Wójcik/Jakóbik: Ekolodzy widzą białe słonie. Atak na projekty gazowe UE

23 września 2014, 10:50 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik i Wojciech Jakóbik

BiznesAlert.pl

Do 18 proc. spadną zyski Gazpromu wskutek konkurencji amerykańskiego eksportu gazu z łupków. Tak szacuje Centrum Globalnej Polityki Energetycznej (CGPE)  z siedzibą w Nowym Jorku.

Centrum ocenia również, że ​​rosnący eksport LNG ze Stanów Zjednoczonych obniży ceny światowe, co może oznaczać, że Europejczycy będą płacić o 11 proc. mniej za gaz. Te dane analizuje wspomniany think tank Uniwersytetu Columbia a cytuje je poniedziałkowy Financial Times. Analiza wskazuje, że spadek może mieć istotne negatywne konsekwencje dla dochodów rosyjskiego państwowego giganta gazowego – Gazpromu. Jeśli jednak chodzi o dochód  do budżetu państwa rosyjskiego – strata nie będzie tak bolesna. Gaz daje Rosji tylko 14 proc. całkowitego dochodu do budżetu państwa.  Największą  pozycją  dochodową w budżecie rosyjskim jest ropa naftowa.

Jednakże, nawet jeśli cena gazu spadnie, Europa prawdopodobnie pozostanie silnie uzależniona od importu z Rosji ponieważ dostawy z Rosji należą do najmniej kosztownych dla krajów Unii Europejskiej.  CGPE ostrzega – jeśli UE pozostanie głównym odbiorcą rosyjskiego gazu, powinna  rozbudować i wzmocnić swoją infrastrukturę gazową, aby radzić sobie z możliiwymi zakłóceniami w dostawach.  To znaczy – inwestować w magazyny i sieci przesyłu gazu, oraz rozwijać własną produkcję.

Tylko taki plan może uchronić UE od możliwych zagrożeń wstrzymania  dostaw gazu z Rosji. Amerykański eksport LNG, który ma się rozpocząć w 2016 r., może przekroczyć 14,5 mld. m. sześc. dziennie. Duża część tego eksportu będzie kierowana do Azji, gdzie ceny są dużo wyższe, ale to w skali globalnej zwiększy presję na obniżenie cen światowych.  Według ostrożnych szacunków raportu think tanku Uniwersytetu Columbia, może to ostatecznie doprowadzić do spadku o 27 proc. rosyjskich wpływów z eksportu  gazu.

Innego zdania są…ekolodzy, którzy w trosce o zielony zwrot energetyczny zainteresowali się tematyką sektora gazowego. Z raportu think tanku E3G wynika, że szacunki Komisji Europejskiej dotyczące inwestycji w infrastrukturę gazową w ramach narzędzia Connecting Europe Facility (CEF)przewidują o 72 procent wyższe zapotrzebowanie na gaz ziemny niż obliczenia związane z celami klimatycznymi do 2030 roku. Te cele to 40-procentowa redukcja emisji CO2 oraz 27- procentowy udział Odnawialnych Źródeł Energii w ogólnoeuropejskim miksie energetycznym. Nie zostały one jeszcze przyjęte. Ostateczna decyzja na ten temat ma zostać przyjęta na szczycie Rady Europejskiej w październiku.

Nie przeszkadza to jednak ekologom z E3G przestrzegać Brukseli przed marnowaniem pieniędzy na „białe słonie” jak nazywają dywersyfikacyjne projekty w infrastrukturze gazowej jak Gazociąg Transadriatycki czy inne projekty wspólnego interesu (PCI), które w uzasadnionych przypadkach korzystają z dofinansowania CEF. Na liście PCI znajdują się kluczowe polskie projekty dywersyfikacyjne Gaz-Systemu w Polsce, Korytarz Północ-Południe łączący terminal LNG w Świnoujściu z podobnym obiektem w Chorwacji (Adria LNG). Jest na niej także połączenie gazowe z Litwą, Baltic Pipe oraz rozbudowa terminala świnoujskiego o trzeci zbiornik (wzrost przepustowości z 5 do 7,5 mldm3/rok).

Dla autorów raportu E3G są to „białe słonie” niewarte inwestycji. Pisanie od lat o dywersyfikacji w sektorze gazowym i energetyce w ogóle zmusza nas do zajęcia stanowiska w tej sprawie. E3G uznaje, że presja na dywersyfikację spowodowana kryzysem ukraińskim to złudzenie, bo Europa do 2030 roku znacznie zmniejszy zużycie gazu ziemnego, a przez to zależność od dostaw tego surowca z Rosji. Jak to jednak często bywa w analizach pisanych pod tezę, mamy do czynienia z półprawdami. Cele klimatyczne nie zostały jeszcze przyjęte. Nawet jeśli zostaną przyjęte w formie przedstawionej przez E3G to różna będzie skala oraz tempo ich implementacji w różnych krajach członkowskich. Między państwami Unii Europejskiej panują także różnice w uzależnieniu od gazu ziemnego z Rosji. Jeżeli kraje bałtyckie bez zabiegów dywersyfikacyjnych jak FSRU w Kłajpedzie są zależne od Gazpromu w stu procentach, to Polska, która zainwestowała już w „białe słonie” jest obecnie w 75-procentach niezależna od dostaw gazu z Rosji, to znaczy brakuje jej jeszcze 25 procent nowych przepustowości na punktach wejścia, aby móc w razie konieczności całkowicie zastąpić gaz ziemny dostarczany w ramach umowy PGNiG-Gazprom surowcem z innych kontraktów. Po uruchomieniu gazoportu ten współczynnik wzrośnie do stu procent. Polska przeznaczy na budowę infrastruktury gazowej nakłady inwestycyjne w wysokości 7,1 mld złotych w perspektywie do 2018 roku.To dużo. Należy jednak pamiętać, że w skali całej Europy rozbudowa infrastruktury w ramach Transeuropejskiej sieci energetycznej (TEN-E) może przynieść oszczędności do 30 mld euro rocznie. Jak wskazywał Gaz-System terminale LNG w Europie są wykorzystywane dziś tylko w 15 procentach. Tylko rozbudowa „białych słoni” pozwoli wykorzystać ich potencjał gdy gaz z USA dotrze do Europy.

Wracamy zatem do punktu wyjścia. Ekolodzy lobbują za odnawialnymi źródłami energii i ambitną polityką klimatyczną za co na pewno wdzięczne są im firmy z branży. Jednakże deprecjonowanie zagrożeń związanych z uzależnieniem części krajów Unii Europejskiej od rosyjskiego gazu to zachowanie nieodpowiedzialne i szkodliwe dla polityki gazowej Wspólnoty. Jest zatem kolejnym z długiej serii uderzeń w solidarność energetyczną oraz wiarygodność projektów dywersyfikacyjnych, które pojawia się w momencie szczególnie ważnym – gdy ważą się losy Ukrainy i zbliża się zima, kiedy dostawy gazu słane przez ten kraj będą szczególnie potrzebne krajom Europy Wschodniej i Południowej.

Istnieją na szczęście twarde dane – niektóre przedstawione zostały powyżej – które pokazują, że „białe słonie” o których opowiadają przedstawiciele E3G widzą tylko oni. Komisja Europejska, Europejski Bank Inwestycyjny i inne instytucje wspierające dywersyfikację w sektorze gazowym widzą rozwiajającą się sieć gazową, która pozwoli zburzyć status quo ustanowione w Europie przez Rosjan i zmniejszyć ryzyko szantażu w wypadku kryzysów, jak trwający obecnie na Ukrainie. Walka propagandowa o to kto ma racje, pokazuje jak istotny jest ten temat dla bezpieczeństwa Europy, a więc także Polski. Oby po nowym rozdaniu w Brukseli zwyciężyły racje bezpieczeństwa energetycznego a nie eksperci od białych słoni.