Mijający 2015 rok był okresem zmian na rynku gazu, z których największa to znaczny spadek cen dostaw. Ten trend będzie widoczny w przyszłym roku. Wraz z nim poprawiają się perspektywy kluczowego projektu infrastrukturalnego, jakim jest terminal LNG w Świnoujściu. Polacy muszą się jednak liczyć z konkurencją ze strony dostaw gazociągiem Nord Stream, który w tym roku Rosjanie i europejskie firmy postanowili rozbudować. Co czeka sektor gazowy w przyszłym roku?
Nadmiar surowca na amerykańskim rynku oraz niskie ceny gazu ziemnego ograniczają tempo wzrostu wydobycia gazu ziemnego z amerykańskich formacji łupkowych. Szansą na ponowne ożywienie sektora wydobywczego za Wielką Wodą jest eksport surowca. Już w styczniu przyszłego roku ruszy pierwszy terminal LNG w USA który dostarczy paliwo m.in. do klientów w Europie.
Kiedy oczy całego świata zwrócone były na pikujące ceny ropy naftowej między czasie gazowa rewolucja łupkowa wciąż nabierała rozmachu. Wydobycie gazu ziemnego w USA osiągnęło w mijającym roku rekordowy poziom. We wrześniu br., wydobywano 2,6 mld m3 surowca dziennie. Jednak popyt nie nadąża na wydobyciem surowca. Rozwój elektrowni gazowych w USA nabiera tempa jednak ze względu na proces inwestycyjny przestawienie się z elektrowni opalanych dotychczas węglem na te wykorzystujące „błękitne paliwo” wymaga czasu.
Firmom wydobywczym nie sprzyja także pogoda. Amerykańskie magazyny są pełne surowca a „ciepła zima” to dla branży fatalny okres. W efekcie ceny gazu na Henry Hub są najniższe od ponad 10 lat. Za milion BtU cena gazu ziemnego wynosiła już poniżej 1,80 dol. Taki poziom cen większości firmom wydobywczym nie pozwala osiągnąć zysków. Drugi co do wielkości koncern zajmujący się wydobyciem gazu ziemnego Chesapeake Energy ma wielkie problemy z uregulowaniem zadłużenia a wartość akcji spółki spadła w przeciągu roku aż o 80 proc. Koncerny są zmuszone ograniczyć wydobycie. Zdaniem amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej (EIA) w styczniu przyszłego roku wydobycie gazu ziemnego z formacji Marcellus spadnie o 6 mln m3 a w Eagle Ford o 4,8 mln m3 gazu ziemnego dziennie.
Szansą na ponowne ożywienie rynku jest eksport nadwyżek surowca. Już w styczniu 2016 roku będzie gotowa pierwsza w USA instalacja do eksportu gazu ziemnego – Terminal Sabine Pass w Luizjanie. Właściciel projektu , firma Cheniere Energy planuje uruchomić w sumie 6 instalacji przystosowanych do skraplania gazu ziemnego, każda o nominalnej zdolności produkcyjnej około 4,5 mln ton rocznie (6,2 mld m3). W ten sposób instalacje do skraplania gazu należące do koncernu Cheniere Energy w Sabine Pass pozwolą na eksport w wysokości 27 mln ton LNG , co stanowić będzie prawie 37 mld m3 gazu rocznie. Terminal LNG Sabine Pass wyposażony jest w pięć zbiorników LNG o łącznej zdolności magazynowania 478 mln m3. Obiekt przystosowany jest także do obsługi dwóch metanowców o pojemności do 266 tys. m3.
Warto przypomnieć, że Cheniere Energy realizuje także drugi projekt – Terminal LNG Corpus Christi. Możliwości instalacji należące do tego obiektu pozwolą na eksport 13,5 mln ton, co stanowi ok. 18,5 mld m3 gazu rocznie.
Odbiorcami LNG z terminalu Sabine Pass będzie Korea Gas Corp., GAIL India Ltd. a także europejscy partnerzy: brytyjski BG Group oraz francuskie firmy Engie i EDF. Do grona tych firm może wkrótce dołączyć Litgas. Litewska spółka już w marcu br., podpisała z Cheniere Energy przedwstępną umowę zakupu LNG. – Dużo rozmawiajmy z Litwą na temat eksportu LNG – sygnalizował w listopadzie br., prezes koncernu Charif Souki. Przecierany przez Litwę szlak negocjacyjny może być także dla Polski ciekawym rozwiązaniem w perspektywie uruchomienia w przyszłym roku komercyjnej eksploatacji terminalu LNG w Świnoujściu.
Gazowe okno na świat otwiera się
– Wśród istotnych dla naszego kraju wydarzeń w 2015 roku warto wymienić uruchomienie gazoportu – który może stać się swoistym oknem na świat i pierwszym krokiem do dywersyfikacji źródeł energii – ocenia Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Zdaniem Pawła Musiałka, eksperta Klubu Jagiellońskiego, uruchomienie terminalu LNG będzie mieć duże konsekwencje dla polskiego rynku gazu. Oczywiście kluczową kwestią jest wzrost bezpieczeństwa energetycznego oraz dostęp do światowego rynku LNG, ale nie tylko.
Uruchomienie terminalu rozpocznie realizację kontraktu katarskiego, który dotychczas był w zawieszeniu.
Można się spodziewać, że po rozpoczęciu dostaw PGNiG zminimalizuje import gazu z kierunku zachodniego. Wobec konieczności odbioru gazu z Kataru i z Rosji, które oparte są na formule take or pay, i dodatkowo redukcji udziałów PGNiG na polskim rynku na skutek liberalizacji, polska spółka prawdopodobnie nie będzie potrzebować dodatkowych dostaw, które byłyby najtańszym źródłem importu. Wpłynie to negatywnie na wynik finansowy, ponieważ gaz katarski jest droższy od gazu z Rosji i dużo droższy od gazu pozyskiwanego z Niemiec nabywanego w punkcie Mallnow.
Zmniejszenie importu gazu z Niemiec przez PGNiG zwiększy dostępną przepustowość na punktach wejścia do polskiego systemu, co może zmniejszyć ceny aukcji na przepustowość i przyspieszy liberalizację rynku dzięki nowym podmiotom. Konkurencja na rynku dostaw pierwotnych jest najważniejszym elementem realnej liberalizacji rynku gazu w Polsce.
Zdaniem Marcina Gawędy, redaktora portalu Onet.pl, „ogromną zaletą terminala LNG jest fakt, że dzięki niemu Polska stanie się częścią globalnego rynku gazowego. Chociaż mamy podpisaną umowę z Gazpromem (ze średnio dla nas korzystną klauzulą). W tym kontekście wiele mówi się o dostępie do amerykańskiego gazu.
Inwestycję ekonomicznie uzasadnia fakt, że przepłacamy za gaz kwotę rzędu 2 mld zł (bo o tyle mniej płacą na przykład Niemcy). Budowa gazoportu kosztowała ok. 2,5 mld zł, a dzięki niej będziemy mieć o wiele mocniejszą pozycję w negocjacjach z Gazpromem, ponieważ będziemy posiadać asa w rękawie w postaci alternatywnych źródeł dostaw, nie będziemy już w całości zdani na łaskę Rosjan.
„Przed naszym terminalem rysuje się również ciekawa wizja ekspansji, która wprost wynika z ewolucji rynku LNG. Chodzi o zaopatrywanie statków napędzanych skroplonym gazem oraz jego redystrybucja do małych, lokalnych terminali, czyli tzw. bunkrowanie (…) Gdyby uznano, że jest to ciekawy kierunek rozwoju, pierwsze statki mogłyby być tankowane na przełomie roku 2020 – 2021”.
Według eksperta ds. energetyki Tomasza Chamala wpłynięcie pierwszego metanowca do terminala LNG w Świnoujściu to próba generalna, ale jeszcze nie pełny rozruch naszej gazowej bramy na świat.
– To jeszcze nie rozruch, tak oczekiwany. Ten rozruch nastąpi dopiero za pół roku – powiedział ekspert, – Ale dzisiejszy dzień to rzeczywiście wielka próba dla inwestorów, Gaz-Systemu i Polskie LNG. Dla mnie ważne jest, żeby ta próba udana, bo to znaczy, że w przyszłym roku terminal będzie w pełni oddany do użytku. A gaz z Kataru realnie wejdzie na nasz rynek – podkreślał ekspert w rozmowie z BiznesAlert.pl.
W tym kontekście warto odnotować wypowiedź polskiego wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego, w której stwierdził, że Warszawa rozważa wspólne zakupy gazu z Litwą. Jest także rozważane połączenie gazowe łączące Polskę z krajami bałtyckimi.
Ocenił, że warto rozbudować świnoujski terminal LNG o trzeci zbiornik i zwiększyć jego przepustowość z 5 do 7,5 mld m3 rocznie na potrzeby regionalne. Polska mogłaby wraz z Litwą składać wspólne zamówienia na dostawy gazu skroplonego przez Świnoujście lub terminal w Kłajpedzie w zależności od potrzeby. Chodzi o mechanizm wspólnych zakupów gazu promowany przez Warszawę.
Co istotne najwięksi na świecie odbiorcy LNG żądają rewizji systemu dostaw surowca. Ostatnio dwie największe spółki energetyczne w Japonii, główni odbiorcy LNG na świecie, stwierdziły, że już nie będą podpisywały więcej kontraktów, które nakładają ograniczenia na reeksport i na wybór miejsca odbioru surowca. Inni azjatyccy odbiorcy także starają się przełamać zależność cen LNG od cen ropy, a także planują stworzyć regionalne centra handlu oraz magazynowania.
Takie zmiany mogą zasadniczo wpłynąć na światową branże LNG, ułatwić handel oraz umożliwić rozwój rynku spotowego. Jeżeli kupujący uzyskają możliwość odsprzedaży dostawy to spowoduje, że rynek LNG będzie tak samo dynamiczny jak rynek ropy. Jednakże producenci, w szczególności Exxon Mobil, nalegają, aby można było z rezygnować z długoterminowych kontraktów od których w dużej mierze zależy finansowanie projektów LNG. W związku z tym dostawcy podpisują 20-letnie kontrakty zakazujące odsprzedaży otrzymanego surowca.
W związku z tym katastrofalne spadanie cen, według cytowanego przez Bloomberga katarskiego ministra energetyki Mohammeda Al Sada, powoduje upadek globalnego systemu dostaw. Jego zdaniem odbiorcy LNG nie widzą już dalszej konieczności podpisywania kontraktów długoterminowych. Petronet LNG, największy w Indiach importer surowca, odbiera tylko 70 procent z zakontraktowanego od Kataru na 25 lat wolumenu. Z kolei na rynku spotowym Petronet kupuje gaz od Qatar RasGas po 8 dolarów za 1 mmBtu, co jest ceną o 36 procent niższą od tej z umowy z Katarczykami.
– Dla odbiorców pojawiły się różne, nowe warianty dostaw. Przechodzimy na rynek, który proponuje lepsze warunki: atrakcyjną cenę, mniej restrykcyjne kontrakty, możliwość zmiany punktów docelowego dostaw – uważa dyrektor generalny Petronet LNG Prabhat Singh.
Jednakże Katar nie zamierza składać broni i chce ocalić obecne relacje umowne, nawet jeżeli będzie to oznaczało pewne ustępstwa. Środek ciężkości handlu LNG przesuwa się w stronę rynku spotowego i krótkoterminowych kontraktów, co zagraża systemowi finansowania projektów LNG.
Wyzwanie – Nord Stream 2
Wszystko co działo się w 2015 r. było na początku spodziewane, w trakcie trwania trudne do przewidzenia, a pod koniec ciągle zaskakujące – pisze w komentarzu Edward Lucas dla Central European Policy Analysis (CEPA).
Pomimo, że odchodzący rok był ciężki, mamy też powody do radości. Najpoważniejszym z nich jest Ukraina, która jednak nie została pokonana przez wojska „Noworosji”, była w stanie przeprowadzić wybory. Ukraina przetrwała, bo w przeciwieństwie do nas nie bała się.
Władimir Putin pokazał swoją siłę i słabość. Jest świetnym taktykiem, ale beznadziejnym strategiem. Nie był w stanie zmodernizować rosyjskiej gospodarki, ani zbudować sojuszy z krajami, które mogłyby zabezpieczyć interesy tego państwa. Jego przyjaciele to grupa łotrzyków i złodziei.
Zachód stawia się Rosji, podtrzymuje sankcje, a NATO przeprowadza największe manewry od czasów Zimnej Wojny. I tak też będzie w przyszłym roku, moja pierwsza przepowiednia jest taka, że Komisja Europejska nie dopuści do budowy Nord Stream 2, jakkolwiek chciałby tego Niemcy. Po drugie uważam, że Socjaldemokraci w Szwecji porzucą swój sprzeciw wobec wstąpienia do NATO. Finlandia też zmieni swoje zdanie w tej sprawie.
Nikoniecznie tak będzie. Zdaniem Eugeniusza Smolara, eksperta, członka Rady i byłego prezesa Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, problemem dla nas jest cena, jaką nasi sojusznicy byliby gotowi zapłacić, by pozyskać współpracę Moskwy.
W tym kontekście można również postrzegać problem wsparcia Niemiec czy Holandii dla Nord Stream 2. Nie tylko w przekonaniu poszczególnych koncernów ma sens import gazu naturalnego z Rosji. Nawet jeśli projekt ten nie ma oficjalnego wsparcia finansowego rządu w Berlinie, choćby poprzez gwarancje kredytowe, to w strategicznej perspektywie dla Niemiec ma on zaletę dowodu, że Niemcy (i zachodnia) Europa nie widzi obecnej sytuacji za ostateczną, że współpraca w obustronnym interesie jest możliwa: nie tylko dostarcza kroplówki finansowej ogarniętej kryzysem gospodarczym Rosji, ale wiąże w pewnym stopniu losy Rosji z losami Europy. Konflikt zbrojny staje się w takiej sytuacji nieopłacalny.
Nad Wisłą wiemy, że na Kremlu przyjmą podobną ofertę, nie podziękują i zażądają więcej. Zmieniła się jednak dramatycznie sytuacja. Perspektywa wprowadzenia 3. Pakietu Energetycznego i Unii Energetycznej (w jakiejś formie), liczne nowo budowane terminale LNG i regazyfikacji, perspektywa dostaw gazu (i ropy) z USA i Kanady itp., uniezależniają Europę od głównego dostawcy i tworzą ważną presję cenową na Gazprom, na czym i Polska skorzysta.
Czytaj więcej: RAPORT: W 2016 roku ropa pozostanie tania. To szansa dla Polski