Energetyka ukraińska znalazła się w trudnym położeniu. Jej przyszłość zależy od decyzji politycznych, a one nie zawsze oznaczają najlepsze wybory – mówi Maciej Zaniewicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BinzesAlert.pl: Premier Ukrainy Denis Szmyhal poinformował o reorganizacji ministerstwa energetyk i ochrony środowiska Ukrainy oraz jego podziale na dwa odrębne podmioty. Czym podyktowane jest to działanie?
Maciej Zaniewicz: Połączenie ministerstwa ochrony środowiska i energetyki było pomysłem poprzedniego rządu Sługi Ludu. Reforma była tłumaczona wtedy potrzebą dostosowania energetyki ukraińskiej do celów klimatycznych Unii Europejskiej. Teraz jest ona odwracana. Trudno jednoznacznie na chwilę obecną podać przyczyny takiej zmiany. Przed długi czas trudno było znaleźć kandydata do objęcia teki ministra w tym resorcie. Możliwe, że znalazł się właściwy kandydat do objęcia funkcji ministra środowiska, jednak z warunkiem, że nie obejmie on odpowiedzialnością samej energetyki, która znajduje się w trudnym położeniu.
Dlaczego znajduje się w trudnym położeniu?
Problemy ukraińskiej energetyki nie są czymś nowym, jednak nie można ich porównać do problemów np. Polski. Od lipca 2019 roku na Ukrainie funkcjonuje nowy rynek energii elektrycznej, który w założeniu miał zapewnić wdrożenie standardów europejskich. Powstało oczekiwanie, że utworzony liberalny rynek energii zastąpi rynek jednego nabywcy, na którym wszyscy producenci sprzedawali energię jednemu podmiotowi centralnemu po określonych urzędowo cenach. Dzięki temu o cenie energii decydowałby popyt i podaż, a nie rząd Ukrainy. To była śmiała reforma, którą można określić jako wykonanie dwóch kroków do przodu. Jej autorzy szybko jednak przestraszyli się konsekwencji i wykonali co najmniej jeden krok w tył.
Powstała spółka Gwarantowany Nabywca, której zadaniem jest skupywanie energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych (oprócz elektrowni wodnych) . Energia ta kupowana jest w cenach ustalonych w tzw. zielonych taryfach, które na Ukrainie są jednymi z najwyższych w Europie, co doprowadziło do mocnego rozwoju fotowoltaiki na Ukrainie. Jednym z inwestorów jest spółka DTEK należąca do Rinata Achmetowa.
Następnym krokiem było odgórne zobowiązanie państwowego koncernu Energoatom do sprzedawania 85 procent energii jądrowej Gwarantowanemu Nabywcy. Tam taryfa jest z kolei bardzo niska i nie gwarantuje możliwości rozwoju tej firmy. Podobne regulacje dotyczą Ukrhydroenergo, czyli firmy wytwarzającej energię z elektrowni wodnych. Ta spółka musi sprzedawać 35 procent energii Gwarantowanemu Nabywcy. Oznacza to, że Gwarantowany Nabywca de facto finansuje rozwój zielonej energii kosztem państwowych spółek energetycznych – Energoatomu i Ukrhydroenergo.
Dodatkowo, została wprowadzona cena maksymalna dla odbiorców indywidualnych. Z jednej strony zabezpiecza ona ludność przed wysokimi cenami energii, z drugiej strony doprowadza do zjawiska krzyżowego subsydiowania. Zwykli Ukraińcy mają tani prąd kosztem przemysłu, co z kolei prowadzi do zadłużenia spółek (głównie komunalnych i kopalń państwowych). I koło się zamyka.
Co się dzieje, gdy kopalnia nie ma pieniędzy na spłatę zadłużenia za dostawy energii?
Jeżeli duży podmiot gospodarczy nie jest w stanie zapłacić za prąd, to wtedy do gry wchodzi tak zwany sprzedawca ostatniej szansy, czuli państwowe Ukrinterenergo. Zadłużenie konsumentów wobec Ukrinterenergo doprowadziło z kolei do… zadłużenia samego Ukrinterenergo. Z końcem roku inny podmiot powstały po reformie rynku energii – Energorynok – pozwał Ukrinterenergo na 700 mln UAH w związku z zadłużeniem za płatności. Ten cały mechanizm jest delikatny i zaczyna upadać.
Do całego inwentarza problemów doszły problemy losowe w postaci ciepłej zimy oraz pandemii koronawirusa. Sama pandemia przyczyniła się do spadku popytu na energie elektryczną o około 10 procent, co pogłębiło problem nadpodaży na ukraińskim rynku
Jakie działania podejmuje rząd Ukrainy?
Pełniąca obowiązki ministra energetyki Ukrainy Olha Busławiec oparła plan ratunkowy na pomyśle ograniczenia generacji przez elektrownie jądrowe. Planuje wyłączyć trzy bloki oraz ograniczyć pracę pięciu kolejnych. Żeby uświadomić skalę jej działania trzeba wspomnieć, że obecnie na Ukrainie pracuje 10 z 15 bloków. Pięć znajduje się w konserwacji. To w praktyce może oznacza bankructwo Energoatomu, w związku z czym pojawił się pomysł… jego dofinansowania przez państwo. W rezultacie powstaje system, wspierający OZE, w które zaangażowany jest kapitał Achmetowa, nie ogranicza generacji elektrowni cieplnych – których potentatem jest Achmetow – a ograniczający dochody i wytwarzanie energii w państwowych elektrowniach jądrowych.
Reformy, które miały pomóc energetyce ukraińskiej wprowadziły ją w okres potężnego kryzysu. Sama energetyka stała się polem konfrontacji różnych grup interesów. Na Ukrainie ciążą również zobowiązania wobec realizacji umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, wśród nich te związane z ekologią i ochroną środowiska. Był problem ze znalezieniem kogoś na stanowisko ministra energetyki i klimatu. Podkreślał to sam prezydent Wołodymyr Zełenski, który na konferencji prasowej z okazji rocznicy rządów 20 maja przyznał, że trudno znaleźć na Ukrainie eksperta w tej dziedzinie, który nie byłby w jakiś sposób związany z czyimiś interesami. Dowiemy się więcej, gdy poznamy nazwisko kandydata do objęcia nowej teki w rządzie ukraińskim.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Świrski: Jak Ukraina zrujnowała swój rynek energetyczny (z dużą pomocą OZE)