Zblewski: Unia Energetyczna pozostaje substytutem

18 stycznia 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Flaga Unii Europejskiej. Fot. Wikimedia Commons
Flaga Unii Europejskiej. Fot. Wikimedia Commons

Dr Maciej Zblewski

Ekspert bezpieczeństwa energetycznego

Unia Energetyczna miała stanowić z jednej strony nowy etap w integracji europejskiej a z drugiej zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne UE przez ograniczenie m.in. możliwości rozgrywania państw członkowskich przeciwko sobie przez państwa trzecie. Początkowa euforia spowodowana  tą nową agendą unijną,  teraz z miesiąca na miesiąc jest weryfikowana przez bezpośrednie bądź pośrednie działania państw członkowskich, czy mniej lub bardziej z nimi powiązanymi firmami energetycznymi. Ten proces erozji dotyczy kwestii mających zasadniczy wpływ na bezpieczeństwo unijne zarówno w wymiarze politycznym jak i gospodarczym.

Fakt, iż mimo sankcji unijnych wobec Federacji Rosyjskiej (FR) istnieje wzmożona gotowość do współpracy z monopolistami rosyjskimi, którzy stanowią stały element w polityce zagranicznej FR, jest bardzo niepokojący. Można dojść do wniosku, że niektóre państwa Unii Europejskiej wychodzą w swojej polityce zagranicznej wobec Federacji Rosyjskiej z błędnego założenia, które jest determinowane przez doświadczenia z początku lat 90-tych. Niewystarczające uwzględnienie zmian mających miejsce od roku 2000 zarówno w rosyjskiej polityce zagranicznej jak i wewnętrznej, charakteryzujące się terminem suwerenna demokracja oraz próbą odzyskania wpływów w państwach tzw. bliskiej zagranicy, stanowi zagrożenie nie tylko dla nowych państw członkowskich UE, które przeszły procesy transformacyjne, ale też dla całej Unii Europejskiej. Kierowanie się w polityce zagranicznej przez niektóre państwa przesłanką, iż w latach 90-tych za dużo zainwestowaliśmy politycznie, gospodarczo i finansowo w Rosję, aby dziś zmienić w zasadniczy sposób podejście, jest nie tylko krótkowzroczne i obliczone na partykularny zysk, ale oznacza, iż wspólne unijne podejście do takich kwestii jak bezpieczeństwo energetyczne będzie dalej istniało tylko na papierze. To zapętlenie, niemożność odejścia od obranego charakteru relacji oraz jakość i intensywność polityki zagranicznej i gospodarczej niektórych państw Unii wobec FR stanowi podstawowy problem determinujący efektywność działania całej Unii Europejskiej. Oczywiście można powiedzieć, że unia energetyczna podniosła znaczenie bezpieczeństwa energetycznego oraz zwiększyła kooperację pomiędzy państwami członkowskimi w takich kwestiach, jak np. budowa sieci przesyłowych, ale nie spowodowała w najmniejszym stopniu odejścia od ponadstandardowych relacji energetycznych pomiędzy niektórymi państwami Unii a Federacją Rosyjską.

Podtrzymanie tego status quo oznacza, iż istnieją państwa w Unii, które na kilku poziomach wyłamują się z założeń głoszonych przez struktury unijne: 1) niespójność w kwestii sankcji wobec Rosji, które wprawdzie są oficjalnie popierane i przedłużane przez wszystkie państwa unijne, ale nie stanowią one żadnych bezpośrednich czy pośrednich politycznych przeszkód tworzonych przez państwo dla przedsiębiorstw współpracujących z rosyjskimi firmami; 2) niekoherentne podejście do takich zagadnień jak Europejska Strategia Bezpieczeństwa (ESB), której celem jest m.in. zapewnienie istnienia stabilnych i przewidywalnych państw na obrzeżach Unii (kooperacje na niwie polityczno-energetycznej w dobie nierozwiązanej sytuacji na Ukrainie nie można pogodzić z ESB), 3) dwuznaczność wynikająca z faktu, iż Unia Europejska na arenie międzynarodowej odnosi się zawsze do kwestii takich, jak prawa opozycji, prawa obywatelskie, wolność prasy, tolerancja itp. Mimo to państwa członkowskie, które głoszą te hasła są gotowe “robić interesy” z państwem gdzie powyższe prawa są okrajane bądź już de facto nie istnieją. Nieuwzględnianie bądź niewystarczające uwzględnianie krytycznych politologicznych, naukowych i eksperckich analiz procesów mających miejsce w Federacji Rosyjskiej przy określaniu jakości oraz intensywności kontaktów dyplomatycznych i gospodarczych z tym państwem, prowadzi do powstania poważnego dysonansu, którego konsekwencje będą widoczne w średniej i długiej perspektywie.

Może to doprowadzić do rozmycia ideałów Unii Europejskiej przez partykularne interesy państw członkowskich, które dla realizacji własnych celów gotowe są nie odnosić się do różnych drażliwych kwestii, takich, jak np. przestrzeganie praw obywatelskich czy wolności mediów. W przeszłości mieliśmy już takie sytuację, że kanclerz Angela Merkel krytykowała działanie Federacji Rosyjskiej odnośnie wyborów, ale ta krytyka nie owocowała przeorientowaniem polityki Niemiec wobec Rosji.

Ten krótki ekskurs miał z jednej strony unaocznić, iż bardzo trudno dzisiaj mówić o przestrzeganiu jakiejkolwiek wspólnej strategii UE i państw członkowskich wobec nie tylko Federacji Rosyjskiej, ale w założeniu każdego państwa trzeciego. Należy stwierdzić, iż mamy do czynienia z sytuacją, w której państwa członkowskie nie chcą, bądź już nie mogą wpływać nawet zakulisowo na spółki, aby uwzględniały w swojej działalności też komponent polityczny. Z jednej strony mamy do czynienia ze spółkami, które znajdują się poza wpływem państwa, gdyż państwo samo dobrowolnie z niego zrezygnowało, a z drugiej spółki z państw trzecich które mogą być bezpośrednio zależne od struktur państwowych. Tego typu podejście jest bardzo “wygodne” dla niektórych państw unijnych, gdyż zawsze mogą powiedzieć, że to nie państwo członkowskie Unii, a prywatne spółki są odpowiedzialne za zwiększenie intensywności kontaktów gospodarczych z państwem objętym sankcjami. Ta dysproporcja stanowi jednak poważne zagrożenie, gdyż bazowanie w kwestiach tak znaczących jak bezpieczeństwo energetyczne na “dobrej woli” państwa, które w ostatnich latach stało się bardziej nieprzewidywalne jest po prostu z realistycznego punktu widzenie niezrozumiałe i nieodpowiedzialne.

Unia Europejska tworząc unię energetyczną chciała poprawić bezpieczeństwo zarówno całej wspólnoty jak i poszczególnych państw członkowskich. W obecnym stanie realizacji należy jednak stwierdzić, iż nie został wykonany najbardziej kluczowy krok, który mógłby gwarantować sukces tego przedsięwzięcia – państwa członkowskie nie chciały zrezygnować z narodowych polityk energetycznych na rzecz wspólnej europejskiej polityki energetycznej realizowanej i prowadzonej przez Brukselę. W mojej ocenie ten krok nie byłby nawet do końca potrzebny, gdyż wystarczyłoby, aby państwa członkowskie przekazały strukturom unijnym plenipotencje dotyczące zakupu nośników energetycznych. Taka z zasady dość prosta rzecz oznaczałaby koniec różnic w cenach, długości kontraktów i wykluczyłaby do minimum możliwość rozgrywania przez państwa trzecie członków UE.

Należy stwierdzić, że obecna unia energetyczna jest substytutem tej właściwej wspólnotowej agendy na jaką Unia Europejska zasłużyła. Kierunek w jakim unia energetyczna będzie ewoluować będzie określony przez projekt rozbudowy Nord-Streamu. Jeśli Komisja Europejska stwierdzi, że ta inwestycja, która jak sama Komisja stwierdziła – nie zwiększa bezpieczeństwa energetycznego, będzie mogła zostać zrealizowana – to oznaczać to będzie, iż tzw. unia energetyczna miała bardzo krotki żywot. Gdyby werdykt Komisji Europejskiej był negatywny dla rozbudowy Nord-Streamu byłoby to równoznaczne z osiągnięciem nowej jakości zarówno na poziomie kontaktów z podmiotami z państw trzecich, jak również w wymiarze KE/państwa członkowskie. Stanowiłoby to przynajmniej w dziedzinie energetycznej pewnego rodzaju jasny sygnał dla świata, żeby w kwestiach problematyki energetycznej i inwestycji z nią związanych zwracać się do Komisji. Tym samym problem, który przed laty unaocznił Henry Kissinger pytająco to, do kogo ma zadzwonić, jeśli zechce porozmawiać z Europą, byłby w kolejnej dziedzinie polityki unijnej rozwiązany.