Decyzja środowiskowa dla Złoczewa to dobra wiadomość dla PGE? Zobaczymy, bo mam wrażenie, że ta spółka mając inwestować w nową odkrywkę węgla brunatnego wybrałaby Gubin, ale to oczywiście moje zdanie. Czy decyzja w sprawie Złoczewa przyspieszy prace nad rządowym programem dla górnictwa węgla kamiennego? – dywaguje Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.
Cichy kłopot
Od dawna mam wrażenie, że o węglu brunatnym w Polsce mówi się znacznie mniej, a może znacznie ciszej niż o węglu kamiennym. Mamy mniej kopalń tego surowca, ale jednak produkują plus minus 60 mln ton paliwa rocznie. Nie importujemy go, ale produkujemy z niego ok. jedna trzecią całej energii elektrycznej w naszym kraju. To wciąż bardzo dużo. Wydaje mi się, że nawet wyłączenie od początku tego roku elektrowni Adamów odpowiadającej za 2 procent polskich mocy, a opartej właśnie na węglu kamiennym, przeszło bez większego echa. Oczywiście to bardzo dobrze, bo to oznacza, że system na wyłączenie i nadrobienie luki był przygotowany (wcześniej do użytku oddany został m.in. gigantyczny blok 1075 MW na węgiel kamienny w należących do Enei Kozienicach) zwłaszcza, że od dawna było wiadomo, że tak się stanie.
Tylko wszystko wokół węgla brunatnego dzieje się jakoś tak ciszej, bez takich emocji jak przy paliwie kamiennym. Nie wiem, czy wynika to z tego, że górnicy z brunatnych odkrywek nie muszą walczyć o swoje jak ci z kopalń głębinowych węgla kamiennego? A może po prostu sytuacja w tej branży jest bardziej stabilna? Około 60 mln ton węgla brunatnego rocznie produkujemy cały czas, wciąż pracują te same kopalnie. Tymczasem w branży węgla kamiennego z niedawnej produkcji na poziomie niemal 80 mln ton zrobiło nam się 65 mln ton, a import znowu rośnie (13,4 mln ton za 2017 rok).
Brakuje planu
Ale wcale nie jestem pewna, czy to nie węgiel brunatny ma dzisiaj większe kłopoty. Po pierwsze sektor ten nie ma swojego programu rządowego w przeciwieństwie do węgla kamiennego (może się mylę, ale ostatnią prezentację założeń przypominam sobie z lipca 2017 r. podczas obrad parlamentarnego zespołu górnictwa i energii). Po drugie ciągle nie mamy pewności, czy teoretycznie planowane odkrywki Ościsłowo (ZE PAK) oraz Złoczew (PGE) faktycznie powstaną. Dobrą wiadomością dla Ościsłowa była styczniowa decyzja sejmiku województwa wielkopolskiego, który podjął uchwałę dającą zielone światło odkrywce Ościsłowo.
Z kolei w środę Złoczew dostał decyzję środowiskową otwierającą drogę do ubiegania się o koncesję. Członkiem parlamentarnego zespołu ds. inwestycji: „Złoczew – eksploatacja złoża węgla brunatnego jako element bezpieczeństwa energetycznego kraju” jest m.in. były szef MON, Antoni Macierewicz, który osobiście popiera tę inwestycję.
Ale dla PGE z kolei oznacza to pewien kłopot. Zwłaszcza inwestycyjno-decyzyjny. Bo już dziś wożenie węgla z odkrywki Szczerców kilkunastokilometrowym taśmociągiem do elektrowni w Bełchatowie jest swoistym wyzwaniem logistycznym. A potencjalna odkrywka w Złoczewie w prostej linii jest oddalona od naszej największej krajowej elektrowni o ok. 50-60 km. Transport taśmociągiem nie wchodzi w grę. Można się pokusić o budowę linii kolejowej, ale to dodatkowe koszty. A wtedy obecna przewaga cenowa węgla brunatnego będącego najtańszym nośnikiem energii (ze względu na odkrywkowy sposób eksploatacji i bezpośrednie sąsiedztwo kopalń i elektrowni ograniczające koszty transportu) po prostu zniknie. Nie wyobrażam sobie także transportu tego paliwa wagonami w zimie – ono w połowie bowiem składa się z wody, ale podejrzewam, że spece od technologii na pewno wiedzą, jak z takim problemem się uporać.
Alternatywą dla transportu węgla ze Złoczewa do Bełchatowa jest budowa przy odkrywce nowych bloków energetycznych, ale to w moim przekonaniu nierealne i bez sensu, bo i tak spowodowałoby wyłączenie bloków bełchatowskich po wyczerpaniu złóż z odkrywek (najpierw pola Bełchatów, potem pola Szczerców). Jeśli PGE miałaby inwestować jakieś 20 mld zł w nowy kompleks wydobywczo – wytwórczy, to logiczniejsze byłoby zagospodarowanie złoża Gubin. Tam bowiem jest więcej węgla i to lepszej jakości niż ten w Złoczewie. No ale tu wracamy do punktu wyjścia – w tym sektorze mamy dziś o wiele więcej niewiadomych niż mieć powinniśmy. Więc jeśli ktoś serio myśli o możliwości blackoutu w Polsce, to nad losem węgla brunatnego w naszym kraju tym bardziej powinien się pochylić.