BezpieczeństwoWszystko

Tovmasyan: Scenariusz dla konfliktu w Karabachu jest pisany w Moskwie i Ankarze

Siły specjalne Azerbejdżanu

KOMENTARZ

Petros Tovmasyan

prawnik, politolog, prezes Instytutu Pracy i Edukacji, wyemigrował z Armenii w 1996 roku. 

W sobotę mieliśmy do czynienia z najpoważniejszym i najbardziej krwawym od 1994 roku starciem wojsk azerbejdżańsko-armeńskich od 1994 roku. Jednak nie było to zdarzenie niespodziewane, od kilku miesięcy w regionie sytuacja jest coraz bardziej napięta, prezydent Azerbejdżanu nie pojawiał się także na rozmowach Grupy Mińskiej – wyspecjalizowanej komórki, utworzonej w 1992 roku przez OBWE w celu rozwiązania konfliktu azersko-ormiańskiego w rejonie Górskiego Karabachu.

Faktem jest też, że od jakiegoś czasu w większym stopniu to Ilham Alijew jest panem tego konfliktu, Baku podejmuje decyzje o łamaniu porozumień i ogłaszaniu na nowo zawieszenia broni, zależnie od potrzeb polityki wewnętrznej. Niemniej sobotnie zdarzenia nie przypominają już rytualnych aktów przygranicznego terroru – są niestety czymś więcej i to nam każe intensywniej się nad nimi pochylić, bo mogą zwiastować poważny konflikt. Strona armeńska jak zawsze próbuje działać poprzez nawoływanie się do opinii międzynarodowej i zgłaszania kolejnych przypadków złamania prawa międzynarodowego, militarnie ogranicza się do utrzymywania pozycji. W niedzielę rano armia Górnego Karabachu odzyskała utracone wcześniej (do czego strona armeńska nie chciała się przyznać) pozycje w północnym Karabachu.

Źródła międzynarodowe donosiły w sobotę wieczorem, że Alijew (podobno po rozmowie z Erdoganem) ogłosił zawieszenie broni, i od razu następne dnia w niedzielę o 12.00 czasu polskiego rozpoczął bombardowanie cywilnych obiektów w Regionie Martakert w północnym Karabachu. Co ponownie potwierdziło, że tym razem nie ma mowy o rytualnym łamaniu zawieszenia broni. Rosyjskojęzyczne źródła zbliżone do Baku rozpowszechniają informacje o tym, że „zielone ludzki” z Ukrainy przenoszą do Karabachu i będą walczyć po stronie armeńskiej, dążąc do zaognienia konfliktu, oczywiście nie jesteśmy w stanie tego faktu zweryfikować – niemniej można przypuszczać, że tego rodzaju informacje będą wykorzystywane przez Baku do tłumaczenia opinii międzynarodowej kolejnych aktów agresji.

Warto też wspomnieć o roli Turcji, wcześniej dość chłodne stosunki Erdogana z Alijewem – znacznie się polepszyły po wybuchu rosyjsko-tureckiego napięcia. Baku, które z powodu rekordowo niskich cen ropy ma poważne problemy gospodarcze, musi też dużo bardziej liczyć się ze wsparciem „starszego brata”. Jak zatem można zauważyć elementy układanki od jakiegoś czasu układały się w scenariusz zaostrzenia konfliktu.

Oczywiście nie można zapomnieć najważniejszym aktorze tych wydarzeń – samozwańczym gołębiu pokoju w regionie, czyli Federacji Rosyjskiej. Politolodzy armeńscy, niezwiązani z obecnym rządem twierdzą, że konflikt jest kolejnym odcinakiem operacji mających na celu pokazania światowej opinii publicznej, że bez udziału Moskwy nie można zapewnić pokoju w regionie (podobnie jak ma to miejsce w Syrii). Rosja zyskuje w tym konflikcie na kilku płaszczyznach. Po pierwsze wzrasta sprzedaż rosyjskiej broni, za pomocą której walczą obie wrogie armie. Osłabia tendencje antyrosyjskie w Armenii, wojna zniweczy planowane od miesięcy demonstracje opozycji wobec prezydenta Sakrisjana, społeczeństwo zapomni o codziennych troskach (związanych z cenami rosyjskiego gazu czy energii elektrycznej) i skupi się na obronie Karabachu.

Wreszcie konflikt pozwoli Putinowi jeszcze raz zaistnieć jako adwokata pokoju, możliwe nawet, że z udziałem rosyjskiej armii – czego tak naprawdę nie chcą nawet najbardziej prorosyjscy politycy w Erewaniu, bo oznacza to realnie utratę także tej cząstki niezależności, jaką mają teraz. Nie można mieć złudzeń, spokoju w Karabachu już nie będzie, w Ankarze i Moskwie pisze się właśnie nowe scenariusze dla regionu i ani Azerowie, ani Ormianie nie wyjdą na tym najlepiej.


Powiązane artykuły

Mahda: Plan Trumpa na pokój w Ukrainie to krok do przodu i dwa w tył

– Donald Trump nie ma, nie miał i raczej nie będzie miał planu zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, który zakładałby jego rzeczywisty,...
Bojowy wóz piechoty ASCOD 2 oferowany państwom bałtyckim, foto: gdls.com

Brytyjski Ajax w grze o polski kontrakt na ciężki bojowy wóz piechoty

Polska rozważa zakup 700 ciężkich bojowych wozów piechoty. Mają one uzupełnić lub częściowo zastąpić obecne konstrukcje. Do grona zagranicznych oferentów...
Prezydent USA Donald Trump przemawia podczas wydarzenia w Centrum Sztuk Widowiskowych im. Johna F. Kennedy'ego w Waszyngtonie, D.C., USA. PAP/EPA

USA nie przewidują rychłego końca wojny po szczycie Trump-Putin

Sekretarz stanu USA Marco Rubio nie spodziewa się rychłego zakończenia inwazji Rosji na Ukrainę. – Kompleksowe rozwiązanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego zajmie...

Udostępnij:

Facebook X X X