KOMENTARZ
Konrad Świrski
prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski,
Transition Technologies SA
Ulubiony bohater filmów akcji – Indiana Jones w drugiej części kultowych filmów od samego początku wpada w poważne kłopoty. Uciekając z jakiejś chińskiej awantury wskakuje do samolotu, który przemierza azjatyckie przestrzenie i w pewnym momencie znajduje się gdzieś na północy Indii wśród górskich szczytów.
Wydawałoby się, że wszystko jest w porządku i można przez chwilę odpocząć, gdy nagle piloci szybko przechodzą przez kabinę pasażerów, wkładają spadochrony, otwierają tylne drzwi … i po prostu skaczą w chmury. Samolot leci dalej, ale jak się okazuje nie ma już paliwa, a innych spadochronów także brak. Indiana zostaje więc na pokładzie samolotu z wyłączonymi silnikami z wolna pikującego w ścianę góry, w towarzystwie rozhisteryzowanej blondynki w szpilkach i rezolutnego, chińskiego 10-latka. Czas ucieka, a góra coraz bliżej.
Zdawkowa informacja przemknęła w porannych newsach i wiadomościach– łotewska prezydencja Unii Europejskiej doprowadziła do porozumienia w sprawie MSR (Market Stability Reserve). Właściwie brzmi to nawet optymistycznie, bo ładnie kiedy państwa w Europie dochodzą do porozumienia, drobny szczegół, że jeśli chodzi o nas to w żadnym wypadku nie byliśmy za, ale jak widać do końca nikt nas nie pytał. MSR jest bowiem największym wrogiem energetyki węglowej i górnictwa węgla kamiennego, pozwala bowiem swobodnie i arbitralnie wycofywać z rynku pozwolenia emisyjne (EUA) na emisję CO2. Europejski rynek emisji (ETS) jest bowiem tak skonstruowany, że ma mieć postać wolnego handlu (swobodnie kupować i sprzedawać certyfikaty mogą wszyscy, a cena ma być wypadkowa czystej gry rynkowej podaż-popyt), ale z MSR jest takim trochę wolnym rynkiem ze sterowaniem, bo w swoich założeniach MSR ma zapewniać utrzymanie cen pozwoleń na wymaganym (czytaj wysokim) poziomie.
Ponieważ cały czas globalna konsumpcja energii w Europie jest niższa niż była prognozowana (zarówno z powodu coraz większej energoefektywności urządzeń jak i prozaicznie z powodu wyprowadzania produkcji do Chin i innych krajów), certyfikatów CO2 na rynku jest dużo, a więc ich cena jest niska (ok 7 EUR za tonę CO2). Rozwiązaniem jest wiec MSR i arbitralne usuwanie „nadmiarowych” pozwoleń – na dzień dzisiejszy szacuje się, że jest ich około 2 mld ton (certyfikaty EUA) za dużo , optymalnie (wg zwolenników wysokich cen za CO2) powinno być max. 400 – 600 mln. MSR od początku był największym problemem dla Polski, bo widać było jak na dłoni, że to prosty system do podbijania cen pozwoleń (prognozuje się że do min 27-30 Eur/tonę) co odpowiednio zwiększy nasze obciążenia związane z Pakietem Klimatycznym o kilka razy. Stanowisko Polski było więc dalekie od „chęci porozumienia”, a nawet w sposób bezpośredni stworzyło coś co się nazywa „mniejszością blokującą”, aby przynajmniej nie wprowadzać MSR szybciej niż potrzeba (wg konkluzji z 2014 miały istnieć nie wcześniej niż 2021) (wcześniej pisałem na ten temat tutaj)
Klęska polskiej „mniejszości blokującej” nastąpiła nagle. Czesi będący do niedawna z nami, ostatnio przeszli na „zieloną” stronę czystej Europy i zostali przekonani do Łotewskiej propozycji, aby MSR wystartował od stycznia 2019. Wydaje się, że łotewski sukces jest przesadzony i kolejne regulacje zostaną wprowadzone – ich szczegóły podaję za portalami anglojęzycznymi łotewskiej prezydencjitutaj, żeby nie było wątpliwości w interpretacji:
• starting date (1 January 2019)
• „backloaded” allowances (the 900 million allowances whose auctioning was postposed from the years 2014-2016 until 2019-2020) will be placed on the market reserve
• unallocated allowances transferred directly to the market reserve in 2020 and future usage to be considered under wider ETS review
• EU ETS and MSR review to take into account carbon leakage and competitiveness aspects, as well employment and GDP related issues
Jak widać – wszystko jest pozamiatane. MSR wchodzi w życie i dodatkowo dostaje do siebie drobne 900 mln ton pozwoleń z tzw. backloadingu (wycofane pozwolenia z lat przed 2013, które miały być przeniesione na lata 2019-2020 – a jak widać nie będą). Ceny pozwoleń będą mogły być swobodnie podniesione w górę (już bez żadnej możliwości interwencji ze strony państw bo to jest decyzja suwerenna komisji od MSR). Na osłodę i dla komunikatów PR-owych pozostaje ostatni punkt, który można obwieścić jako sukces – że europejski system handlu emisjami będzie bacznie przyglądał się „carbon leakage” – wyprowadzaniu przemysłu na zewnątrz oraz wpływowi rynku pozwoleń na rozwój państw i problemy z zatrudnieniem. Jest wiec super, bo górnicy z zamykanych kopalń węgla kamiennego (jest to już przesądzone w kolejnych 5, a dramatycznie gwałtowne w następnych 5 latach) będą mogli napisać memorandum lub też zostanie zatrudniona firma konsultingowa do wykonania szczegółowego opracowania. Niestety… sytuacja naprawdę staje się ciężka i warto spojrzeć prawdzie w oczy. Walka o zachowanie dotychczasowego polskiego energy-mix jest przegrana, energetyka węglowa powoli idzie w odstawkę, wszelkie nowe modernizacje po 2019 (a będzie wycofywanych sporo bloków) muszą być oparte o gaz, energię jądrową i coraz więcej OZE. Jeśli mówi się A to zwykle po tym następuje kolejna litera alfabetu – wiec też oznacza to gwałtowne zmiany w górnictwie oraz gwałtowne zmiany w sektorze energetycznym i u pracowników koncernów. Warto chyba im to zawczasu powiedzieć, a przy okazji też planować przyszłe budżety naszego kraju z mocnym kawałkiem związanym z nowymi inwestycjami (poza węglem) i pewnie zwiększonym importem gazu.
No cóż… Indiana Jones też miał problem. Ale szybko udało mu się znaleźć na pokładzie samolotu nadmuchiwany ponton, szybko zapakować do niego nerwową blondynkę i chłopca, wypchnąć to wszystko z samolotu i spokojnie wylądować na lodowcu. Może i trudne, ale daje się zrobić. Tylko pytanie do decydentów czy w tym naszym energetycznym filmie biorą rolę Indiany Jonesa czy też skaczących wcześniej pilotów.