Prezydent USA Joe Biden rozmawiał z księciem Arabii Saudyjskiej Mohammedem bin Salmanem między innymi o zwiększeniu wydobycia ropy w odpowiedzi na rekordowe ceny na stacjach i kryzys energetyczny. Saudyjczycy czekają wciąż z takim ruchem zarabiając ile się da, póki jest to możliwe.
Minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej Adel al-Jubair powiedział po spotkaniu Biden-Salman, że jego kraj zwiększy wydobycie ropy dopiero kiedy pojawi się niedobór na rynku. Jeśli go nie będzie, nie wzrośnie produkcja. Decyzje w tej sprawie mają zapaść w koordynacji z pozostałymi krajami porozumienia naftowego OPEC+ jak Rosja.
Reguluje ono poziom wzrostu wydobycia w odpowiedzi na zmiany na rynku po to, by cena baryłki nie spadła poniżej granicy rentowności jak w kryzysie 2020 roku. Jednakże państwa OPEC+ nie wywiązują się z kwot wzrostu wydobycia, znów na czele z Rosją, która je ogranicza tłumacząc się sankcjami zachodnimi.
Z tego względu cena baryłki rosła w okolice 110 dolarów do momentu pierwszych zapowiedzi kryzysu gospodarczego na świecie, które powodują, że ropa potaniała poniżej 100 dolarów w oczekiwaniu na załamanie gospodarcze, za którym pójdzie spadek popytu na ropę. Szejkowie saudyjscy będą zatem zarabiać na drogiej baryłce do czasu, aż destrukcja popytu wywołana kryzysem energetycznym i gospodarczym pozbawi ich rynku.
Wojciech Jakóbik
Jakóbik: Destrukcja popytu, czyli gwóźdź do trumny Putina i szansa na tańsze paliwo (ANALIZA)