Wójcik: Rośnie import ropy naftowej do USA. Trwa rywalizacja o klientów

8 kwietnia 2016, 08:00 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl 

W ciągu ostatnich kilku miesięcy wydobycie ropy naftowej zmniejsza się. Od 2015 roku, spadło o 600 tys. baryłek dziennie. Tę lukę wypełnił import surowca.Trzy miesiące temu w Stanach Zjednoczonych zniesiono 40-letni zakaz eksportu ropy. W październiku 2014 roku, import ropy do USA spadł o około 40 proc. wobec stanu w 2006 r. Dziś znów znacznie wzrasta. W bieżącym roku przez cztery tygodnie marca import wzrósł o 7,8 proc. w stosunku do marca ub.r. „To nie przypadek, ale stabilny trend” – ocenia Tim Evans, analityk energii w Citi Futures.

Amerykańscy producenci ropy łupkowej zaczynają tracić przewagę nad konkurentami w rywalizacji o krajowe rafinerie. Wydobycie spadło o około 600 tysięcy baryłek dziennie, gdy w 2015 r. wynosiło 9,6 mln baryłek, obecnie jest to ledwie 9,0 mln. Rafinerie w USA kupują obecnie o tyle więcej ropy z importu. Popyt więc jest, dlaczego więc spada krajowe wydobycie?

– W pierwszych latach boomu łupkowego w Stanach Zjednoczonych, mieliśmy poważny problem z infrastrukturą – przypomina Evans. Miliony baryłek lekkiej, słodkiej ropy było bardzo trudno przetransportować do rafinerii położonych głównie na wybrzeżach Teksasu i Luizjany, które zlokalizowano tam dlatego, że było najbliżej do importowanego surowca. Aby zapewnić tanie dostawy importowanej ropy do zakładów petrochemicznych w Oklahomie wybudowano rurociągi znad Zatoki Meksykańskiej. Gdy tania ropa łupkowa wypierała konkurencję, okazało się, że są poważne problemy z jej dostawami – złoża łupkowe położone są w głębi lądu Stanów Zjednoczonych. Rafinerie w Filadelfii i New Jersey, kiedy kupują ropę z Dakoty Północnej, muszą ją transportować koleją na ogromne odległości. Tak było w początkach rewolucji łupkowej. Potem infrastruktura przewozowa zaczęła się rozbudowywać, zrealizowano ważne projekty rurociągowe i ropa łupkowa zaczęła swobodniej płynąć z Środkowych Stanów do Zatoki Meksykańskiej.

Analitycy podkreślają, że obecnie amerykańska ropa WTI jest tylko o 3 do 5 dol. tańsza niż importowany surowiec. Ta różnica zmalała po zniesieniu zakazu eksportu amerykańskiej ropy. A nawet w styczniu br., po raz pierwszy od 6 lat przez kilka dni cena WTI była nieco niższa od Brent. W szczycie boomu łupkowego ceny były dla firm amerykańskich bardziej konkurencyjne – od 2011 do 2014, ropa WTI była średnio o12,61 dol. tańsza niż wszystkie gatunki ropy importowanej. Obecnie WTI na rynku krajowym jest średnio tylko o ok. 1 dol. za baryłkę tańsza niż ropa z importu dostępna na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej.

Oficjalnie, bo nieoficjalnie w walce o najważniejszy na świecie rynek USA i traderzy i producenci stosują po cichu dodatkowe upusty. Więc rafinerie wzdłuż wybrzeża atlantyckiego decydują się kupić ropę z importu zamiast WTI. Jednym z największych zwycięzców jest Nigeria, która odzyskuje utracony udział w rynku amerykańskim. Import z Nigerii wzrósł do 559,000 baryłek dziennie w marcu br. Rafinerie chętnie kupują również dużo cięższą ropę z Meksyku i Wenezueli, jest o ok. 9 dol. za baryłkę tańsza niż WTI, a wiele rafinerii woli ją jako surowiec. „Ich instalacje są lepiej przystosowane do przerobu cięższych typów ropy, pochodzą z lat, gdy była dostępna dla nich tylko taka ropa. ” – zwraca uwagę Kevin Book, dyrektor ClearView Energy Partners.

Dla najsłabszych amerykańskich producentów, tj tych, którzy mają najwyższe koszty, zniesienie zakazu eksportu nie ma żadnego znaczenia, ponieważ nie mogą konkurować na rynku światowym, mówi Abudi Zein, współzałożyciel ClipperData. „Szacujemy globalne przepływy ropy. Wychodzi, że amerykańscy producenci o najwyższych kosztach nigdy nie będą w stanie eksportować, bo nie mogą konkurować z Arabią Saudyjską i Irakiem.”

W Stanach Zjednoczonych są w magazynach ogromne zapasy ropy, w tym prawdopodobnie jest więcej ropy z importu. Generalnie tych zapasów jest już tylko nie wiele mniej niż „rezerwa wszech czasów” w 1929 r., kiedy w komercyjnych magazynach USA znalazło się 545 mln baryłek, a te ogromne rezerwy ropy zbiegły się z początkiem Wielkiego Kryzysu. Jednak obecnie zapasy są gromadzone z pewną premedytacją, producenci i traderzy decydują się czekać na wzrost cen, zwłaszcza wobec niektórych prognoz, że niedługo te ceny wzrosną. To „niedługo” ma nastąpić w III kwartale br. W zapowiedziach kontraktów futures na październik baryłka WTI ma kosztować o 3,50 dol. więcej niż wynosi bieżąca cena.

„Magazynowanie ropy jest obecnie jedną z niewielu na świecie inwestycji wolnych od ryzyka”, mówi Philip Verleger, konsultant ds. energii i były dyrektor biura polityki energetycznej w Departamencie Skarbu USA. Obawy o brak miejsca do magazynowania ropy nie spełniły się. Od września 2015 roku tych miejsc w USA systematycznie przybywa, zwłaszcza na Środkowym Zachodzie i na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej. Opłaty za dzierżawienie miejsc magazynowych są stosunkowo niskie – zgodnie twierdzą eksperci. I podkreślają: dopóki ceny w kontraktach futures pozostają wyższe niż ceny bieżące, opłaci się magazynować ropę i budować magazyny, gdyż warunki kredytowania są wyjątkowo korzystne. Jedynym sposobem, aby przerwać ten chory cykl jest podwyżka oprocentowania, co zwiększyłoby koszty finansowania budowy nowych zbiorników – twierdzi Verleger: – „Dopóki pieniądz jest tani, w USA to budowanie zbiorników ma sens”. To są oczywiście raczej teoretyczne rozważania. Pewne są tylko fakty, a są takie: – produkcja ropy w USA spadła od 2015 r. o 600 tys. baryłek dziennie. Tę lukę wypełnił import. Na razie z Nigerii, ale w kolejce są Saudyjczycy i najważniejsi traderzy, może nawet z rosyjską ropą. Bo na rynku USA popyt na ropę nie spada.