„Exen” Wodziński: Ukraińcy potrzebują dronów i aut (ROZMOWA)

30 stycznia 2024, 07:25 Bezpieczeństwo

Na miejscu gdy rozmawiam z żołnierzami to pierwszą potrzebą nie jest jedzenie, leki czy ubrania. Chociaż wiadomo, że i to trzeba im dostarczać. To czego potrzebują na już, w dużej ilości to auta i drony. Od wielu miesięcy słyszę prośby o dostarczenie tych dwóch rzeczy – mówi Mateusz „Exen” Wodziński, dostarczający samochody terenowe Ukrainie, w rozmowie z BiznesAlert.pl

Toyota RAV4 2012, 176. samochód dostarczony na front. Źródło: Mateusz Wodziński

  • Akcję rozpocząłem w czerwcu 2022 roku, na początku zawiozłem i podarowałem swoją prywatną terenówkę.
  • Dostarczenie pierwszych stu aut zajęło nam równo rok, drugie sto zawieźliśmy w pół roku. Zwiększyliśmy tempo dwukrotnie.
  • To czego potrzebują [żołnierze] na już, to w dużej ilości auta i drony. 

BiznesAlert.pl: Skąd wziął się pomysł na dostarczanie ukraińskim żołnierzom samochodów terenowych?

Mateusz „Exen” Wodziński: Akcję rozpocząłem w czerwcu 2022 roku, na początku zawiozłem i podarowałem swoją prywatną terenówkę. Wcześniej zastanawiałem się jak ja mogę pomóc broniącej się Ukrainie. Oglądając materiały z wojny zobaczyłem, że teren jest bardzo podobny do tego na którym ja mieszkam, czyli wschodu Polski przy granicy z Białorusią. Na terenówkach trochę się znam, i pomyślałem, że będą one istotne na wojnie. Na początku nie było to takie oczywiste, zacząłem działać w wakacje, podczas suchych miesięcy. Wtedy można tam przemieszczać się nawet zwykłymi samochodami. Wiosną, jesienią i zimą wszędzie jest błoto, inne samochody się zakopują. Stąd zapotrzebowanie na terenówki. Bez nich trudno jest żołnierzom prowadzić działania.

Ile samochodów Pan dostarczył?

Zawieźliśmy już 205 pojazdów. Kolejne są już kupione, tylko je przygotowujemy. Część jest u mechanika, część czeka na wyjazd. Dostarczenie pierwszych stu aut zajęło nam równo rok, drugie sto zawieźliśmy w pół roku. Zwiększyliśmy tempo dwukrotnie. Mogliśmy to osiągnąć dzięki mocnemu rozwojowi akcji.

Terenówki zmierzające na front. Źródło: Mateusz Wodziński

W jaki sposób auta są przygotowywane przed zawiezieniem ich na Ukrainę?

Pierwszym krokiem jest wybór i zakup auta. Na tym etapie ważne jest by było jak najsprawniejsze technicznie. Następnie trafia do mechanika, który dokonuje niezbędnych napraw. Terenówki, które wozimy muszą być niezawodne i zdolne do wytrzymania ciężkich, frontowych warunków. Samochody również malujemy i zmieniamy opony na terenowe. W przypadku zimy zawozimy je na oponach zimowych, te terenowe są w bagażnikach. Żołnierze sami wymieniają je w zależności od potrzeb.

Czy oprócz samochodów dostarcza Pan również inne zaopatrzenie?

Sam zajmuje się tylko terenówkami. Czasem jednak ktoś poprosi mnie o zawiezienie sprzętu. Ostatnio była taka sytuacja z agregatami prądotwórczymi. Nie widzę w tym żadnego problemu, i tak wozimy tam samochody, możemy wziąć i agregaty. W najbliższym czasie zabierzemy narzędzia do 26. brygady artylerii. Będą ich używać do naprawy Krabów w terenie. Zawsze gdy wiozę jakiś dodatkowy sprzęt to do jednostek sprawdzonych, takich w których będzie on wykorzystywany by pomóc żołnierzom. Przy organizacji pomocy ważne jest by wiedzieć gdzie, i po co, ona trafia.

Nie zabieram pomocy humanitarnej jak leki czy jedzenie. Są organizacje, które się tym zajmują, a wiąże się ona z licznymi komplikacjami. Moim priorytetem jest dostarczenie żołnierzom sprawnych terenówek na front. Zawsze najskuteczniej jest skupić się na jednej rzeczy.

Ile osób jest zaangażowanych w akcję dostarczania samochodów?

Mam grupę stałych współpracowników. To jednak nie jest tak, że działają codziennie. Co jakiś czas któryś z nich ze mną jeździ. Jest to sześć osób. Nie wliczam w to mechaników, korzystam z usług różnych specjalistów tego typu, mających warsztaty w różnych miejscach w Polsce.

 

Terenówka nr. 112. Źródło: Mateusz Wodziński

Jak można wesprzeć akcje?

`Na samym początku założyłem zbiórkę, i tylko przez nią zbieram pieniądze na terenówki. Można ją znaleźć na pomagam.pl i nazywa się terenówki na front. Prawie dwanaście tysięcy osób wpłaciło na nią pieniądze. Za pomocą tej strony można prześledzić jakie auta zostały zakupione i gdzie zostały zawiezione. Zamieszczam tam również zdjęcia.

Wiele osób pomagających Ukrainie mówi o trudnościach administracyjnych, które pojawiły się ostatnimi czasy. Pan też ich doświadczył?

Niestety tak. Miewam spore problemy z celnikami, głównie ukraińskimi. Myślę, że 98 procent przeszkód, które napotykam to właśnie z tą służbą. Na Ukrainie wprowadzono nowe przepisy, w teorii, aby walczyć z korupcją. Wprowadzają one nową, elektroniczną, deklarację. Wcześniej wystarczyło pismo z jednostki lub fundacji. W praktyce wygląda to tak, że na granicy są dwa stanowiska, w których można dopełnić formalności. Zdarza się tak, że na jednym z nich zastosowanie mają stare przepisy, a na drugim nowe. Argumentacja, że mamy nowe dokumenty niekoniecznie trafia do celnika. Tak naprawdę to, które przepisy mają zastosowanie zależy od celnika na którego się trafi.

Jak już dojadę, ze strony wojskowych nie doświadczam problemów.

Czego najbardziej brakuje żołnierzom?

Na miejscu gdy rozmawiam z żołnierzami to pierwszą potrzebą nie jest jedzenie, leki czy ubrania. Chociaż wiadomo, że i to trzeba im dostarczać. To czego potrzebują na już, to w dużej ilości auta i drony. Od wielu miesięcy słyszę prośby o dostarczenie tych dwóch rzeczy. Nawiązując do sytuacji na granicy, jeżeli jest zapotrzebowanie na samochody to uważam, że Ukraina powinna ułatwić wwiezienie terenówek i dronów, a nie to utrudniać.

Link do zbiórki.

Rozmawiał Marcin Karwowski

Piasecka: Szum generatorów to dźwięk minionej zimy na Ukrainie (ROZMOWA)