icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Twardziak: Sztuczne wyspy – prawdziwe napięcie na Morzu Południowochińskim

– Szybki wzrost gospodarczy Azji oznacza przesunięcie również siły politycznej z Zachodu na Wschód. Dynamika regionu, choć pożądana z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju globalnego, niesie za sobą ryzyko zagrożeń dla bezpieczeństwa w skali międzynarodowej. Dominacja jednego państwa (największe obawy budzą Chiny) lub doprowadzenie do otwartego konfliktu wpłynie nie tylko na kraje regionu, lecz pośrednio także na kondycję gospodarki światowej – mówi portalowi BiznesAlert.pl Patrycja Twardziak, analityk Centrum Studiów Polska-Azja.

Na Morzu Południowochińskim mamy do czynienia z wieloma sporami, których podstawą jest podział wód terytorialnych tego akwenu. Najbardziej dyskutowany – z uwagi na fakt, iż dotyczy zarówno Chin, jak i państw ASEAN – jest zatarg o obszar archipelagu Spratly. Znajduje się on pomiędzy filipińską wyspą Palawan, malezyjskim Sabah, graniczącym z sułtanatem Brunei, a także południowo-wschodnim wybrzeżem Wietnamu. Te państwa, obok Chińskiej Republiki Ludowej i Tajwanu (choć ten nie jest podmiotem w rozumieniu prawa międzynarodowego) są stronami dążącymi do objęcia kontroli nad tym obszarem.

Trudna łamigłówka

Chiny roszczą sobie prawo do całego Morza, posługując się głównie argumentami historycznymi. Mocarstwo dominowało prawie zawsze w omawianym regionie, wobec czego rości sobie prawa do niemal całego akwenu, uznając go za morze terytorialne. Do lat 70 ubiegłego wieku obszarem nie były w większym stopniu zainteresowane państwa uczestniczące obecnie w sporze, de facto uznając wówczas nominalne zwierzchnictwo Chin na tym terenie. Dopiero po badaniach geologicznych, które wykazały występowanie surowców naturalnych (między innymi ropy naftowej i gazu ziemnego), sytuacja diametralnie się zmieniła i kraje sąsiadujące z archipelagiem dążą do uzyskania korzyści płynących z kontroli nad obszarem.

Filipiny po odkryciu ropy naftowej na swym szelfie (właśnie w połowie lat 70 XX wieku) wydały oświadczenie, że 33 wyspy stanowią część terytorium państwa. W ślad za nimi poszły pozostałe państwa. Malezja oraz Wietnam proklamowały istnienie 200-milowej wyłącznej strefy ekonomicznej. To drugie państwo jest też stroną sporu z Chinami o Paracele (ale ten uznawany jest za spór dwustronny), używając również argumentów historycznych. Brunei, podobnie jak Malezja, opiera się na interpretacji Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza, jednakże roszczenia sułtanatu pokrywają się z malezyjskimi. W odpowiedzi na to Chiny opracowały dokument stwierdzający bezapelacyjne zwierzchnictwo Państwa Środka nad Paracelami oraz Spratly. Wytyczanie 200-milowych wyłącznych stref ekonomicznych w tym przypadku komplikuje tylko sytuację, bowiem obszary te nachodzą na siebie.

Poprawianie natury

Państwa zaznaczają swoją obecność poprzez usypywanie sztucznych wysp, ustanawianie kontroli na największych wyspach naturalnych, a także instalowanie na nich obiektów wojskowych. Dotyczy to także raf koralowych i skał. Widoczne stają się zatem intencje tych państw w geopolitycznej rywalizacji o zasoby obszaru, bowiem żadna z wysp nie nadaje się do stałego osadnictwa.

Nieokreślony status prawny archipelagów i brak sprawowania faktycznej zwierzchności nad obszarem czynią go konfliktogennym. Odmienna interpretacja i wybiórcze stosowanie przepisów Konwencji czynią ją bezużyteczną. Selektywne wykorzystywanie jej zapisów prowadzi jedynie do pogłębienia sporu między państwami basenu Morza Południowochińskiego.

Zgodnie ze wspomnianą Konwencją, która weszła w życie w 1994 r. (a konkretnie – z jej artykułem 121, ustęp 3, na który powołują się państwa uczestniczące w sporze), „skały, które nie nadają się do zamieszkania przez ludzi lub do samodzielnej działalności gospodarczej, nie mają ani wyłącznej strefy ekonomicznej, ani szelfu kontynentalnego”, na których przysługują państwu rozmaite suwerenne prawa. Konsekwencją tego zapisu jest usypywanie sztucznych wysp przez państwa oraz tworzenie tam różnego rodzaju instalacji wojskowych. Ten fakt z kolei powinien jednak wykluczać powoływanie się na Konwencję ze względu na ustęp 1 artykułu, który zaznacza, iż „wyspą jest obszar ukształtowany w sposób naturalny”.

Na razie napięcie na Morzu Południowochińskim rośnie. Nie widać możliwości rozstrzygnięcia sporów.

– Szybki wzrost gospodarczy Azji oznacza przesunięcie również siły politycznej z Zachodu na Wschód. Dynamika regionu, choć pożądana z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju globalnego, niesie za sobą ryzyko zagrożeń dla bezpieczeństwa w skali międzynarodowej. Dominacja jednego państwa (największe obawy budzą Chiny) lub doprowadzenie do otwartego konfliktu wpłynie nie tylko na kraje regionu, lecz pośrednio także na kondycję gospodarki światowej – mówi portalowi BiznesAlert.pl Patrycja Twardziak, analityk Centrum Studiów Polska-Azja.

Na Morzu Południowochińskim mamy do czynienia z wieloma sporami, których podstawą jest podział wód terytorialnych tego akwenu. Najbardziej dyskutowany – z uwagi na fakt, iż dotyczy zarówno Chin, jak i państw ASEAN – jest zatarg o obszar archipelagu Spratly. Znajduje się on pomiędzy filipińską wyspą Palawan, malezyjskim Sabah, graniczącym z sułtanatem Brunei, a także południowo-wschodnim wybrzeżem Wietnamu. Te państwa, obok Chińskiej Republiki Ludowej i Tajwanu (choć ten nie jest podmiotem w rozumieniu prawa międzynarodowego) są stronami dążącymi do objęcia kontroli nad tym obszarem.

Trudna łamigłówka

Chiny roszczą sobie prawo do całego Morza, posługując się głównie argumentami historycznymi. Mocarstwo dominowało prawie zawsze w omawianym regionie, wobec czego rości sobie prawa do niemal całego akwenu, uznając go za morze terytorialne. Do lat 70 ubiegłego wieku obszarem nie były w większym stopniu zainteresowane państwa uczestniczące obecnie w sporze, de facto uznając wówczas nominalne zwierzchnictwo Chin na tym terenie. Dopiero po badaniach geologicznych, które wykazały występowanie surowców naturalnych (między innymi ropy naftowej i gazu ziemnego), sytuacja diametralnie się zmieniła i kraje sąsiadujące z archipelagiem dążą do uzyskania korzyści płynących z kontroli nad obszarem.

Filipiny po odkryciu ropy naftowej na swym szelfie (właśnie w połowie lat 70 XX wieku) wydały oświadczenie, że 33 wyspy stanowią część terytorium państwa. W ślad za nimi poszły pozostałe państwa. Malezja oraz Wietnam proklamowały istnienie 200-milowej wyłącznej strefy ekonomicznej. To drugie państwo jest też stroną sporu z Chinami o Paracele (ale ten uznawany jest za spór dwustronny), używając również argumentów historycznych. Brunei, podobnie jak Malezja, opiera się na interpretacji Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza, jednakże roszczenia sułtanatu pokrywają się z malezyjskimi. W odpowiedzi na to Chiny opracowały dokument stwierdzający bezapelacyjne zwierzchnictwo Państwa Środka nad Paracelami oraz Spratly. Wytyczanie 200-milowych wyłącznych stref ekonomicznych w tym przypadku komplikuje tylko sytuację, bowiem obszary te nachodzą na siebie.

Poprawianie natury

Państwa zaznaczają swoją obecność poprzez usypywanie sztucznych wysp, ustanawianie kontroli na największych wyspach naturalnych, a także instalowanie na nich obiektów wojskowych. Dotyczy to także raf koralowych i skał. Widoczne stają się zatem intencje tych państw w geopolitycznej rywalizacji o zasoby obszaru, bowiem żadna z wysp nie nadaje się do stałego osadnictwa.

Nieokreślony status prawny archipelagów i brak sprawowania faktycznej zwierzchności nad obszarem czynią go konfliktogennym. Odmienna interpretacja i wybiórcze stosowanie przepisów Konwencji czynią ją bezużyteczną. Selektywne wykorzystywanie jej zapisów prowadzi jedynie do pogłębienia sporu między państwami basenu Morza Południowochińskiego.

Zgodnie ze wspomnianą Konwencją, która weszła w życie w 1994 r. (a konkretnie – z jej artykułem 121, ustęp 3, na który powołują się państwa uczestniczące w sporze), „skały, które nie nadają się do zamieszkania przez ludzi lub do samodzielnej działalności gospodarczej, nie mają ani wyłącznej strefy ekonomicznej, ani szelfu kontynentalnego”, na których przysługują państwu rozmaite suwerenne prawa. Konsekwencją tego zapisu jest usypywanie sztucznych wysp przez państwa oraz tworzenie tam różnego rodzaju instalacji wojskowych. Ten fakt z kolei powinien jednak wykluczać powoływanie się na Konwencję ze względu na ustęp 1 artykułu, który zaznacza, iż „wyspą jest obszar ukształtowany w sposób naturalny”.

Na razie napięcie na Morzu Południowochińskim rośnie. Nie widać możliwości rozstrzygnięcia sporów.

Najnowsze artykuły