– Na ponad rok przed wyruszeniem pierwszych pasażerów w podróż składami Pendolino coraz więcej wskazuje na to, że te nowoczesne pociągi staną się raczej wstydem i symbolem bezsensownych decyzji podejmowanych na polskiej kolei – pisze na łamach magazynu „Z Biegiem Szyn” ekspert od rynku kolejowego Karol Trammer.
Autor przypomina „komedię omyłek” wokół zakupu szybkiego pociągu, począwszy od 2010 r. Wówczas to – pisze Trammer – wyszło na jaw, że spółka PKP Intercity zamawia pociągi Pendolino pozbawione mechanizmu wychylnego nadwozia, a więc pozbawione kluczowej technologii standardowo stosowanej w pociągach tej rodziny.
– Na części odcinków, o które planowana sieć połączeń Express Intercity Premium została rozszerzona na początku 2013 r., superszybkie składy jechać będą w tempie osiąganym przez pociągi pospieszne przed kilkunastoma laty. Przykładowo z Katowic do Bielska-Białej pociąg Express Intercity Premium jechać ma „około 50 minut”, czyli… o trzy minuty szybciej niż pociąg pospieszny „Soła”, który w 1995 r. odcinek z Katowic do Bielska-Białej pokonywał w 53 minuty. Tabor koncernu Alstom – kupowany za miliardy, by osiągać 250 km/h – z Katowic do Bielska-Białej pojedzie z prędkością handlową wynoszącą 66,4 km/h – wylicza ekspert.
– Z Krakowa do Warszawy pseudolino jechać ma „około 2 godzin 15 minut”, czyli 20 minut szybciej niż pociągi ekspresowe i Intercity, które w 1995 r. relację z Krakowa Głównego do Warszawy Centralnej pokonywały – przy prędkości maksymalnej 160 km/h – w 2 godziny 35 minut – pisze Karol Trammer.
Jak ocenia ekspert, jedynym ciągiem, który daje szanse na przekroczenie przez Pendolino prędkości 200 km/h, jest posiadająca odpowiednią geometrię Centralna Magistrala Kolejowa łącząca Warszawę z południem Polski. Osiągnięcie tej szybkości wymaga jednak prac w zakresie energetyki, systemów sterowania ruchem oraz budowy skrzyżowań bezkolizyjnych, których jednak nie uda się zakończyć do inauguracji połączeń Express Intercity Premium pod koniec przyszłego roku.
Źródło: Dziennik Opinii