Skok cen na giełdzie energii spowodowała pierwsze plajty małych dostawców, niepokój przemysłu, nerwowe ruchy rządu. A energetycy spierają się jak sprawić by rynek był bardziej przejrzysty – pisze Rafał Zasuń z portalu WysokieNapiecie.pl.
Trend jest stały i nieubłagany – kilka miesięcy temu ceny prądu na Towarowej Giełdzie Energii rozpoczęły systematyczny marsz w górę – od ok 160 zł za MWh do blisko 300 zł za MWh. Póki co nie odbija się to na gospodarstwach domowych, bo one mają taryfy zatwierdzane przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Na razie nie wiadomo czy spółki złożą wnioski o podwyżki na przyszły rok, choć logicznie rzecz biorąc powinny to zrobić.
Wczoraj podczas debaty zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” prezes URE Maciej Bando powiedział, że na wyniki kontroli transakcji giełdowych prowadzonej przez URE, KNF i UOKiK przyjdzie jeszcze poczekać kilka miesięcy. Przypomnijmy, że szef URE zwrócił uwagę na możliwość manipulacji.
Zwyżki cen prądu mają swoje fundamentalne przyczyny – przede wszystkim rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 ( z ok. 5 do blisko 25 euro za tonę) oraz podwyżkę cen węgla o ponad 20 proc. Ale zdaniem Henryka Kalisia z Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu suma tych kosztów nie daje jednak prawie 300 zł za MWh. „Winny” jest też sposób handlu – wystarczy, że duży wytwórca na chwilę wstrzyma ofertowanie i ceny natychmiast idą w górę.
Przemysł, który zawiera kontrakty na prąd indeksowane cenami giełdowymi jest zaniepokojony. – U nas w Zakładach Górniczo-Hutniczych Bolesław prąd to 50 proc. kosztu przetworzenia surowca, zużywamy 520 GWh, podwyżka to dodatkowy koszt 60-70 mln zł rocznie- mówił Henryk Kaliś, który jednocześnie jest szefem FOEEiG. W sprawozdaniu finansowym spółka napisała, że mechanizmy kształtowania cen energii przestały być rynkowe, a zaczął się model kosztowy – czyli wszystkie możliwe dodatkowe koszty przerzucane są na odbiorcę. Podwyżka cen energii oznacza, że spółka działa na granicy rentowności. ZGH Bolesław zatrudnia prawie 2000 ludzi na Dolnym Śląsku, średnia pensja to 6,2 tys. zł. Spółka stwierdziła, że nie zamierza siedzieć w tej sytuacji z założonymi rękami, ale chce wykorzystać i stworzyć „własną infrastrukturę” do wytwarzania energii elektrycznej i ciepła. O takim trendzie – samodzielnego wytwarzania prądu i ciepła przez fabryki przy pomocy taniejących paneli fotowoltaicznych, magazynów energii i silników kogeneracyjnych na gazie coraz częściej mówi się w Europie, choć nie dla wszystkich jest to atrakcyjne finansowo.
Ministerstwo Energii zareagowało na podwyżki cen bardzo szybko – pojawił się projekt zmian w prawie energetycznym podwyższający tzw. obligo giełdowe czyli obowiązek sprzedaży energii poprzez giełdę. Obligo ma wzrosnąć z 30 do 100 proc. co zdaniem resortu ma poprawić przejrzystość transakcji i zwiększyć płynność rynku. Wyeliminowane mają być więc niejawne umowy dwustronne między wytwórcami a odbiorcami. Ministerstwu zależy na szybkim uchwaleniu ustawy więc na konsultacje dalo tylko trzy dni.
Ale czy zwiększenie obliga rzeczywiście przyniesie pożądane skutki? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl