Dane przytoczone przez Eurostat pozwalają na wyciągnięcie zupełnie odmiennych wniosków, o ile tylko zadamy pytanie „dlaczego” i głębiej przyjrzymy się sytuacji Danii, Niemcom i Polsce i skutkom prowadzonych przez nich polityk – ocenia prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski w komentarzu do danych Eurostatu publikowanych na BiznesAlert.pl, z których wynika, że promotorzy OZE – Niemcy i Dania – płacą najwięcej w Unii Europejskiej za energię elektryczną.
Redaktor naczelny naszego portalu Wojciech Jakóbik postawił na ich podstawie tezę, że Polacy nie mogą sobie pozwolić na podobną rewolucję energetyczną właśnie ze względu na wzrost kosztów energii elektrycznej jakie tworzy. Wiśniewski nie zgadza się z takim postawieniem sprawy.
– W Danii nigdy nie było rewolucji bo ewolucyjnie ale konsekwentnie dochodziła to obecnego stanu od pierwszego kryzysu naftowego, czyli przez 40 lat. Powoli ale planowo (najwcześniej na świecie wprowadzony podatek węglowy) rosnące ceny energii spowodowały rozwój zielonej gospodarki i efektywności energetycznej – podkreśla ekspert. – W Niemczech skuteczny proces przestawiania na OZE trwał 20 lat, a sprzyjała temu polityka taryfowa. Wyższe ceny energii dla odbiorców indywidualnych pozwoliły na rozwój masowej energetyki prosumenckiej (zbudowano 4 mln instalacji) i spadek kosztów mikroinstalacji. Ten kraj może już pozwolić sobie na wycofywanie dotacji do OZE, a ich niskie koszty operacyjne przekładają się na dalszy spadek cen energii i spowodują że za chwilę będziemy z Niemiec importować zieloną energię.
– Niskie ceny energii w Polsce obalają dwa mity. Pierwszy że zapłaciliśmy za pakiet klimatyczny. Jest dokładnie odwrotnie niż to się od 5 lat przedstawia niemalże jako dogmat, z którym nawet się nie dyskutuje. Drugi mit jest poważniejszy. Brak wzrostu kosztów to nie następstwo świadomej polityki wg hasła „Polska wie lepiej”, ale efekt braku inwestycji. Poza „pustymi” zyskami koncernów efektem jest też wchodzenia Polski w deficyt mocy. Dlatego Niemcy i Dania, dzięki swojej dalekowzrocznej polityce inwestowania w zielone moce będą teraz mogli zarabiać na eksporcie, a my będziemy musieli zaakceptować wysokie ceny na znacznie dłużej niż obecny krótki okres braku znaczącego wzrostu cen – ocenia rozmówca BiznesAlert.pl.
– Ale z relatywnie niskich cen energii w Polsce i nieodpowiedzialnych deklaracji co do ich wysokości w przyszłości wynika coś znacznie gorszego dla płynnego przeprowadzenia koniecznej zmiany. Dania i Niemcy uruchomiły w sposób naturalny potencjał efektywności energetycznej. My krążymy w błędnym kole bo obserwowane jeszcze niskie ceny i zapowiedzi (bez pokrycia niestety) że będzie taniej są demobilizujące dla gospodarki. Taniej niestety już było. Błędne koło polega też na tym, że brak sygnałów cenowych powoduje, ze trzeba coraz więcej dopłacać z budżetu do podnoszenia efektywności energetycznej, a efekty są coraz gorsze. Planowane coraz większe środki na efektywność energetyczną będę źle wydane. W efekcie nie będzie ani OZE na rynku ani trwałej poprawy efektywności energetycznej. To wzmocni zależność od importu, pogorszy bilans handlowy oraz trwale osłabi konkurencyjność całej gospodarki – konstatuje Wiśniewski. – Czyli z tej samej informacji można wyciągnąć zgoła przeciwstawne wnioski. Przypomina to trochę tzw. cykle Milankovicia znane bardzo dobrze w klimatologii. Chodzi o to, że przynajmniej w klimatologii odróżnia się łatwo cykle krótkookresowe od długookresowych i żaden klimatolog jedynie na podstawie tych pierwszych nie wnioskuje.