Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska liczy, że nowelizacja tzw. ustawy wiatrakowej wejdzie w życie jeszcze przed wyborami prezydenckimi. – Uzgodniliśmy właściwie 99 procent zgłaszanych uwag – mówi Biznes Alert wiceminister Motyka. Nowością mają być propozycje korzystne dla mieszkańców gmin, gdzie będą lokalizowane farmy. Zabiegało o to PSL.
Uwolnienie energii z wiatru na lądzie jest częścią umowy koalicji 15 października, która rządzi Polską od 15 miesięcy. Projekt nowelizacji ustawy liberalizujący przepisy dotyczące lokalizacji lądowych farm wiatrowych, jest w Kancelarii Premiera od …. 17 grudnia 2024 roku. Jednak machina legislacyjna od ponad dwóch miesięcy buksuje w miejscu. To głównie z powodu braku zgody ze strony resortu rolnictwa. Jak dowiedział się Biznes Alert ministerialne przepychanki się wreszcie kończą i projekt po uwzględnieniu kompromisowych poprawek na tzw. komisji prawniczej wkrótce ma trafić pod obrady rządu, a następnie do prac parlamentarnych.
Kilka resortów się postawiło
Projekt gładko zaopiniowały rządowe komitety m.in. do spraw europejskich, społeczny czy ekonomiczny. W grudniu na tym etapie kilkadziesiąt poprawek zgłosiło jednak 10 ministerstw, w tym najwięcej wątpliwości, i to ważkich zgłaszały resorty: rolnictwa, infrastruktury czy przemysłu. MKiŚ, dla którego liberalizacja przepisów co do lokalizacji elektrowni wiatrowych jest priorytetem, wydawało się odrzucać większość sugestii. Z czasem jednak zaczęło ustępować, choć nie w kluczowych kwestiach.
– Jesteśmy stanowczy i zdecydowani, bo ustawa jest bardzo ważna, m.in. przez to, że jest związana z Krajowym Planem w dziedzinie Energii i Klimatu oraz skutecznie poprawi nasze bezpieczeństwo energetyczne. Liberalizacja przepisów jest niezbędna dla przyśpieszenia transformacji energetycznej w Polsce, będąc przy tym bezpieczna z punktu widzenia nauki i środowiska. Uzgodniliśmy właściwie 99 procent zgłaszanych uwag, zostały tylko kwestie dotyczące RePoweringu. Pewne drobne detale mogą być wprowadzone na etapie komisji prawniczej, poprzedzającej zatwierdzenie projektu przez Radę Ministrów – mówi portalowi Biznes Alert Miłosz Motyka, wiceminister klimatu i środowiska.
Priorytetowy projekt koalicji
Według wiceministra Motyki, jeszcze w lutym lub w marcu projektem noweli powinien zająć się rząd, i jest szansa że w marcu trafi on do prac parlamentarnych. Liczy on, że prace nad przepisami będą sprawnie procedowane w Sejmie, choć uwagi do projektu przedstawionego przez MKiŚ zgłaszało nawet część posłów PSL.
– Liberalizacja przepisów uwalniająca energię z wiatru, co jest niezbędne dla przyśpieszenia transformacji energetycznej i obniżki cen energii oraz zapewnienia większego bezpieczeństwa energetycznego jest zapisana w umowie koalicyjnej – przypomina Motyka.
MKiŚ zaproponowało liberalizację przepisów, w tym dotyczących wymaganej minimalnej odległości nowo budowanych farm wiatrowych, m.in.: od zabudowań mieszkalnych z 700 m do 500 m, od obszarów Natura 2000 do 500 m, od parków narodowych do 1500 m. Przeciw jest Prawo i Sprawiedliwość, którego posłowie dwa lata temu przegłosowali zmniejszenie odległości z 10h do 700 metrów (choć rząd chciał zmniejszenia dystansu do 500 metrów).
Ostatecznie ministerstwo rolnictwa ustąpiło w sprawie odległości, po tym jak MKiŚ zadeklarowało, że wspólnie przygotują propozycje dodatkowych korzyści dla mieszkańców z odległości nie mniejszej niż tzw. „10H”. Zostaną one włączone do projektu w ramach prac komisji prawniczej.
Wiceminister Motyka liczy, że sejmowe prace nad nowelizacją nie zostaną zawieszone do ogłoszenia wyborów prezydenckich, jako budzącej zbyt duże kontrowersje.
– Nowelizacja jest konieczna, i korzystna dla inwestorów jak i mieszkańców gmin, gdzie będą lokalizowane farmy – ostateczna decyzja będzie należała do rady gminy. To wypełnienie naszego koalicyjnego zobowiązania, które złożyliśmy Polkom i Polakom. Liczę, że uda się ją uchwalić do kwietnia oraz że zostanie podpisana przez obecnego prezydenta – mówi.
Przed branżą wielkie inwestycje i wyzwania
Związany z nowelą Krajowy Plan w dziedzinie Energii i Klimatu w scenariuszu aktywnej transformacji zakłada, że dzięki liberalizacji przepisów moc osiągalna z lądowych farm wiatrowych wyniesie na koniec tej dekady 19 GW.
– Szacujemy, że dzięki zliberalizowaniu przepisów odległościowych możliwe będzie wybudowanie dodatkowo lądowych farm o mocy 6 GW więcej, niż na podstawie obowiązujących przepisów – mówi wiceminister Motyka.
Na koniec grudnia 2024 roku, według Agencji Rynku Energii moc osiągalna LEW wynosiła 10,1 GW, a to oznaczałoby przyrost mocy o 9 GW w ciągu 6 lat, czyli o 1,5 GW średniorocznie.
– To możliwe. Mamy deklaracje ze strony branży, że takie inwestycje powstaną. Będziemy monitorować postępy. Chcemy usprawnić procesy wydawania zezwoleń, dlatego wzmacniamy etatowo i finansowo dyrekcje ochrony środowiska, żeby procesy inwestycyjnie przebiegały sprawnie i zgodnie z terminami – deklaruje wiceszef MKiŚ, odpowiedzialny za nowelizację.
Uwolnienie projektów farm, posiadających warunki przyłączenia do sieci, które blokowała zasada 10h, może jednak skutkować wzrostem ich cen, i dalszą spekulacją. – Znamy ten problem. Jeśli to będzie konieczne zmienimy przepisy. Najpewniej damy inwestorom konkretny czas, od wydania zgody na przyłącze, żeby rozpoczęli inwestycje. Sprawę załatwimy w kolejnej nowelizacji – zapewnia Miłosz Motyka.
Według danych z raportu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, w 2024 roku koszty przygotowania/zakupu praw do projektu farmy dla 1 MW mocy wynosiły 1,4 mln złotych, co stanowiło 17 procent całości wydatków.