WysokieNapiecie.pl: Nord Stream 2 czyli na problemy z gazem – jeszcze więcej gazu

25 czerwca 2015, 10:39 Energetyka

KOMENTARZ

Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom
Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom

Rafał Zasuń, Wojciech Krzyczkowski

WysokieNapiecie.pl

W UE popyt na gaz spada, spadają też jego ceny. Ale niezmienna jest wiara koncernów w przyszłość błękitnego paliwa. Czy uzasadniona?

Podpisany w zeszłym tygodniu list intencyjny między Gazpromem, a trzema firmami zachodnimi – E.ON, Shell i OMV wywołał radość, umiarkowaną zresztą, tylko w Moskwie. E.ON i Shell nie wydały w tej sprawie nawet komunikatu, zaś OMV  lakonicznie poinformował, że podpisany dokument pozwoli „zbadać możliwości inwestycji“

Pomysł ułożenia kolejnych dwóch rur z gazem na dnie Bałtyku nie jest żadną nowością, regularnie powracał przez ostatnie lata, aż w styczniu 2015 r. świat obiegły nieoficjalne informacje, że Gazprom z niego zrezygnował ze względu na skomplikowaną sytuację polityczną. Co zatem zdarzyło się od stycznia, że pomysł powrócił teraz?

Nie zmienił się dalekosiężny cel Rosji, czyli całkowite wyeliminowanie Ukrainy jako kraju tranzytowego. Zgodnie ze strategią Gazpromu, ma się to stać do 2020 r.

Już w zeszłym roku Nord Stream przejął sporą część płynącego na Zachód gazu kosztem głównej magistrali eksportowej – systemu gazociągów przechodzących przez Ukrainę i Słowację. Dwie nowe nitki przez Bałtyk jeszcze bardziej zmarginalizowałyby tę trasę.

Z kolei UE chce utrzymać tranzyt przez Ukrainę, uznając go za ważny element dywersyfikacji kierunku dostaw.

Tranzytowe Słowacja i Austria z największym gazowym hubem środkowej Europy – Baumgarten – to kraje nie kryjące dystansu do ostrzejszej polityki UE wobec Rosji i korzystające w zamian z korzystnych warunków zakupu rosyjskiego gazu.

Aby surowiec do nich dopłynął p ograniczeniu transportu przez Ukrainę, Gazprom będzie musiał ponowić starania o przejęcie kontroli nad gazociągiem Opal, biegnącym przez Niemcy wzdłuż zachodniej granicy Polski. Dotychczas KE odmawiała wyłączenia tej rury spod unijnego trzeciego pakietu energetycznego. Gazpromowi chodzi o wyłączne zarezerwowanie zdolności przesyłowych Opala,  dziś ma prawo przesyłać nim połowę możliwości tego gazociągu, a połowę musi udostępniać innym firmom.

Zdaniem analityków cytowanych przez rosyjski dziennik „Kommiersant“ los kolejnych nitek Nord Stream uzależniony jest właśnie od rozstrzygnięcia Komisji w tej sprawie. Wniosek wciąż jest „w rozpatrywaniu“, w zeszłym roku Bruksela odłożyła wydanie decyzji.

W poprzednich nieudanych podejściach potencjalnym wspólnikiem miał być koncern BP, a strumień rosyjskiego gazu docelowo popłynąłby także do Wielkiej Brytanii. Ostatecznie Brytyjczycy pod koniec 2014 r., również z powodów politycznych wyrazili brak zainteresowania. Zamiast nich pojawił się brytyjsko-holenderski Shell, co nie powinno dziwić, koncern ten ma bowiem świetne relacje z Rosjanami.

Można wskazać co najmniej dwie inne okoliczności, które mogły skłonić Rosjan do próby wznowienia ryzykownego, bo idącego w poprzek nowej unijnej polityki projektu.

Po pierwsze Amerykanie w końcu jasno sformułowali swoje ambicje – że chcą wejść na światowy rynek gazu ze swoim LNG i stać się na nim wielkim graczem, o czym pisaliśmy tu:

USA zaleją świat gazem i ropą

Po drugie – w Rosji powszechne są opinie, że list intencyjny z Shellem, E.ON i OMV ma także podziałać mobilizująco na Turków, którzy zwlekają z decyzją w sprawie gazociągu Turkish Stream, bo chcą wytargować lepszą cenę.  Oficjalnie Gazprom twierdzi, że oba projekty nie mają ze sobą nic wspólnego.

Najbardziej zastanawia wiara w gaz  niemieckiego E.ON. Koncern ten kilka lat temu postawił właśnie na błękitne paliwo, budując m.in dwa największe i  najnowocześniejsze w Europie elektrownie gazowe Irsching 4 i 5,  oddane w 2010 r.

E.ON  padł ofiarą kombinacji dwóch czynników –  Energiewende czyli przejścia Niemiec na odnawialne źródła energii  oraz niskich cen uprawnień do emisji CO2. Wszystko to powoduje, że prąd z gazu jest nieopłacalny. E.ON chce zamknąć Irsching 4 i 5 od 2016 r.

Czy odpowiedzią na nieopłacalność gazu ma być jeszcze więcej gazu? Jeśli zajrzymy do oficjalnych brukselskich dokumentów, to budowanie wszystkich możliwych gazociągów i terminali LNG z ekonomicznego punktu widzenia nie trzyma się kupy.

Komisja Europejska w opublikowanym w zeszłym roku obszernym „Energy Security Study“ zakłada, że popyt na „błękitne paliwo“ będzie spadał (patrz graf, dane w mln toe), choć wzrośnie udział importowanego gazu (wyczerpują się unijne złoża). Wedle założeń Komisji gaz, podobnie jak inne paliwa kopalne, ma być w coraz większym stopniu zastępowany przez OZE.

Jakie są prognozy Brukseli i jakie zdanie w tej kwestii ma Międzynarodowa Agencja Energii ? na te pytania odpowiemy w dalszej części artykułu na WysokieNapiecie.pl