Amerykanie ostrzegają firmy zaangażowane w Nord Stream 2 przed sankcjami. Nie wiadomo, czy zdecydują się je wprowadzić wbrew części Europejczyków zaangażowanej w projekt. Ta groźba podniesie prawdopodobnie koszty gazociągu. Tymczasem dziś odbędzie się istotne głosowanie w sprawie rewizji dyrektywy gazowej, która może potencjalnie opóźnić jego realizację – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Strzelba wisi na ścianie
Deklaracja USA o gotowości do wprowadzenia sankcji przeciwko Nord Stream 2 wisi nad firmami zaangażowanymi finansowo w ten projekt, jak strzelba na ścianie w sztuce teatralnej. Nie jest przesądzone, że wypali, ale już sama deklaracja może podnieść koszt pożyczek dla Gazpromu.
Ustawa o przeciwstawianiu się przeciwnikom Ameryki poprzez sankcje) zakłada możliwość ukarania sankcjami firm, które ewentualnie wezmą udział w budowie gazociągu Nord Stream 2 – przyznała Heather Nauert, sekretarz stanu USA, w rozmowie z dziennikarzem TVP. Chodzi o gazociąg z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o planowanej przepustowości 55 mld m sześc. rocznie, który mógłby powstać do końca 2019 roku. Zwolennicy liczą na tani gaz, a krytycy obawiają się wzrostu wpływu Rosji, osłabienia potencjału projektów alternatywnych, spowolnienia rozwoju rynku, relatywizacji prawa unijnego, zagrożeń dla bezpieczeństwa na Bałtyku i niewypełnienia norm środowiskowych.
Administracja prezydenta Trumpa tłumaczy powolne tempo wprowadzania w życie postanowień tej ustawy m.in. protestami państw UE w tym Austrii oraz Niemiec, które obawiają się, że wprowadzenie sankcji przewidzianej w ustawie CAATSA wobec sektora energetycznego Rosji, może rykoszetem uderzyć w niemieckie i austriackie firmy realizujące projekty w tym sektorze rosyjskiej gospodarki. Potwierdza się zatem teza BiznesAlert.pl, że Amerykanie wahają się z uwagi na sprzeciw części sojuszników europejskich przeciwko sankcjom.
– Jasno daliśmy do zrozumienia, że (zagraniczne firmy – PAP) które współdziałają z rosyjskim sektorem budowy gazociągów, mogą ucierpieć z powodu sankcji przewidzianych ustawą CAATSA – powiedziała Nauert cytowana przez PAP. To wszystko jest możliwe, jeśli sankcje wejdą w życie. Jednak źródło BiznesAlert.pl zbliżone do rozmów polsko-amerykańskich przekonuje, że przez taką groźbę banki będą prawdopodobnie wyżej wyceniać ryzyko związane z inwestycją w gazociąg Nord Stream 2. Oznacza to, że pożyczki na projekt należący w stu procentach do Gazpromu mogą podrożeć, a z nimi koszt projektu szacowany obecnie na 9,5 mld euro. To zła wiadomość dla pożyczkodawców: niemieckich E.on/Uniper i BASF/Wintershall, francuskiego ENGIE, holendersko-brytyjskiego Shella i austriackiego OMV. Prezes tej ostatniej firmy Rainer Seele mówił we wrześniu, że po wdrożeniu sankcje uczynią finansowanie Nord Stream 2 „prawie niemożliwym”. Groźba sankcji uczyni je droższym. Jesienią Seele zapowiedział, że w najgorszym wypadku partnerzy finansowi wyłożą pieniądze z własnych zasobów.
Jakóbik: Są pieniądze na Nord Stream 2. Nieprzejrzysty układ z Gazpromem
Rozstrzygnięcie w Europie coraz bliżej
Dziś, 21 marca odbędzie się głosowanie Komisji Przemysłu, Badań i Energii (ITRE) w Parlamencie Europejskim nad szkicem sprawozdania prof. Jerzego Buzka w sprawie rewizji dyrektywy gazowej proponowanej przez Komisję Europejską. Regulacja może podporządkować prawu projekty takie, jak Nord Stream 2. Podobnie jak sama groźba sankcji USA, rewizja nie zablokuje tego przedsięwzięcia, ale może je opóźnić przez konieczność dostosowania jej do wymogów regulacji antymonopolowych. Rosja byłaby w stanie je wypełnić, na przykład poprzez wpuszczenie dodatkowej firmy do eksportu. To wymagałoby jednak zmiany prawa rosyjskiego, a wcześniej długotrwałych negocjacji z Komisją Europejską. Nie wiadomo, czy Rosja się na to zgodzi. Jeśli nie, teoretycznie Komisja mogłaby zablokować projekt za niezgodność z przepisami europejskimi, jak było w przypadku South Stream.
W marcu miała zostać przyznana zgoda Niemiec na przeprowadzenie gazociągu przez ich wyłączną strefę ekonomiczną. Na razie jest zgoda na przeprowadzenie go przez wody terytorialne. Nie wiadomo, czy i kiedy zostanie przyznana druga, bez której nie będzie mogła ruszyć budowa. Dopóki ona nie ruszy, projekt będzie można podporządkować zrewidowanej dyrektywie gazowej, która ma dotyczyć nowych projektów.
Warto jednak podkreślić, że opozycja obrońców Nord Stream 2 w Radzie Europejskiej na czele z Niemcami może utrącić projekt Komisji wspierany przez Polskę, część krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a według deklaracji pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, także kraje południowe, jak Włochy, właśnie przez to, że po odrzuceniu South Stream oczekują analogicznej decyzji w sprawie Nord Stream 2.
Jakóbik: Nie ma sankcji USA wobec Nord Stream 2. Wyścig z czasem w Europie
Presja czasem działa
Co ciekawe, presja z tytułu gróźb sankcji USA i regulacji UE może odnieść efekt. Fakt, że Unia Europejska odmówiła wsparcia finansowego dla bałkańskiej odnogi gazociągu Turkish Stream z Rosji do Turcji mógł być powodem redukcji przepustowości projektu. Rosjanie informują, że rozmontują część infrastruktury wspomagającej – rosyjskiego Korytarza Południowego, po to, aby zredukować moc Turkish Stream z pierwotnie planowanych 63 do 31,5 mld m sześc. rocznie. Oznacza to, że Gazprom będzie budował dwie, a nie cztery nitki Turkish Stream. Druga z nich pozostaje niepewna przez brak partnera do budowy odnogi na Bałkanach. Ryzyko, że Komisja zablokuje ten projekt może odstraszać potencjalnych chętnych, a bez wsparcia finansowego z UE, krajom bałkańskim może też brakować pieniędzy. Dla zawoalowania tego faktu Gazprom spotkał się z ambasadorem Włoch w Rosji i firmą ENI, by rozmawiać o dostawach przez Turkish Stream do Europy, jednak po spotkaniach nie pojawiły się żadne konkrety poza komunikatami prasowymi przedstawianymi jako sukces w rosyjskich mediach.
Powtarzam tezę, którą wielokrotnie artykułowałem w mediach. Nord Stream 2 będzie trudno zablokować. Jednak strzelba gróźb USA i regulacji UE wisi na ścianie i nawet jeśli nie wypali, rzuca kłody pod nogi tym, którzy chcą budować nowy gazociąg z Rosji pomimo utrzymującej się okupacji Krymu oraz prób zabójstwa obywateli Unii Europejskiej za które prawdopodobnie odpowiada reżim na Kremlu.