We wtorek 4 września Komisja Europejska poinformowała, że unijne decyzje o przyznaniu państwowego wsparcia dla elektrowni działających w trybie awaryjnym we Francji, Niemczech, Polsce, Włoszech i Grecji, w związku z trwającą właśnie reformą przepisów dotyczących europejskiego rynku energii elektrycznej, będą musiały ulec zmianie. Rewizja decyzji odnoszących się do pomocy państwa skupi się głównie na przyszłych limitach emisji CO2. Komisja realizuje w ten sposób projekt stopniowego wycofywania wsparcia dla elektrowni węglowych, które obwinia się za globalne ocieplenie. Bruksela nie przewiduje żadnych wyjątków od tej zasady, czytamy na portalu Euractiv.
„Mechanizmy zdolności wytwórczej” są to krajowe programy mające na celu wspieranie tych elektrowni, które pozostają w stanie gotowości na wypadek czasowego zwiększenia się zapotrzebowania na moc. Najczęściej takie sytuacje zdarzają się zimą lub gdy odnawialne źródła energii nie produkują energii. Komisja Europejska uważa takie działania za pomoc udzieloną przez państwo i chce ją ”zeuropeizować” oraz nadać jej wymiar transgraniczny. Przygotowywana reforma unijnego rynku energii elektrycznej mogłaby utrzymać klauzulę grandfathering, która pozwalałaby na utrzymanie dotacji państwowych dla tych działań, które wcześniej zostały zatwierdzone na szczeblu UE. Jednak docelowo Bruksela chce całkowicie wyeliminować te mechanizmy twierdząc, że zakłócają one rynek i wspierają wysokoemisyjną energię elektryczną.
W lutym Komisja wydała decyzję w sprawie pomocy, jaką Niemcy mogą udzielić swojemu awaryjnemu systemowi wytwarzania energii. System ten oparty jest przede wszystkim na elektrowniach węglowych i miał pozostać „niezmieniony przez przyszłe przepisy dotyczące projektowanego rynku energii elektrycznej”. Obecnie prowadzone negocjacje mają na celu zaostrzenie zasad, na jakich będzie funkcjonował przyszły unijny rynek energetyczny, zostały zaskarżone między innymi przez Polskę, gdyż mogą one wprowadzić podwójne standardy działań. We wcześniejszych orzeczeniach dotyczących Francji, Belgii, Polski, Włoch i Grecji Komisja bardzo jasno określiła, że wsparcie państwa dla produkcji rezerwowych mocy „będzie musiało być interpretowane w świetle przepisów, które w momencie podejmowania decyzji nie były jeszcze przyjęte.”
Ogólna zasada dotycząca podejmowania decyzji w sprawie pomocy państwa nie chroni poszczególnych członków UE przed przyszłymi zmianami w ustawodawstwie. Wyjaśnił to Christof Schoser, zastępca szefa wydziału odpowiedzialnego za kontrolę pomocy państwa w dyrekcji ds. konkurencji KE, mówiąc, że: „zrobiliśmy to celowo, aby nie uprzedzać toczącego się procesu legislacyjnego”. Powszechnie uważa się, że najbardziej zmianę prawa odczują niemieckie siłownie węglowe, co powinno zadowolić polską stronę, która obawia się wprowadzenia „podwójnych standardów” we właśnie przygotowywanej reformie rynków mocy.
Plan Komisji, aby wycofać pomoc państwa dla elektrowni emitujących więcej niż 550g CO2 na kilowatogodzinę jest propozycją, która skutecznie wyklucza dotacje do energetyki węglowej i niektórych nieefektywnych elektrowni gazowych. Polska, w ramach trwającej reformy europejskich rynków energii elektrycznej, stara się uzyskać decyzją UE prawo do grandfatheringu w pomocy publicznej. Zdaniem unijnych ekspertów polskie spółki energetyczne chcą zabezpieczyć przyszłość inwestycji w elektrownie węglowe nowej generacji twierdząc, że są one niezbędne do zapobiegania spadkom mocy w sieciach w momencie, gdy stare, nieefektywne elektrownie węglowe będą wycofywane z użycia.
Zdaniem Macieja Burnego, dyrektora ds. stosunków międzynarodowych w PGE, „podstawową kwestią jest poszanowanie decyzji” podjętej przez Komisję, która w lutym bieżącego roku zatwierdziła polski mechanizm zdolności, w tym umowy zawarte w ramach programu. „Umowy te muszą być przestrzegane, ponieważ zostaną podpisane przed przyjęciem unijnej reformy rynku.” – powiedział Burny w imieniu PKEE. Dodał przy tym, że jest to kwestia „pewności prawnej” i „ochrony praw nabytych” dla zaangażowanych firm, a wszelkie zmiany wprowadzone do umów zawartych w ramach polskiego programu spowodują szkodę ekonomiczną” wycenioną na „6 miliardów euro”. Ponadto polski sektor energetyczny chce „ustępstw na rzecz istniejących instalacji”, które według Burnego „powinny trwać dziesięć lat” tak, aby Polska miała wystarczająco dużo czasu na dostosowanie swojego koszyka energetycznego. Komisja Europejska zgadza się co do tego, że inwestorzy potrzebują pewności prawnej. Niemniej jednak unijni urzędnicy zastanawiają się, czy zgoda na udzielenie przez państwo pomocy nie oznacza zwolnienia z nowych przepisów.
Burny uważa, że nałożenie na rządowe wsparcie limitu emisji CO2 stanie się zbędne, gdy cena za jego wyemitowanie przekroczy 20 euro za tonę. „Jeśli węgiel stanowi problem dla Europy, musimy upewnić się, że unijny ETS wykonuje swoją pracę.” – powiedział Burny, odnosząc się do systemu handlu uprawnieniami do emisji w UE, który dolicza dodatkową opłatę za każdą tonę CO2 wyemitowanego przez instalacje przemysłowe pracujące na terenie UE. Burny ostrzegł ponadto, że wyłączenie przejściowego wsparcia dla węgla w Polsce spowoduje inne problemy, które będą prowadzić do „70 procentowego wzrostu zużycia gazu ziemnego w Polsce do 2040 roku.” To oznaczałoby „ogromną zmianę” dla Polski i uzależnienie się kraju od importu rosyjskiego gazu. Dziesięcioletni okres przejściowy nie podoba się natomiast ekologom. Zwracają oni uwagę na potrzebę szybkiego wprowadzenia zasad porozumienia paryskiego, którego podstawowym zadaniem było ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i zatrzymanie w ten sposób zmian klimatu jakie coraz dotkliwiej odczuwają wszyscy mieszkańcy naszej planety.
Euractiv.com/Roma Bojanowicz