Zyska: Możemy pogodzić rozwój energetyki odnawialnej z węglem (ROZMOWA)

6 czerwca 2016, 11:15 Energetyka

ROZMOWA

– Musimy znaleźć złoty środek, między rozwojem branży wiatrowej, a postępującą rozbudową mieszkalnictwa w Polsce. Nadzieje na pogodzenie interesów stron występujących w debacie dotyczącej tzw. „ustawy odległościowej” jest rozwój nowych technologii. Szansą mogą np.: tzw. wiatraki pionowe, które obracają się wokół własnej osi – mówi w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Ireneusz Zyska, poseł koła polskiego Wolni i Solidarni, członek sejmowej komisji Energii i Skarbu Państwa oraz przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Górnictwa.

BiznesAlert.pl: Jaki przyświecał cel projektodawcom tzw. ustawy wiatrakowej?

Ireneusz Zyska: Ustawa reguluje i porządkuje rynek farm wiatrowych w Polsce. Obecnie w wielu obszarach jest on niedoprecyzowany. Obowiązujące regulacje prawne służą przede wszystkim załatwianiu poszczególnych interesów bezpośrednio zainteresowanych grup lobbingowych. Nowa ustawa narzuca rygorystyczne warunki lokalizacji farm wiatrowych, ale jednocześnie porządkuje i upraszcza zapisy ustawy. Oczywiście kwestią sporną mogą być rygory techniczne, które narzuca ustawa. Chodzi tu m.in. o odległość lokalizacji farm wiatrowych do zabudowań mieszkalnych. Pojawiają się opinie, że na obszarze naszego kraju, ze względu na rozproszone osadnictwo trudno będzie spełnić warunki, zgodnie z którymi farmy wiatrowe mogą powstawać w minimalnej odległości nie mniejszej niż 10 krotność wysokości wiatraka. Sprawa jednak nie jest tak jednoznaczna ponieważ mamy w planach zagospodarowania przestrzennego wyznaczone obszary zabudowy, gdzie ich linia może być w najbliższym czasie skorygowana. Jedna z poprawek, jakie były zgłaszane przez posłów do tego projektu proponowała, aby zasadą była norma odległości wyznaczona w ustawie, ale jeśli w danej gminie w planie zagospodarowania przestrzennego zostanie określona mniejsza odległość, to ta byłaby obowiązująca. To rozwiązanie wydaje się być logiczne i uzasadnione, a także akceptowalne dla wszystkich stron debaty.

Część ośrodków eksperckich uważa, że nowelizacja ustawy zablokuje rozwój farm wiatrowych w Polsce.

Odpowiadając na pytanie, chciałbym podkreślić, że ustawa o której mówimy nie będzie obejmowała farm wiatrowych zlokalizowanych na morzu w pasie przybrzeżnym. Jest tu więc duże pole do popisu dla firm zajmujących się instalacją farm wiatrowych, naszego rodzimego przemysłu stoczniowego i przemysłu ciężkiego, już pracującego dla światowych firm z tej branży. Zwłaszcza, że jest to obszar korzystny z punktu widzenia warunków atmosferycznych. Oczywiście, reasumując wszystkie punkty tej ustawy, ograniczy ona co prawda rozwój farm wiatrowych, jednak pamiętać należy, że priorytetem powinno być bezpieczeństwo ludzi, a nie nieograniczony rozwój inwestycji w branży wiatrowej. Musimy znaleźć złoty środek, między np.: rozwojem branży wiatrowej, a postępującym zagospodarowaniem nowych terenów pod mieszkalnictwo. Szansą na pogodzenie interesów stron występujących w debacie dotyczącej tej ustawy jest rozwój nowych technologii. Pewną nadzieją są tu np.: tzw. wiatraki pionowe, które obracają się wokół własnej osi. Nie generują one negatywnych skutków, które wiążą się z typowymi elektrowniami wiatrowymi, w szczególności w przypadku obrotu ich skrzydła. Dzięki temu rozwiązaniu odległości, o których mowa w ustawie, nie będą musiały być zachowywane. To powinno nam pozwolić na osiągnięcie kompromisu między produkcją energii odnawialnej, a bezpieczeństwem mieszkających w pobliżu ludzi. Takie wiatraki będą mogli również instalować prosumenci.

Czy jest tu miejsce dla polskich firm produkujących elementy farm wiatrowych?

W Polsce obecnie jesteśmy w stanie wyprodukować większość elementów wiatraków, łącznie z masztem, czy elementami fundamentów i śmigła. Nie produkujemy jednak turbin, a mamy wszelkie możliwości by tak się stało. Dysponujemy możliwościami technologicznymi i innowacyjnymi w zakresie projektowania nowoczesnych rozwiązań oraz produkcyjnymi. W Polsce muszą zostać stworzone warunki do inwestowania w tą gałąź gospodarki. Branża wiatrowa zainwestowała w Polsce ponad 32 mld złotych i mimo, że skorzystała z dotacji i szeregu finansowych udogodnień, w Polsce nie rozpoczęła się produkcja turbin. Inwestycje były głównie oparte o import. Trzeba pamiętać, że energia wiatrowa nie jest jedyną energią odnawialną produkowaną w Polsce. Należy myśleć także o stworzeniu warunków dla rozwoju biogazowni, czy też fotowoltaiki.

Obecne prawo budowlane wprowadza podział elektrowni wiatrowej na część budowlaną i techniczną. Tymczasem autorzy projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych zabiegali o wykreślenie przepisu dzielącego elektrownie wiatrowe na części budowlaną i niebudowlaną, i objęcie całej elektrowni wiatrowej definicją obiektu budowlanego. Będzie to zdaniem ekspertów tworzyć dodatkowe koszty. Podziela Pan te obawy?

Definicja budowli jest jasna. Do tej pory tą definicją objęty był tylko fundament i maszt. Nie obejmuje ona jednak samego mechanizmu turbiny, bez którego elektrownia nie funkcjonuje. W moim przekonaniu objęcie definicją obiektu budowlanego całej instalacji wiatrowej to krok w dobrą stronę. Będziemy mieć dzięki temu czytelną definicję tego, co wchodzi w skład elektrowni wiatrowej. Kwestią do przedyskutowania może być natomiast wysokość stawki podatku od nieruchomości liczonego od wartości budowli.

Jaką rolę dla polskiej energetyki odgrywać będzie wprowadzenie do ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii definicji i zakresu funkcjonowania tzw. prosumentów?

Ustawa o OZE i zakres dotyczący prosumentów ma ogromne znaczenie dla rozwoju polskiej energetyki rozproszonej. Każdy posiadacz licznika energii może potencjalnie zostać prosumentem. Jest on jednocześnie producentem, jak i konsumentem energii elektrycznej, czyli osobą, która produkuje energię elektryczną na własne potrzeby. Każdy prosument zgodnie z ustawą będzie mógł produkować energię w instalacji do 40 kW. Niewykorzystaną energię będzie mógł „przechowywać” w sieci energetycznej, która będzie stanowić pewnego rodzaju magazyn. Po stawkach określonych w ustawie, będzie można tą energię pobrać ponownie i wykorzystać na swoje cele w rocznym okresie rozliczenia.

Jaki Pana zdaniem powinien być udział Odnawialnych Źródeł Energii w bilansie energetycznym naszego kraju?

Polska jest zobowiązana do 2020 roku osiągnąć 15,85% poziom wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych. Jeśli nie uda się nam osiągnąć tego poziomu grożą nam wysokie kary. Będziemy także zmuszeni do transferu tzw. „zielonej energii” z krajów, które wytwarzają energię odnawialną i mają jej w nadmiarze. Będziemy musieli zgodnie z szacunkami ekspertów wydać ok. 8 mld złotych na zakup tzw. transferu statystycznego, tj. właśnie energii odnawialnej. To z kolei pogorszy naszą sytuację w perspektywie do 2030 roku. Wówczas spodziewamy się narzucenia przez UE kolejnych wyższych poziomów wytarzania energii odnawialnej.

W debacie publicznej często OZE są kontrastowane z energetyką węglową. Czy jest szansa pogodzić ogień z wodą?

W mojej opinii nie ma konkurencji między rozwojem odnawialnych źródeł energii i energetyki rozproszonej z rozwojem energetyki konwencjonalnej z węgla, czy gazu ziemnego. Nasza gospodarka przez najbliższe 30-40 lat nie jest w stanie zrezygnować z węgla jako źródła energii. To źródło powinno zabezpieczyć strategiczne gałęzie gospodarki. Energetyka odnawialna, maksymalnie rozproszona, powinna zaś być adresowana do odbiorców detalicznych – prosumentów, którzy sami mogą produkować energię. To będzie dobre uzupełnienie rynku z jednej strony, z drugiej zaś będziemy mieli stałą moc wytwarzaną w dużych blokach węglowych, czy gazowych. Pamiętajmy, że w Unii Europejskiej trwają prace nad wdrożeniem przepisów, które do 2021 r. mają bardzo znacząco obniżyć wskaźniki dot. emisji rtęci i chlorków związanych z wydobyciem kopalin. Jeżeli nie zawalczymy o nasz narodowy interes gospodarczy, to grozi nam w najbliższych latach wydatkowanie ok. 3 mld złotych z tytułu zabezpieczenia podwyższenia limitu przy emisji tych substancji. Dotyczy to również emisji metanu, za co wysokość kar może wynieść ok. 1,5 mld złotych. Do tego dojdą podnoszone w górę normy dotyczące emisji CO2. Te wszystkie elementy mogą spowodować, że polska energetyka konwencjonalna stanie się nieopłacalna. Dlatego niezwykle ważne jest, abyśmy na arenie międzynarodowej stanowczo przeciwstawiali się lansowaniu pomysłów o dekarbonizacji gospodarki, jednocześnie pokazując nasze osiągnięcia w dziedzinie ochrony środowiska. Nie możemy biernie zgadzać się na wprowadzanie przez UE przepisów, które poprzez rygorystyczne normy środowiskowe doprowadzą do zrujnowania polskiej gospodarki. Jednocześnie, należy mocno wspierać rozwój odnawialnych źródeł energii, dzięki czemu, oprócz uzyskania lepszej opinii na świecie o stanie środowiska w Polsce, doprowadzimy do podniesienia poziomu bezpieczeństwa energetycznego w naszym kraju.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki