icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Wojna o prąd, czyli niekończący się wyścig innowacji (RECENZJA)

Film „Wojna o prąd” to hollywoodzka produkcja przypominająca początki elektryfikacji w USA, które były okazją do rywalizacji przypominające obecne zmagania innowatorów sektora energetycznego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Bez zbędnych „spojlerów” polecam Państwu wizytę w kinie na filmie „Wojna o prąd” w reżyserii Alfonso Gomez-Rejona poświęcony historycznej rywalizacji Thomasa Edisona, Nikoli Tesli oraz George’a Westinghouse’a. W materiałach promocyjnych próżno szukać wzmianek o tym trzecim, bo w przeciwieństwie do romatycznych wynalazców, którymi byli Edison i Tesla, był on pozytywistycznym inwestorem, bez którego wiele innowacji nie mogłoby trafić na rynek.

Film pokazuje archetyp wynalazcy: nieprzystosowanego do normalnego życia w społeczeństwie, aroganckiego, a czasem wręcz dziwacznego. Wskazuje na źródła inspiracji w postaci żony lub chęci udowodnienia innym własnych umiejętności. Chociaż akcja toczy się wokół spraw mocno technicznych, to nie brakuje odniesień do ponadczasowych dylematów moralnych, na przykład zastosowania technologii do uśmiercania ludzi. Jest to film atrakcyjny dla szerokiego grona odbiorców, a nie tylko analityków sektora energetycznego, którzy przy okazji może popularyzować wiedzę na jego temat.

Film ten jest wreszcie pokazem niekończącego się wyścigu innowacji na konkretnym przykładzie gry między systemami elektroenergetycznymi Edisona na prąd stały i Westinghouse’a na zmienny. Widać jak pierwszy innowator staje się ofiarą naśladowców, którzy potrafią bardziej efektywnie wdrożyć jego pomysł. Można obserwować jak postać z cienia staje się nowym konkurentem w grze o prąd. Nareszcie można się przekonać jak relacje z inwestorem wpływają na sukces bądź niepowodzenie danego projektu. Z kolei wzmianki o Westinghouse Electric i General Electric to nie lokowanie produktu, a raczej dowód na to na czym bazuje potęga amerykańskiego sektora energetycznego. Te firmy powstały jeszcze w dziewiętnastym wieku i funkcjonują do dziś. Ich naśladowcy pragnący zacząć dzisiaj już na starcie są sto lat do tyłu.

Zjawiska z filmu można obserwować w sektorze energetycznym także dzisiaj. Mamy niezrozumianego innowatora w postaci Elona Muska i wielkie koncerny energetyczne czasami broniące status quo, a czasem inwestujące w nowatorskie rozwiązania. Można także zaobserować brudną grę interesów z wykorzystaniem pieniędzy i prasy, niekoniecznie przy zachowaniu standardów moralnych.

Wojna o prąd zadaje kluczowe pytanie o to, na czym polega postęp? Czy chodzi o porywające wizje wykorzystania łuku elektrycznego Tesli, które są efektowne, ale nie zmieniły dotąd życia ludzi, czy też o mrówczą, mniej efektowną pracę przedsiębiorców jak Westinghouse, który zapewnił milionom Amerykanów dostęp do elektryczności. A może chodzi o połączenie wizji i pracy, czego symbolem mogła być elektrownia wodna na Niagarze postawiona przez obu wymienionych powyżej?

Film „Wojna o prąd” to hollywoodzka produkcja przypominająca początki elektryfikacji w USA, które były okazją do rywalizacji przypominające obecne zmagania innowatorów sektora energetycznego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Bez zbędnych „spojlerów” polecam Państwu wizytę w kinie na filmie „Wojna o prąd” w reżyserii Alfonso Gomez-Rejona poświęcony historycznej rywalizacji Thomasa Edisona, Nikoli Tesli oraz George’a Westinghouse’a. W materiałach promocyjnych próżno szukać wzmianek o tym trzecim, bo w przeciwieństwie do romatycznych wynalazców, którymi byli Edison i Tesla, był on pozytywistycznym inwestorem, bez którego wiele innowacji nie mogłoby trafić na rynek.

Film pokazuje archetyp wynalazcy: nieprzystosowanego do normalnego życia w społeczeństwie, aroganckiego, a czasem wręcz dziwacznego. Wskazuje na źródła inspiracji w postaci żony lub chęci udowodnienia innym własnych umiejętności. Chociaż akcja toczy się wokół spraw mocno technicznych, to nie brakuje odniesień do ponadczasowych dylematów moralnych, na przykład zastosowania technologii do uśmiercania ludzi. Jest to film atrakcyjny dla szerokiego grona odbiorców, a nie tylko analityków sektora energetycznego, którzy przy okazji może popularyzować wiedzę na jego temat.

Film ten jest wreszcie pokazem niekończącego się wyścigu innowacji na konkretnym przykładzie gry między systemami elektroenergetycznymi Edisona na prąd stały i Westinghouse’a na zmienny. Widać jak pierwszy innowator staje się ofiarą naśladowców, którzy potrafią bardziej efektywnie wdrożyć jego pomysł. Można obserwować jak postać z cienia staje się nowym konkurentem w grze o prąd. Nareszcie można się przekonać jak relacje z inwestorem wpływają na sukces bądź niepowodzenie danego projektu. Z kolei wzmianki o Westinghouse Electric i General Electric to nie lokowanie produktu, a raczej dowód na to na czym bazuje potęga amerykańskiego sektora energetycznego. Te firmy powstały jeszcze w dziewiętnastym wieku i funkcjonują do dziś. Ich naśladowcy pragnący zacząć dzisiaj już na starcie są sto lat do tyłu.

Zjawiska z filmu można obserwować w sektorze energetycznym także dzisiaj. Mamy niezrozumianego innowatora w postaci Elona Muska i wielkie koncerny energetyczne czasami broniące status quo, a czasem inwestujące w nowatorskie rozwiązania. Można także zaobserować brudną grę interesów z wykorzystaniem pieniędzy i prasy, niekoniecznie przy zachowaniu standardów moralnych.

Wojna o prąd zadaje kluczowe pytanie o to, na czym polega postęp? Czy chodzi o porywające wizje wykorzystania łuku elektrycznego Tesli, które są efektowne, ale nie zmieniły dotąd życia ludzi, czy też o mrówczą, mniej efektowną pracę przedsiębiorców jak Westinghouse, który zapewnił milionom Amerykanów dostęp do elektryczności. A może chodzi o połączenie wizji i pracy, czego symbolem mogła być elektrownia wodna na Niagarze postawiona przez obu wymienionych powyżej?

Najnowsze artykuły