Wójcik: Polska nie wyjdzie z kryzysu energetycznego bez uwolnienia OZE

19 grudnia 2022, 07:20 Bezpieczeństwo

– Zamrożenie cen energii to pudrowanie problemu. Bez uwolnienia OZE Polska nie wyjdzie z kryzysu energetycznego – pisze Piotr Wójcik, analityk rynku energetycznego w Greenpeace Polska.

fot. Pixabay

Analityk rynku energetycznego Greenpeace Polska Piotr Wójcik twierdzi, że rząd Polski nie rozwiązuje problemu kryzysu energetycznego, czyli „uniezależnia Polski od drogiej energii z węgla i gazu”. – Nawet przy ręcznym sterowaniu cen, nasze rachunki za prąd wzrosną w przyszłym roku o kilkadziesiąt procent, w zależności od zużycia. Pytanie, co dalej? – napisał.

Wójcik odnosi się do działań pozostałych państw europejskich. Według niego, inne kraje kładą nacisk na inwestycje w „tanią, zieloną energię”. – Tymczasem w naszym rządzie trwają kłótnie nawet o odblokowanie wiatraków. Bez uwolnienia pełnego potencjału zielonej energii, bez potężnych inwestycji nie tylko w wiatraki, ale też w pompy ciepła, fotowoltaikę czy ocieplanie domów, nie wyjdziemy z kryzysu energetycznego. Dalsze ręczne sterowanie cenami energii będzie sypaniem publicznych pieniędzy do worka bez dna – podkreśla ekspert.

– Ręczne sterowanie ceną energii ma poważne konsekwencje dla budżetu państwa. Sam tylko koszt blokady cen energii elektrycznej w 2023 roku to 26,8 mld złotych – tłumaczy Wójcik. Przypomina również, że w przyszłym roku rząd planuje przeznaczyć 30 miliardów złotych na zahamowanie wzrostu cen gazu. – Łącznie, na ograniczenie wzrostu cen prądu i gazu rząd wyda w 2023 roku astronomiczną kwotę 57 miliardów złotych – dodaje.

Alternatywne OZE oraz efektywność energetyczna budynków

– Gdyby zainwestować te pieniądze w ocieplenie domów – ponad 2,2 miliona polskich rodzin (ponad 40 procent domów jednorodzinnych w Polsce) – mogłoby uzyskać po 25 tysięcy złotych dotacji do ocieplenia domu. Alternatywnie, inwestując te pieniądze w termomodernizację budynków wielorodzinnych, można by ocieplić 160 tysięcy budynków wielorodzinnych, czyli 77 procent budynków wielorodzinnych, które wymagają ocieplenia wg Głównego Urzędu Statystycznego. Dzięki takim inwestycjom można by obniżyć zapotrzebowanie na energię w blokach czy kamienicach o 54 procent – wyjaśnia analityk.

Według eksperta, przedstawione przez Urząd Regulacji Energetyki podwyżki taryf za energie na 2023 rok, pokazują stan polskiego rynku. Wójcik widzi w tym konsekwencje lat zaniedbań transformacji energetycznej. – Trudno sobie wyobrazić, aby astronomiczne podwyżki mogły zaistnieć w roku wyborczym, dlatego też rząd zamroził ceny dla gospodarstw domowych (do określonego pułapu zużycia) i dodatkowo regulacyjnie określił maksymalną cenę energii – komentuje.

Odpowiedzi i szanse

– Po pierwsze, wprowadzony przez rząd pakiet rozwiązań osłonowych dla wszystkich (bez kryterium dochodowego) zmniejsza impuls do inwestycji w rozwiązania, które od lat oferują tańszą i czystą energię dla gospodarstwa domowego. Po drugie, jest też działaniem krótkowzrocznym. Kryzys energetyczny nie zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i w kolejnych latach, bez systemowej zmiany w polskim systemie energetycznym, Polki i Polacy będą zmagać się z wysokimi cenami energii. Polski budżet nie udźwignie w przyszłości kosztów ciągłego mrożenia cen energii. Zadziała to w roku 2023, roku wyborczym. Ale już podobne wydatki w 2024 roku stoją pod wielkim znakiem zapytania. Dlatego potrzebna jest całościowa strategia transformacji sektora energetycznego, z wieloma elementami, która pozwoli na wyeliminowanie wspólnej przyczyny kryzysu cenowego, energetycznego i klimatycznego – a więc paliw kopalnych – tłumaczy.

– Odpowiedzią na rosnące ceny energii powinien być najwyższy priorytet dla działań, które realnie obniżą rachunków za energię w perspektywie najbliższych kilku lat. Takim rozwiązaniem są inwestycje w OZE (m.in. fotowoltaikę, energię z wiatru na lądzie i morzu, pompy ciepła) oraz w poprawę efektywności energetycznej – w szczególności termomodernizację domów, bloków i kamienic – twierdzi Wójcik.

– Szansą na przełamanie impasu w polskiej energetyce jest odblokowanie wiatraków, czym jeszcze w tym roku miał się zająć Sejm. Zasada 10H powinna być zastąpiona przez zasadę 500 metrów odstępu od zabudowań. Dzięki takiemu rozwiązaniu, do 2030 roku moc wiatraków w Polsce może wzrosnąć o 22 GW, czyli 11 razy więcej niż przy obecnych ograniczeniach. Jednak jeśli premier Morawiecki ugnie się przed żądaniami skrajnego skrzydła w rządzie i minimalna odległość wzrośnie do 1000 metrów, moc wiatraków wzrośnie zaledwie o 5 GW, czyli ponad cztery razy mniej niż przy 500 metrach. Sprawne przeprowadzenie transformacji energetycznej jest dla rządu prawdziwym egzaminem dojrzałości. Jak na razie rząd Morawieckiego ten egzamin oblewa – podkreśla ekspert.

Opracowała Maria Andrzejewska

Będzie więcej pieniędzy na fotowoltaikę i nie tylko z Czystego Powietrza także na kredyt