Mielczarski: Co jest nie tak z rynkiem mocy?

14 listopada 2018, 06:00 Energetyka

W czasie próbnej aukcji na rynku mocy w dniu 8 listopada 2018 roku cena osiągnęła 1 999,94zł/kW/rok. Jest to ponad dziesięciokrotnie więcej niż można było się spodziewać. Taka cena oznaczałaby konieczność obciążenia odbiorców znacznymi opłatami, stawiając pod znakiem zapytania sens stosowanego rynku mocy. A jak będzie na jutrzejszej aukcji, tym razem prawdziwej? Jeżeli cena pozostanie na tym samym poziomie, to będzie źle, ale jeżeli znacznie spadnie to też źle, albo jeszcze gorzej – pisze prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Linia elektroenergetyczna. fot. pixabay.com
Linia elektroenergetyczna. fot. pixabay.com

Rynek mocy jest subsydium dla elektrowni w większości węglowych, które powinno zapewnić dyspozycyjność tych elektrowni jako rezerw mocy dla odnawialnych źródeł energii. To subsydium wypłacane elektrowniom węglowym, to w zasadzie subsydium dla odnawialnych źródeł. Jednak subsydia dla dyspozycyjnych elektrowni węglowych, które coraz bardzie pracują jako elektrownie rezerwowe, można realizować w różny sposób. Mogą to być płatności poprzez Operacyjną Rezerwę Mocy jako element Regulacyjnych Usług Systemowych.

Można również subsydia kierować na zakup rezerwy strategicznych lub obowiązek zakupu odpowiedniej wielkości mocy nałożyć na odbiorców końcowych – zdecentralizowany rynek mocy. Można również wprowadzić centralny system nakazowo-rozdzielczy, w którym odbiorcom nakazuje się płacić za moc jako element taryfy przesyłowej i w którym Operator Systemu Przesyłowego rozdziela środki zebrane od odbiorców dostawcom mocy poprzez system aukcyjny. Taki właśnie centralno-nakazowy system rynku mocy, wzorowany na rynku angielskim, został wprowadzony w Polsce. Rynek ten będzie pozwalał na subsydia dla elektrowni i elektrociepłowni konwencjonalnych od około 2,5-3 mld zł rocznie.

Na rynku mocy (Capacity Market) w Anglii ceny kształtowały się w przedziałach 18-20 funtów/kW/rocznie, co odpowiada około 90-100zł/kW/rocznie. Dlatego zaskakuje cena na aukcji próbnej w Polsce, która jest ponad dwudziestokrotnie większa od cen jakie kształtowały się w Anglii, chociaż system rynku mocy jest taki sam. Nasuwają się dwa wyjaśnienia. Pierwsze, że coś jest źle z mechanizmem rynku mocy, ale może być też inne wyjaśnienie (być może mylne), że mógł wystąpić rodzaj „współpracy” wśród składających oferty. Możliwości wystąpienia takiej „współpracy” trudno uniknąć, dlatego mechanizm rynku mocy powinien być odporny na próby podobnych działań.

Jutro, 15 listopada 2018r odbędzie kolejna, tym razem już prawdziwa aukcja na rynku mocy. Możliwe jest, że:

  • Ceny utrzymają się na podobnym jak na próbnej aukcji poziomie, co oznaczałoby niemożliwość działania takiego mechanizmu, ponieważ nie można nałożyć tak wysokich opłat na odbiorców końcowych;
  • Ceny znacznie spadną, co może oznaczać, że operator rynku mocy wprowadził dodatkowe mechanizmy, których skutkiem byłby pożądany spadek cen (nawet dziesięciokrotny), ale wówczas można by zapytać o zaufanie do „mechanizmu rynkowego”, w którym operator może poprzez zmiany parametrów mieć tak duży wpływ na ceny.
  • Ceny spadną, pomimo że operator nie wprowadzi żadnych zmian w mechanizmie rynku mocy, co oznaczałoby łatwość manipulacji cenowych na rynku mocy.

Każda z tych opcji nie jest dobra, a więc cokolwiek stanie się, to nie poprawi to zaufania do mechanizmu rynku mocy.

PSE: Cena z symulacji nie przełoży się na aukcję rynku mocy