji dążenia do wprowadzenia ogólnych standardów w Unii Europejskiej przyjęta została Dyrektywa IED, dotycząca emisji gazów przemysłowych, regulująca sprawę zanieczyszczeń z energetyki ale też i innych przemysłów. Konstrukcja IED zakłada istnienie tzw. Dokumentów Referencyjnych – BREF (zwanych też BAT Najlepszych Dostępnych Technik – Best Avaiable Technologies). BREF/ BAT to opis najlepszych technicznych parametrów w danej dziedzinie, określających między innymi poziom zanieczyszczeń jaki jest osiągalny przez określone (najlepsze w danej chwili na rynku) technologie. Ideą IED jest następnie wymuszenie, aby każda nowobudowana instalacja używała technologii rekomendowanej w BREF/BAT, a tym samym była możliwie najbardziej ekologiczna. Bez spełnienia wymogów IED nie jest możliwe na przykład uzyskanie decyzji środowiskowej, a tym samym nie jest możliwe zbudowanie nowej elektrowni. To co było wskazówką i tak zwanym „best practice” powoli zaciska się w coraz bardziej obudowane, formalnie wymogi i zastępuje krajowe standardy emisyjne. Wymogi BREF/BAT w obecnej wersji są oficjalnymi dokumentami unijnymi, a więc mającymi moc urzędową, a rozszerzając Dyrektywę IED zasady będą dotyczyły nie tylko całkiem nowych, ale również istniejących instalacji. W praktyce tracą rację bytu krajowe standardy, a na ich miejsce wchodzą nowe, o wiele ostrzejsze regulacje IED.

Każdy kij ma dwa końce, tak samo regulacja IED używana przez różne grupy w różnych celach- w szczytnym założeniu budowy czystej Europy i promowaniu najlepszych/najnowocześniejszych (i europejskich) technologii przy budowie nowych elektrowni czy też zakładów produkcyjnych ma niestety efekt uboczny w wyprowadzaniu produkcji (szczególnie tej uciążliwej) poza Unię Europejską. Nikt więc nie produkuje już cementu ani uciążliwych dla środowiska chemikaliów w Europie, bo koszt spełnienia BREF jest niebotyczny, a koncerny wolą lokować swoje fabryki w przyjaznych dla inwestorów krajach trzeciego świata, o małych wymogach ekologicznych. Dla energetyki, którą jednak wciąż trudno wynieść poza dany kraj, IED jest oczywiście polem do wszechobecnego lobbingu, bo zmiana kilku cyferek w BAT może oznaczać konieczność stosowania zupełnie innych, referencyjnych technologii – i właśnie tak dzieje się ostatnio.

O co więc chodzi w obecnym głosowaniu? Walka w nowym BREF toczy się o zapisy dotyczące emisji NOx. Więcej można przeczytać tutaj. W starych, „najlepszych technologiach” poziomem emisji dla większych instalacji energetycznych (powyżej 50 MW) było 90-200 mg NOx/m3 dla istniejących i 50-200 mg NOX/m3 dla nowych bloków. Teraz nowa propozycja zaostrza BAT do 85-150 mg NOx/m3. Pozornie nieznacznie i w dobrym, ekologicznym kierunku natomiast w praktyce oznacza to przejście od tańszych technologii (niekatalityczne odazotowanie SNCR) do tych droższych (selektywne katalityczne odazotowanie SCR).

Proponowane jest też równolegle zaostrzenie limitów na 40-150 mg/m3 dla dużych bloków spalających biomasę. Właściwie nie można się czepiać, bo wydaje się, że są to kosmetyczne i postępowe zmiany, ale patrząc z punktu widzenia inwestycji jest to coś, co znowu dobija elektrownie węglowe, które de facto przyzwyczaiły się już do, proponowanego od wielu miesięcy w BREF, ograniczania związków rtęci (co w praktyce wymaga dobudowania układów wprowadzania aktywowanego węgla do spalin i zabudowy filtrów workowych) a tu znów, na ostatnich metrach głosowania, pojawia się nowa poprawka dotycząca NOx i w wielu obiektach na horyzoncie prawdopodobne będą wymiany instalacji wtórego odazotowania. Węgiel (w starych i nowych elektrowniach) znowu będzie kosztował więcej, a jeśli w ciągu 4 lat od ogłoszenia nowych zasad- czyli gdzieś około 2021 r- nie przystosuje się do nowych norm będzie musiał być zamknięty.

Niestety nie zgodzę się do końca z triumfalistycznym tonem w artykule opublikowanym przez BiznesAlert.pl o końcu energetyki węglowej i udowadnianiem, że właśnie te nowe regulacje NOx w BREF uratują świat. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że to kolejny przejaw lobbystycznego świata, w którym widzimy czasami źdźbło, a omijamy cała belkę. Na dowód pokazuję poniższe rysunki, które można znaleźć dowolnie w internecie klikając we frazę „globalna emisja NOx”.

Emisja NOx Polska

Emisja europejska NOx w podziale na sektory

Jak widać energetyka wcale nie jest tym głównym „mordercą” NOx-owym, a ma udział przynajmniej analogiczny jak nie mniejszy niż transport. To właśnie spaliny naszych samochodów odpowiedzialne są za dramatyczne przekroczenia zanieczyszczeń w naszych miastach. Zmniejszenie limitów NOx w nowych BREF ma znaczenie kosmetyczne (aczkolwiek kluczowe kosztowo, bo wymagają nowych, droższych technologii) natomiast pozostaną niezauważone dla naszego zdrowia. Natomiast jakoś nie widać ani chęci zajęcia się problemem NOx ze spalin samochodowych, które jak pokazała sprawa koncernu VW są podawane niewłaściwie w specyfikacji producentów, a więc pewnie i niedoszacowane na wykresach jak powyżej. Nie widzę opracowań liczących głośno osoby tracące życie w Europie na skutek zanieczyszczeń w transporcie ani silnego lobowania za rygorystycznym zmniejszaniem norm dla silników samochodowych.

No cóż – prawdopodobnie jest tak jak w starym powiedzeniu o szczurze i chomiku. Ten pierwszy z zazdrością patrzy na chomikową klatkę z zabawkami i przepełnioną jedzeniem i pyta: „Jak to jest – mamy takie same futerko, wyglądamy dość podobnie – dlaczego Ciebie kochają a mnie nienawidzą? „Proste” – odpowiada chomik – „Masz słaby PR”. Podobnie jest we współczesnym świecie- dobry PR łatwo jest kupić za dobre pieniądze – wiec już chyba wiemy dlaczego 28 kwietnia będą głosowane nowe zaostrzenia norm dla węgla. Paradoksalnie – cała nadzieja w Niemczech, bo ich sektor starych elektrowni węglowych jakoś też nie chce się tak przystosować do tych ekologicznych założeń.