Amerykański sędzia Deborah Boardman orzekła, że Stany Zjednoczone muszą podjąć bardziej zdecydowane działania w celu ochrony zagrożonych i narażonych gatunków morskich przed wierceniami naftowymi i gazowymi w Zatoce Meksykańskiej. Decyzja ta była odpowiedzią na pozew złożony przez grupy ekologiczne, które zaskarżyły federalną ocenę dotyczącą ochrony tych gatunków.
Sędzia Boardman, orzekając w Greenbelt w stanie Maryland, stwierdziła, że „opinia biologiczna” przygotowana przez Krajowe Służby Rybołówstwa Morskiego (NMFS) była wadliwa. Dokument ten, który miał na celu określenie środków ochrony dla zagrożonych gatunków, takich jak delfiny, żółwie morskie i wieloryby, nie uwzględniał w pełni zagrożeń związanych z wyciekami ropy i strajkami statków.
Sprawa ta nabrała znaczenia w kontekście zbliżających się decyzji administracji dotyczących zatwierdzenia kolejnych odwiertów naftowych w regionie. Zatoka Meksykańska, będąca jednym z najważniejszych obszarów wydobycia ropy w USA, jest również domem dla wielu rzadkich i zagrożonych gatunków morskich. Organizacje ekologiczne od lat podnoszą obawy dotyczące wpływu przemysłu naftowego na środowisko, szczególnie w obliczu katastrofy ekologicznej, jaką był wyciek ropy z platformy Deepwater Horizon w 2010 roku.
Decyzja sądu nakłada na agencje federalne obowiązek ponownego przeanalizowania ryzyk związanych z działalnością wydobywczą w regionie i opracowania bardziej skutecznych strategii ochrony gatunków morskich. To oznacza, że przyszłe projekty wierceń mogą zostać opóźnione lub zmodyfikowane, aby lepiej chronić ekosystem Zatoki Meksykańskiej.
Sędzia Boardman podkreśliła, że „przemysł naftowy ma obowiązek działać w sposób, który minimalizuje ryzyko dla środowiska”, a rząd musi „zapewnić, że działania te nie zagrażają przetrwaniu zagrożonych gatunków”. Decyzja ta jest postrzegana jako istotny krok w kierunku zwiększenia odpowiedzialności ekologicznej w przemyśle naftowym i gazowym w USA.
Reuters / Mateusz Gibała
Pożary lasów znów zagrażają fotowoltaice. USA drżą o energię