KOMENTARZ
Konrad Szymański
Poseł do Parlamentu Europejskiego (ECR)
Jest wielki gest poluzowania polityki klimatycznej, nowego otwarcia Komisji Europejskiej na żądania środowisk przemysłowych Anglii, Niemiec i Francji. Otwarcie na energetykę jądrową, na energetykę gazową. Odejście od sztywnych celów efektywności jest też poluzowaniem. A jeśli tak – to dlaczego nie uwzględnia się polskich oczekiwań – pozostawienia w spokoju cen emisji CO2, ostrożnego podwyższania celu emisyjnego i dalszego poluzowania polityki klimatycznej?
Faktem jest, że w UE obowiązują wyśrubowane normy polityki klimatycznej, przyjęte jako cel przez Radę Europejską 30 – 31 października 2009 r. Zwłaszcza obniżenie emisji CO2 do co najmniej 80 – 95 proc. w roku 2050 ( w porównaniu z poziomem z 1990 r.) . Ale to są decyzje polityczne. Są oprócz tego decyzje natury technologicznej, wg., których taka czy inna norma musi być w danym terminie osiągnięta. Zgodnie poziomem ustalonym przez KE, a może nawet wyższym. Bo bez tych kolejnych norm nie będzie można osiągnąć generalnych celów z 2009 r. Pewne standardy są wynikiem porozumienia globalnego a założona w propozycjach Komisji Europejskiej redukcja emisji o 20 proc. do roku 2020 w stosunku do roku 1990 (średnio dla całej Unii Europejskiej) była dla nas bezpieczna. Takie stanowisko prezentował prezydent Lech Kaczyński podczas Rady Europejskiej, która odbyła się w dniach 8-9 marca 2007 roku w Brukseli.
Dyskusja na temat polityki klimatyczno-energetycznej należy do polityków, tu jest cała teoria, która ma swoje założenia dotyczące ocieplenia klimatu i czy to jest proces, który można odwrócić. Świat naukowy nie jest w tej materii jednomyślny, różne aspekty teorii ocieplenia klimatu są podważane. Wybór należy do polityków. Do nich należy też decyzja, jak podzielić koszty polityki ochrony klimatu, bo dotychczas koszty są rozłożone bardzo niesprawiedliwie. Zakładając nawet, że polityka ochrony klimatu jest słuszna, to nie znaczy, że trzeba się godzić na każde koszty i na każde ich wyliczenie, na niesprawiedliwy podział obciążeń. Sama UE bierze na siebie za dużo, w relacji do reszty świata, a w ramach Unii koszty też nie są rozłożone sprawiedliwie.
Jeśli chodzi o politykę energetyczną Unii Europejskiej, zwróciłbym m. in. uwagę na destrukcyjną rolę przepisu penalizującego węgiel, jako nośnik energii. Ale mam też na uwadze aspekt szerszy. Po pierwsze w UE jest bardzo trudno prowadzić działalność eksploracyjną, poszukiwawczą, jeśli chodzi o gaz czy inne paliwa kopalne ze względu na środowisko. Tymczasem na rynkach światowych jest wielu graczy, którym opłaca się przesyłać tysiące kilometrów węgiel i inne surowce naturalne do Europy. W naszej części świata z uwagi na środowisko można zbudować supermarket, ale już z trudem autostradę. Poważne inwestycje energetyczne są praktycznie zakazane. Po drugie – problem o wiele bardziej strategiczny – mamy kryzys w inwestycjach energetycznych włącznie z gazem. Chodzi tu nie tylko o odnawialne źródła energii, gdzie zaczęły się olbrzymie problemy. Znacznie bardziej jest niebezpieczny fakt, że nie inwestuje się w ogóle w energetykę. Przy tym poziomie niepewności, który się bierze m.in. z uwagi na standardy polityki klimatycznej, banki nie są chętne, aby kredytować inwestycje w sektor energii, w jego modernizację. Także na skutek niepewności otoczenia regulacyjnego. Dlatego bezpieczeństwo energetyczne w UE wymaga obecnie odejścia od czysto rynkowego postrzegania tego sektora. Oparcia inwestycji w energię na mechanizmach tylko rynkowych.
Tak, więc, z jednej strony mamy w Unii pewną koniunkturę na zmiany polegające na uelastycznieniu polityki klimatycznej i przyznaniu się do błędu, że sztywne cele polityki klimatycznej nie przynoszą spodziewanych efektów. Nie wszystkie kraje mają taki sam potencjał energii odnawialnej. Te obszary przemysłu, które są objęte ograniczeniami polityki klimatycznej są najbardziej innowacyjne energetycznie z punktu widzenia technologii. Oczekiwanie, że te obszary zrobią jeszcze coś, oznacza, że muszą się zlikwidować, bo dalszych możliwości technicznych nie ma. Nawet gdyby były nieograniczone środki. Efekt będzie taki, że kolejne branże i zakłady przeniosą się do USA, albo na Ukrainę czy do Białorusi.
Jest gest pewnego poluzowania polityki klimatycznej, pewnego nowego otwarcia Komisji Europejskiej w reakcji na krytykę kierowaną przez środowiska przemysłowe Anglii, Niemiec i Francji. To jest otwarcie na energetykę jądrową, w jakimś stopniu otwarcie na energetykę gazową. Odejście od sztywnych celów efektywności jest też poluzowaniem polityki klimatycznej. I skoro można zrobić ten olbrzymi gest wobec Anglików, Francuzów i Niemców, to można też uwzględnić polskie oczekiwania – pozostawienie w spokoju cen emisji CO2, ostrożne podwyższanie celu emisyjnego i dalsze poluzowanie sztywnej polityki klimatycznej. Polskie postulaty na razie pozostają w sferze koncepcji. Tymczasem chodzi też o takie nowe zdefiniowanie celów efektywności energetycznej i wzrostu energetyki odnawialnej., by każdy z krajów mógł wykorzystać swój potencjał i swoje zasoby. Rozbieżności interesów to w Unii rutyna, ale polityka klimatyczna znacznie ponad to wykracza. Dla Polski dotyka sensu istnienia naszej energetyki, która musi wykorzystywać potencjał zasobów własnych, czyli węgla brunatnego i kamiennego, dotyka funkcjonowania w Polsce wszystkich branż energochłonnych. A są one jedną z podstaw dla naszej gospodarki.
Tekst wystąpienia na spotkaniu w Klubie Ronina 25 kwietnia 2014 r. (stenogram).
Europoseł Konrad Szymański był członkiem Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii w PE. W ubiegłym roku otrzymał nominację w kategorii Europosła Roku 2013 od „Parliament Magazine”. Polski europoseł, należący do frakcji Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, został wyróżniony w dziedzinie energii: za podnoszenie kwestii bezpieczeństwa energetycznego, roli energii dla konkurencyjności, wysokich cen energii w Europie i sprawiedliwego dzielenia kosztów polityki klimatycznej.