Własny gaz zawsze będzie najtańszy i konkurencyjny cenowo, nie ma znaczenia czy pochodzi z Polski, czy z Norwegii – mówi w rozmowie z PAP prezes PGNiG Piotr Woźniak. Dlatego chcemy mieć jak największy udział własnego gazu w naszym portfelu – dodaje.
Aktywność PGNiG w Norwegii
W 2022 r. planowany jest początek przesyłu gazu ze złóż na Szelfie Norweskim Morza Północnego, przez Danię i podmorski gazociąg Baltic Pipe do Polski. Wtedy właśnie PGNiG planuje osiągnąć w Norwegii wydobycie własnego gazu na poziomie ok. 2,5 mld m sześc. rocznie. To prawie pięciokrotnie więcej niż obecnie, bo w 2017 r. z norweskich złóż PGNiG wyprodukowało ok. 550 mln m sześc.
Osiągnięcie założonego celu oznacza konieczność nabycia udziałów w kolejnych złożach. „Prowadzimy poszukiwania nowych złóż, pozyskujemy kolejne koncesje. Zadanie nie jest trywialne, ale też nie spieszymy się zanadto, pozostajemy konserwatywni w swoich oczekiwaniach co do ekonomiki złóż” – powiedział Woźniak. „Prawie pięć lat na realizację inwestycji to czas wystarczający” – ocenił.
W połowie stycznia b.r. PGNiG pozyskało dwie kolejne, nowe koncesje poszukiwawczo-rozpoznawcze na Morzu Norweskim. Jak podkreślił prezes Woźniak, zakup udziałów w norweskich złożach odbywa się w różny sposób. „Mamy kilka możliwości inwestycyjnych, rozpoczynając od koncesji rozpoznawczych, poprzez złoża, które są na ostatnim etapie udostępnień oraz te, które już produkują. Wszystkie bierzemy pod uwagę” – wyjaśnił.
Norweski rynek
Jak dodał, na Morzu Północnym jest coraz więcej partnerów, którzy „grają” koncesjami; wykupują je, dzielą i wymieniają. „Zasady, którymi rządzi się ten rynek są bezpieczne” – ocenił, dodając, że spółka na norweskim rynku „czuje się mocno”, a transakcje, które tam zawiera „oparte są o bardzo konserwatywne założenia”. „W stosunku do sprzedających jesteśmy wymagający zarówno, co do warunków dostaw, jak i w przypadku kupna udziałów w złożach. Bardzo starannie kalkulujemy prawdopodobieństwo odkryć. Te procesy przebiegają bez pośpiechu i wymagają bardzo wiele pracy” – podkreślił Woźniak.
Przypomniał jednocześnie, że na norweskich koncesjach PGNiG ciągle prowadzone są prace poszukiwawcze i rozpoznawcze. „Nawet jeśli na części z nich wydobycie dopiero się rozpoczęło lub rozpocznie niebawem, to gdy zaczną one produkować +pełną parą+, uzyskamy z Norwegii 0,8 mld m. błękitnego surowca. Jeśli dokonamy akwizycji nowego dużego złoża, szybko +dobijemy+ do 2 mld m. sześc.” – ocenił.
W Norwegii od ponad 10 lat działa spółka córka PGNiG – PGNiG Upstream Norway. Obecnie ma udziały w 21 koncesjach, wydobywa gaz i ropę naftową ze złóż Skarv, Vilje, Morvin, Vale, Gina Krog. Wydobycie ze złoża Gina Krog rozpoczęło się na przełomie czerwca i lipca 2017 r. Trwają również prace nad zagospodarowaniem złóż Storklakken i Snadd, z których wydobycie rozpocznie się w roku 2020. W ciągu 10 lat PGNiG zainwestowało na Norweskim Szelfie Kontynentalnym ok. 5,3 mld zł, a od rozpoczęcia produkcji w 2012 r. wydobyło 2,14 mld m sześć. gazu i prawie 2,2 mln ton ropy naftowej.
Baltic Pipe i gaz z Polski
Choć głównym celem działań PGNiG w Norwegii jest zapełnienie gazociągu Baltic Pipe, nie stroni ona również od inwestycji w złoża ropy. Przykładem jest akwizycja w 2017 roku niewielkiego, ale jak się okazało zasobnego w ropę, złoża Skogul na Morzu Norweskim, które przyniosło polskiej spółce dobrą stopę zwrotu. „Ropa szybko się sprzedaje, a do tego teraz jej cena idzie w górę. Gdyby spojrzeć cynicznie, to powinniśmy koncentrować akwizycje na ropie naftowej, bo na niej najszybciej można zarobić. Jesteśmy czujni i analizujemy wiele możliwości akwizycji oraz optymalizacji naszego portfela” – powiedział Woźniak.
Również gaz, wydobyty z polskich koncesji na norweskim szelfie trafia do sprzedaży na rynku, choć zysk niego jest mniejszy niż z ropy. „Niestety, nie da się go na razie przesłać prosto do kraju” – podkreślił Woźniak. Pytany o koszty wydobycia węglowodorów na Szelfie Norweskim zapewniał, że są one na korzyść spółki „odchylone lekko w dół” od średniej. W jego opinii, w dużej mierze, to zasługa partnerów koncesyjnych. „Są nimi giganci tej branży. Niesłychanie doświadczone firmy, z bardzo dobrymi umiejętnościami i, podobnie jak my, bardzo uważnie sprawdzający każdy wydatek” – zaznaczył prezes PGNiG.
W rozmowie z PAP Piotr Woźniak odniósł się również do pojawiających się czasem stwierdzeń, że gaz z norweskich złóż, który trafi do Polski po uruchomieniu gazociągu Baltic Pipe będzie droższy od rosyjskiego. „To nieprawda. Sprzedajemy norweski gaz na niemieckiej giełdzie, więc cena musi być konkurencyjna. Giełdowe ceny niemieckie są zdecydowanie poniżej ceny, którą musimy płacić Gazpromowi za taki sam surowiec. Własny gaz jest zawsze najtańszy – wszystko jedno czy jest on wydobywany w Polsce, czy w Norwegii. Dlatego chcemy mieć duży portfel z własnych złóż – po to, by oferować naszym klientom jak najtańszy surowiec” – podkreślił szef PGNiG.
Polska Agenja Prasowa