Robert Rudich, attache ds. energetyki w ambasadzie USA zapewnia, że wynik wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych nie wpłynie na projekt pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. – Nie ważne, który kandydat wygra wybory w USA, nie ma wątpliwości, że współpraca Polski i Stanów Zjednoczonych będzie kontynuowana – powiedział podczas X Kongresu Energetycznego DISE we Wrocławiu.
– Współpraca na linii USA-Polska w atomie rozpoczęła się właściwie za kadencji Donalda Trumpa i była kontynuowana przez prezydenta Joe Bidena. Projekt jądrowy to mocny punkt i spoiwo relacji polsko-amerykańskiej. To się nie zmieni. Dlatego nie ważne, który kandydat wygra wybory w USA, nie ma wątpliwości, że współpraca Polski i Stanów Zjednoczonych będzie kontynuowana – powiedział Robert Rudich, attache ds. energetyki w ambasadzie USA.
– Inwazja Rosji na Ukrainę to przykład, dlaczego musimy bronić bezpieczeństwa energetycznego i inwestować w technologie zapewniające energię w każdych warunkach. Energetyka jądrowa to pewna droga do redukcji emisji i zapewnienia bezpiecznej, stabilnej energii na lata – podkreślił Robert Rudich podczas Kongresu Energetycznego we Wrocławiu.
Wybory prezydenckie w USA odbędą się 5 listopada 2024 roku. O głosy obywateli zawalczą Kamala Harris, kandydatka Demokratów i Donald Trump z ramienia Partii Republikanów.
Polski projekt jest realizowany przez Polskie Elektrownie Jądrowe, spółkę Skarbu Państwa, która odpowiada za wdrożenie i realizację Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ). Pierwsze trzy reaktory w technologii AP1000 od amerykańskiego Westinghouse zostaną postawione w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino w województwie pomorskim. Pierwszy beton pod AP1000 ma zostać wylany w 2028 roku. Według zapowiedzi rządu, premierowy reaktor na Pomorzu rozpocznie pracę w 2035 roku, a kolejne jednostki wystartują w rocznych odstępach.
Jędrzej Stachura
Francja debatuje o odrodzeniu atomu i dwóch nowych reaktorach jądrowych