Turkish Stream ma klienta w UE. Węgry wspierają Gazprom w grze o Bałkany

9 października 2017, 07:00 Alert

Prorządowy dziennik turecki Daily Sabah podaje, że Węgry jako pierwsze zgłosiły zainteresowanie dostawami gazu z Rosji przez Turcję za pomocą gazociągu Turkish Stream oficjalnie zwanego TurkStream.

fot. Gazprom

Węgry uzasadniają europejską odnogę

Zgłoszenie pojawiło się po publikacji oceny oddziaływania na środowisko (EIA) projektu. Zakłada on budowę gazociągu z Rosji do Turcji przez Morze Czarne o przepustowości 15,75 mld m sześc. z możliwością budowy drugiej nitki o analogicznej mocy w razie pojawienia się zainteresowania dostawami w Unii Europejskiej. Węgierski sygnał może mieć kluczowe znaczenie dla decyzji w tej sprawie.
Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto powiedział 4 października, że jego kraj jest zainteresowany dostawami drugą nitką Turkish Stream. W rozmowie w telewizji Rassija 24 powiedział, że jego kraj podpisał z rosyjskim Gazpromem dokument będący mapą drogową modernizacji węgierskiej infrastruktury gazowej na poczet dostaw z Turcji do 2019 roku. Wtedy także ma zostać ukończony turecki potok.

Węgry wybierają Rosję

Zapotrzebowanie na gaz ziemny na Węgrzech rośnie. Według Szijjarto wynosi obecnie 9 mld m sześc. rocznie. Źródłem dostaw może być Rosja, która dostarcza surowiec przez Ukrainę i Turcję. Według deklaracji rosyjskich szlak ukraiński może w przyszłości zostać porzucony lub stracić znaczenie na korzyść tureckiego oraz dostaw przez Morze Bałtyckie (Nord Stream 1 i 2). Być może dlatego Węgrzy chcą się zaangażować w Turkish Stream, który będzie alternatywnym szlakiem dostaw z Rosji.

Alternatywy to dostawy kaspijskie (Azerbejdżan i Turkmenistan) – według Węgrów na razie niedostępne dla nich, LNG z terminalu w Chorwacji (najwcześniej za dwa latam brakuje rewersu), rewers z Rumunii (nadal nie istnieje). Z tego względu Szijjarto przekonuje, że Węgry są skazane na umowę gazową z Rosjanami. Postanowili podpisać nowy kontrakt do 2021 roku. – ponieważ ani Stany Zjednoczone, ani Unia Europejska nie potrafiły w ostatnich latach w żaden sposób rozwinąć infrastruktury (…), to nie mamy innej możliwości, niż zawrzeć z Rosjanami umowę także na okres po 2021 roku”, by przynajmniej częściowo zaspokoić z rosyjskiego źródła nasze zapotrzebowanie na gaz – mówi.

Gra o Bałkany

W pierwotnych założeniach Turkish Stream miał osiągnąć przepustowość 63 mld m sześc. Jednak w toku negocjacji ze stroną turecką udało się ustalić, że pierwsza nitka o przepustowości 15,75 mld m sześc. zostanie wybudowana samodzielnie przez Gazprom. Dopiero drugą nitkę dofinansują Turcy, którzy dzięki niej mogliby zarabiać na przesyle. Jednak ta wymaga budowy odnogi odprowadzającej gaz z granicy tureckiej na rynki w Europie. Ten odcinek musi zatwierdzić Komisja Europejska. Mapa drogowa rozbudowy sieci przesyłowej na Węgrzech może być elementem przygotowań do budowy takiej odnogi.

Nie wiadomo jednak kto sfinansowałby odnogę Turkish Stream w Europie. Być może mógłby to zrobić Gazprom, ale wtedy pojawiłby się problem z prawem unijnym, który sprawił w przeszłości, że został zablokowany poprzednik tureckiego projektu, czyli South Stream. Zgodnie z prawem antymonopolowym dostawca gazu nie może zarządzać infrastrukturą z której korzysta. Tymczasem rosyjski gigant jest wyłącznym eksporterem gazociągowym surowca z Rosji.

Daily Sabah/Wojciech Jakóbik

Jakóbik: Turkish Stream z potoku w strumyczek. Turcja może ograć Rosję (ANALIZA)