Arabia Saudyjska i Rosja przekonują, że są w stanie prowadzić długą wojnę cenową. Ropa zbliża się do 25 dolarów za baryłkę i paradoksalnie może dać wytchnienie jej importerom jak Polska w obliczu epidemii koronawirusa przez tańsze paliwo – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Wojna cenowa może potrwać co najmniej do wakacji
Arabia Saudyjska i Rosja kontynuują maksymalizację eksportu po porażce rozmów o przedłużeniu porozumienia naftowego. IHS Markit przewiduje, że ich starania połączone z nadpodażą w wyniku osłabionej działalności gospodarczej w związku z epidemią koronawirusa może doprowadzić do powstania nadwyżki w wysokości 800 tys.-1,3 mln baryłek dziennie. To dwa-trzy razy więcej, niż w czasie poprzedniej wojny cenowej w latach 2015-16. Spotkanie komitetu technicznego OPEC+ zaplanowane na 18 marca zostało odwołane.
Prezes Saudi Aramco Amin Nasser przekonywał Reutersa, że jego firma czuje się „bardzo komfortowo” z baryłką za 30 dolarów. Saudyjczycy deklarują, że mogą utrzymać podaż na poziomie 12 mln baryłek dziennie przez rok dzięki zapasom, z których pobrali już 300 tysięcy baryłek. Spadek cen baryłki zmusił jednak Saudi Aramco do cięć budżetowych o 2,8-7,8 mld dolarów.
Wicepremier Federacji Rosyjskiej Andriej Belousow przyznał, że jego kraj będzie musiał odnaleźć się w rzeczywistości z ropą w cenie około 35 dolarów za baryłkę. Jego zdaniem poziom bliski 20 dolarom nie może się utrzymać długo, a równowaga jest bliżej 35 dolarów. – Zawsze istnieje możliwość, że porozumienie naftowe z OPEC zostanie przywrócone w jakimś formacie i ceny pójdą w górę – powiedział Kommiersantowi.
Saudyjczycy wprowadzili rabat do nowych ofert sięgający 8 dolarów za baryłkę w celu odzyskania udziałów rynkowych. Według obliczeń S&P Global są w stanie zwiększyć wydobycie z 9,75 mln baryłek dziennie w pierwszym kwartale do 10,25 mln baryłek w drugim kwartale 2020 roku. Dodatkowo mogą wypuścić na rynek około miliona baryłek dziennie z zapasów. Rosjanie mogą zwiększyć podaż o około 300 tys. baryłek dziennie. Arabia może liczyć na wzrost podaży z krajów sunnickich – Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu i Iraku o w sumie 400-500 tys. baryłek dziennie. Średnia cena Brent w drugim kwartale tego roku jest zatem prognozowana na 35 dolarów za baryłkę pomimo obecnej depresji z testem poziomu 25 dolarów. Fiskalna granica opłacalności wydobycia w Rosji jest szacowana na 54 dolary za baryłkę (więcej niż 42,2 dolary zapisane w budżecie) i 82 dolary za baryłkę w Arabii Saudyjskiej. Deprecjacja rubla może obniżyć tę granicę w Rosji, która posiada już około 520 mld dolarów rezerw. Rezerwy saudyjskie sięgają około 500 mld dolarów. Oznacza to, że obie strony są przygotowane na kilka lat wojny cenowej finansowanej ze zgromadzonych rezerw. Ten czynnik połączony ze spadkiem zapotrzebowania w wyniku epidemii koronawirusa może dać długotrwały okres niskich cen ropy.
Ropa może pozostać tania dłużej
Ropa naftowa jest tania niezależnie od porażki porozumienia naftowego, którego upadek tylko spotęgował przecenę wróżoną przez analityków w 2020 roku. Oznacza to, że układ może faktycznie stracić znaczenie i można się spodziewać co najwyżej działań pozorowanych OPEC+, które nie mogą dojść do porozumienia odnośnie nowych cięć i przedłużenia układu na okres po marcu 2020 roku. Wojna cenowa ma większe uzasadnienie rynkowe, niż powrót do rozmów. Ta sytuacja może się utrzymać do wakacji 2020, kiedy Arabia Saudyjska i Rosja mogą zrewidować swą politykę przy okazji następnego szczytu OPEC+. Cena ropy w stosunku do gazu została „urealniona”. S&P Global przypomina o ważnym czynniku ograniczającym popyt, czyli ograniczeniu lotów w krajach dotkniętych epidemią koronawirusa, które zmniejsza zapotrzebowanie na paliwo lotnicze. Międzynarodowa Agencja Energii przewiduje spadek zapotrzebowania na ropę o 90 tysięcy baryłek dziennie w 2020 roku i powolne odbicie w 2021 roku ze wzrostem zapotrzebowania poniżej mln baryłek dziennie.
Tymczasem wydobycie ropy łupkowej w USA może spaść o 550 mln baryłek dziennie w całym 2020 roku. Będzie mu towarzyszyć spadek wydobycia gazu, który jest produktem ubocznym wydobycia ropy z łupków. Według S&P Global pytanego przez BiznesAlert.pl należy się spodziewać konsolidacji i utrzymania wydobycia ze złóż o granicy opłacalności wydobycia poniżej 50-60 dolarów.
Premia dla Polski
Powyższe fakty sugerują, że ropa może pozostać tania w 2020 roku nawet po opanowaniu epidemii koronawirusa. S&P Global przewiduje, że tania ropa może dać premię do wzrostu Produktu Krajowego Brutto krajów importujących ropę, jak Polska, w wysokości 1-2 procent. Credit Agricole obniżyło prognozę wzrostu PKB Rzeczpospolitej w 2020 roku z 2,7 do 1,2 procent. Biorąc pod uwagę potencjalne oddziaływanie taniej ropy na gospodarkę można się spodziewać, że ograniczy ona lub zniweluje wpływ koronawirusa na gospodarkę. Będzie to wsparcie dla działań osłonowych podjętych przez rząd w Warszawie oraz Komisję Europejską.
PKN Orlen informuje, że obniżki na jego stacjach wyniosły od początku roku średnio około 46 groszy na litrze benzyny 95 i 60 groszy na litrze ON. Widoczna jest depresja cenowa w hurcie od okolic szóstego marca (upadek porozumienia naftoweg), która prawdopodobnie będzie kontynuowana w drugiej połowie miesiąca. Należy się spodziewać, że cena benzyny na polskich stacjach będzie ciążyć ku czterem złotych za litr. To szczęście w nieszczęściu epidemii koronawirusa możliwe dzięki niespotykanej nadpodaży na rynku. Póki co, średnia cena benzyny PB95 w Polsce wynosiła 11 marca 4,70 zł za litr.
Jakóbik: Powrót wojny cenowej. Ropa zamiast czołgów na Białorusi?