Wyciek w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej może być skutkiem groźnego eksperymentu okupantów

21 listopada 2023, 06:00 Alert

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przyznała, że 14 listopada doszło do wycieku wody chłodzącej reaktora w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej okupowanej przez Rosjan na Ukrainie. To według Ukraińców skutek prób przeniesienia obiektu w stan gorącej rezerwy wbrew przepisom.

Zaporoska Elektrownia Jądrowa. Fot. Energoatom.
Zaporoska Elektrownia Jądrowa. Fot. Energoatom.

Władze narzucone przez Rosjan w tym obiekcie badają przyczynę 90-minutowej przerwy dostaw energii, która wywołała blackout w okolicy i zmusiła do wykorzystania rezerwowych generatorów diesla. Eksperci MAEA obecni na miejscu mają sami prowadzić własne śledztwo. Poza reaktorem doświadczonym wyciekiem pozostałe pięć jednostek nie miało problemów. – Chociaż nie doszło do całkowitej utraty mocy poza obiektem jak było już siedem razy podczas konfliktu, to zdarzenie jeszcze raz podkreśla wagę sytuacji bezpieczeństwa jądrowego w Zaporskiej Elektrowni Jądrowej – powiedział dyrektor generalny MAEA Rafael Grossi. – MAEA będzie nadal zbierać informację, by informować społeczność międzynarodową o sytuacji na miejscu – dodał.

MAEA uzyskała informacje o tym, że woda borowa z pierwszego obiegu chłodzenia dostała się do drugiego w reaktorze numer pięć znajdującym się w stanie gorącego wyłączenia, czyli zachodzi w nim reakcja jądrowa, ale nie jest wytwarzana energia. To Zaporoże pobiera niezbędną energię z zewnątrz za pomocą jednego z sześciu połączeń elektroenergetycznych. Zastosowane środki zaradcze mają dawać stabilność.

Ukraińcy nie przebierają w słowach oceniając kolejny incydent w Zaporożu z winy okupanta. – Raszyści są całkowicie niekompetentni – powiedział Petro Kotin, prezes Energoatomu, do którego należy obiekt okupowany od marca 2022 roku. – Najeźdźcy po raz kolejny zagrażają bezpieczeństwu pracy elektrowni i powodują stałe pogorszenie stanu sprzętu zwiększając ilość groźnych zdarzeń. Mogą w ten sposób doprowadzić do kryzysu w każdej chwili – dodał cytowany przez Ukraińską Prawdę.

Rosjanie próbują zdaniem strony ukraińskiej przenieść elektrownię w Zaporożu w stan gorącej rezerwy. W ten sposób mogą ją przygotować do rozpoczęcia dostaw energii. – Bezsensowna decyzja obecnych zarządców elektrowni o przeniesieniu jej w stan gorącej rezerwy doprowadziła do znacznego wzrostu ilości płynnych odpadów jądrowych na terenie obiektu, które stanową zagrożenie dla personelu, mieszkańców i środowiska – ostrzega Państwowa Inspekcja Regulacji Jądrowej, czyli odpowiednik Państwowej Agencji Atomistyki w Polsce odpowiedzialnej za nadzór bezpieczeństwa radiologicznego. Inspekcja ostrzega, że przenoszenie reaktorów Zaporoża do gorącej rezerwy nie spełnia obecnie wymogów licencyjnych na Ukrainie.

Państwowa Agencja Atomistyki informowała 20 listopada o braku niepokojących wskazań aparatury pomiarowej w Polsce. Kolejny incydent w Zaporożu nie stanowi na tym etapie zagrożenia radiologicznego.

– Zgodnie z tym, co podaje prawowity operator obiektu, ukraiński Energoatom, na bloku piątym doszło do przecieku wody z obiegu pierwotnego (czyli obiegu chłodzenia reaktora) do obiegu wtórnego (czyli do mieszaniny wodno-parowej po „czystej” stronie wytwornicy) – tłumaczy Adam Rajewski z Nuclear.pl. – Prawdopodobnie gdzieś jest nieszczelność na rurkach jednej z wytwornic. Samo w sobie to nie jest nieznane zjawisko w elektrowniach tego typu – uspokaja.

– Problem o którym teraz mówi Energoatom wynika z faktu, że woda w obiegu pierwotnym zawiera domieszkę kwasu borowego wykorzystywanego do kontroli reaktywności (bor pochłania neutrony) – przyznaje Rajewski. – Ten kwas przedostaje się teraz do obiegu wtórnego. Jak podaje ukraiński operator, niekompetentne działania okupantów doprowadziły natomiast do nieprawidłowej pracy filtrów po stronie wtórnej, przez co ten kwas nie jest usuwany z obiegu wtórnego. To z kolei powoduje, że napływa on do wszystkich wytwornic pary po stronie wtórnej, czyli niejądrowej, gdzie go być nie powinno.

– Domieszka kwasu po stronie wtórnej jest niekorzystna, bo tam dochodzi do wrzenia i parowania, przez co kwas może się zbierać (ze względu na różnice rozpuszczalności, trochę na tej zasadzie, jak kamień wytrącający się w czajniku) i prowadzić do uszkodzenia kolejnych rurek, co jest oczywiście niekorzystne z punktu widzenia bezpieczeństwa jądrowego co do zasady – bo te rurki to jedna z barier zapobiegających w razie ciężkich awarii wydostaniu się substancji promieniotwórczych z rdzenia – tłumaczy rozmówca BiznesAlert.pl. – Energoatom podkreśla, że w tej sytuacji należałoby zgodnie z prawem odstawić ten blok z powrotem do stanu zimnego i zastąpić w roli „grzałki” innym, ale okupanci tego nie robią. Oczywiście to samo dyktuje nie tylko prawo, ale i inżynierski zdrowy rozsądek. Okupanci jednak tego nie robią. Mamy zatem sytuacje, która prowadzi do osłabienia bezpieczeństwa (bo tworzy ryzyko dalszych przecieków pomiędzy chłodziwem rekatora a „światem zewnętrznym”), natomiast nie jest ona bezpośrednim zagrożeniem dla kogokolwiek w tej chwili. To trochę tak, jakbyśmy wiedzieli, że coś złego zacyzna sie dziać z oponą koła zapasowego i nie reagowali – podsumowuje Adam Rajewski.

Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej / Ukraińska Prawda / Państwowa Agencja Atomistyki / Wojciech Jakóbik

Młynarkiewicz: Nie ma dobrej alternatywy wobec dużego atomu (ROZMOWA)