Ministerstwo Energii przedstawiło w tym tygodniu założenia do miksu energetycznego Polski do 2030 roku. Procentowy udział węgla kamiennego oraz brunatnego zmniejszy się. Jednak w efekcie rosnącego zapotrzebowania w liczbach bezwzględnych generacja energii elektrycznej z węgla ma być wciąż na tym samym poziomie. Cieniem na pracach zmierzających do ustalenia miksu energetycznego kładą się założenia przedstawionego przez Komisję Europejską tzw. pakietu zimowego.
Miks energetyczny
W minionym tygodniu wiceminister energii, Grzegorz Tobiszowski, po spotkaniu zespołów trójstronnych ds. bezpieczeństwa górników i branży węgla brunatnego, przedstawił założenia przyszłego miksu energetycznego Polski (zestawienie źródeł wytwarzania energii elektrycznej) do 2030 roku. Zgodnie z deklaracjami miks energetyczny, który ma zostać zaprezentowany jesienią tego roku, ma opierać się w 60 proc. na węglu kamiennym oraz brunatnym. Wiceminister nie precyzował jednak, jaki będzie dokładnie udział danego gatunku tego surowca. Niepewność ta wynika z wciąż przeprowadzanych analiz dotyczących nowych koncesji i złóż węgla brunatnego. Polska Grupa Energetyczna spodziewa się uzyskania koncesji wydobywczej na złożu Złoczew do końca roku. Analizy dotyczące wielkości dostępnych zasobów wciąż są prowadzone.
W 2016 roku polska energetyka w blisko 85 proc. opierała się na węglu kamiennym oraz brunatnym. Zmniejszyła tym samym swoją zależność od tego surowca o niecałe 15 proc. w ciągu ostatnich 25 lat, a więc od początku transformacji ustrojowej i gospodarczej. Patrząc na dane w ujęciu procentowym, w ciągu 13 lat zależność polskiej energetyki od węgla ma, zgodnie z założeniami, spaść o blisko 25 proc. Wygląda to jednak nieco inaczej w liczbach bezwzględnych. Wytwarzanie energii elektrycznej z węgla ma utrzymać się w ciągu najbliższych lat na podobnym poziomie co obecnie, a może nawet uleć zwiększeniu. Ministerstwo bierze jednak pod uwagę znaczący wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną w polskiej gospodarce i w gospodarstwach domowych. Ten wzrost ma być pokrywany przez pozostałe elementy polskiego miksu: gaz, źródła odnawialne (szczególnie morskie farmy wiatrowe) i elektrownię jądrową, co do której decyzja ma zapaść do końca br. Chodzi także o stare bloki energetyczne, które ze względu na wiek bądź regulacje unijne będzie trzeba wyłączyć. – Jest to utrzymanie „coal first policy”, czyli polityki prymatu węgla z dopuszczeniem domieszki nowych źródeł, których struktura będzie zależała od możliwości Polski, które dopiero mają zostać określone – pisze redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik.
Tobiszowski podkreślił także, że możliwy jest udział energii jądrowej w polskim miksie energetycznym, która, jak dodał, „nie jest w kolizji z naszymi surowcami – węglem kamiennym i brunatnym, uzupełnia nam system”. Wciąż jednak nie zapadła ostateczna decyzja polskiego rządu w sprawie budowy polskiej elektrowni jądrowej. Zgodnie z prognozami miksu energetycznego z 2015 roku w 2030 roku już 11 proc. energii miało pochodzić z polskiej elektrowni jądrowej. Brakuje jednak zaktualizowanego harmonogramu prac, a ostatnia podawana do publicznej wiadomości data uruchomienia elektrowni jądrowej to rok 2029. Pojawia się także data po 2030 roku. Wszystko wskazuje na to, że elektrownia jądrowa będzie więc technologią, która będzie służyć polskiej energetyce, ale w perspektywie miksu energetycznego do 2050 roku.
Tobiszowski podkreślił, że na kształt miksu energetycznego oraz trwające nad nim prace mają wpływ unijne regulacje dotyczące polityki dekarbonizacyjnej, a więc reforma systemu handlu emisjami oraz pakiet propozycji zmian w prawie dotyczący sektora energetycznego – „Czysta energia dla Europy i Europejczyków”. – Polska będzie prowadzić działania mające na celu maksymalne ograniczenie negatywnego wpływu regulacji UE na sektor energii w naszym kraju – podkreślał wiceszef resortu energii.
Pakiet zimowy
Podstawę dla pakietu zimowego stanowi dokument polityki energetyczno-klimatycznej UE przyjęty uchwałą Rady Europejskiej z października 2014 r. W listopadzie 2016 roku Komisja Europejska przedstawiła projekt unijnych regulacji „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków” dotyczących pakietu środków mających za zadanie utrzymanie konkurencyjności Unii Europejskiej „w czasach, gdy przejście na czystą energię zmienia światowe rynki energii”. Podstawowymi celami tzw. pakietu zimowego są: wzrost efektywności energetycznej, dalszy rozwój odnawialnych źródeł energii, projekt rynku energii elektrycznej oraz zasady prawnego porządku energetycznego dla Unii Europejskiej.
Komisja Europejska nie zamierza wspierać źródeł energii na bazie paliw kopalnych. Dotyczy to także mechanizmów wsparcia o charakterze pomocy publicznej. Jest nim postulowany przez Polskę mechanizm rynku mocy, a więc rynku dwutowarowego, gdzie opłata pobierana jest nie tylko za pobraną moc, ale i jej dostępność w systemie. Rynek mocy w polskich realiach ma wspierać energetykę opartą na węglu. Firmy energetyczne podkreślają jednak, że co prawda nowe moce węglowe w Polsce będą oparte na węglu, ale ich zaawansowanie technologiczne i wysoka sprawność pozwoli na efektywniejszą i mniej emisyjną pracę bloków. Oponenci zaś zwracają uwagę, że wysoka sprawność bloków energetycznych zależy od czasu pracy elektrowni. Ten natomiast uzależniony jest od merit order. Cena energii warunkuje kolejność w stosie. Jest to kolejność, w jakiej energia jest kupowana na rynku i wchodzi do Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Elektrownie są uszeregowane w tzw. „stos” i włączane w zależności od ich kosztu krańcowego, którym jest koszt operacyjny (głównie nośnik energii oraz koszty uprawnień CO2). Ze stosu poszczególne źródła wchodzą do KSE według ceny (od najniższej). Nie wlicza się do niej w szczególności kosztu budowy elektrowni. Wysokość kosztów zmiennych wyznacza kolejność wejścia do systemu jednostek wytwórczych. W polskich realiach oznacza to, że preferowane są źródła OZE. Wyłączenie wysokosprawnych bloków z systemu wiąże się z tym, że ich ponowne uruchomienie może zwiększyć emisję w wyższym stopniu niż ciągła praca bloków. Co więcej rośnie ryzyko awaryjności bloków przy ich ponownym włączeniu. Firmy energetyczne, które realizują nowe projekty budowy elektrowni węglowych, muszą uwzględniać wyłączenia w planach inwestycyjnych. Nie jest jednak tajemnicą, że komplikują one działalność komercyjną i zwiększają koszty.
Stop dla elektrowni węglowych
To co może najbardziej zaszkodzić planom firm energetycznych, to zmiana w rozporządzeniu rynkowym. Komisja Europejska proponuje, aby w rynku mocy mogły uczestniczyć tylko źródła, których poziom emisyjności CO2 jest poniżej 550 kg/MWh. Przewidziano pięcioletni okres przejściowy dla istniejących źródeł. Przepis dotyczący budowy nowych bloków oraz 5-letniego okresu przejściowego zdaniem firm energetycznych doprowadzi do pozbawienia elektrowni węglowych możliwości ubiegania się o uczestnictwo w rynku mocy, mechanizmie, który miał nadać impuls cenowy, co przełożyłoby się na uczynienie budowy nowych bloków rentownymi. Zdaniem polskiego rządu oraz firm energetycznych zapis ten jest sprzeczny z zagwarantowaną w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej swobodą wyboru miksu energetycznego oraz tzw. zasadą neutralności technologicznej.
Komisja Europejska dla BiznesAlert.pl: Węgiel tak, ale bez wsparcia rynku mocy
Limit emisji CO2, jaki ustanowiła Komisja Europejska w proponowanym dokumencie, sięga 550 kg/MWh. Istniejące zakłady mają mieć czas na dostosowanie się do nowych przepisów. Oznaczać to może, że realizowane już inwestycje w Kozienicach, Opolu i Jaworznie unikną konieczności spełnienia już na starcie wspominanego limitu, a będą mogły stopniowo w tym kierunku zmierzać. Pułap proponowany przez Komisję może jednak okazać się nie do przeskoczenia dla firm, które produkują już i tak wysokosprawne bloki węglowe. Obecnie bloki węglowe w Polsce wytwarzają powyżej 900 kg/MWh emisji CO2. Nowe inwestycje w Kozienicach i w Opolu mają mieć sprawność energetyczną na poziomie ok. 45 proc, co pozwoli na ograniczenie emisji do poziomu między 600-700 kg/MWh. Blok C w Ostrołęce ma być bliźniaczo podobny do realizowanego projektu rozbudowy Kozienic przez Eneę, a więc poziom emisji będzie zapewne zbliżony do tego w finalizowanej właśnie inwestycji na Mazowszu.
Według szacunków Ministerstwa Energii koszty to ok. 2-3 mld zł rocznie (zostaną dopisane do naszych rachunków za energię elektryczną). Rynek mocy jest obecnie w notyfikacji w Komisji Europejskiej.
Zarządzanie krajowe czy ponadnarodowe?
To jednak nie koniec kontrowersyjnych zapisów pakietu zimowego. Wątpliwości Polski budzi także zapis o regionalnych centrach operacyjnych. Mają one być tworzone przez operatorów systemów przesyłowych i obejmować regiony określone wcześniej przez Europejską Sieć Operatorów Elektroenergetycznych Systemów Przesyłowych. Mają mieć bardzo szeroki zakres zadań, a w określonych przypadkach – uprawnienia do wydawania wiążących decyzji skierowanych do poszczególnych operatorów systemów przesyłowych. Zdaniem krytyków tego rozporządzenia zapisy te zmierzają do ograniczenia uprawnień państw członkowskich w zakresie zarządzania dostępną mocą i poziomem rezerw, a decyzje i odpowiedzialność będą przenoszone na poziom ponadnarodowy. Według Komisji ma to pomóc w skutecznym planowaniu i zarządzaniu transgranicznymi przepływami energii elektrycznej w systemach przesyłowych. – Pozbawienie rządu kraju członkowskiego gestii nad krajowym systemem energetycznym powoduje, że w konsekwencji nie bardzo wiadomo, w jaki sposób rząd ma realizować swoją odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne dostaw – argumentował pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski w marcu br. na spotkaniu z dziennikarzami.
Polska chce, aby krajowa dyspozycja mocy nadal była zarządzana przez krajowych operatorów. Polska stoi na stanowisku, że Polskie Sieci Elektroenergetyczne są w ciągłym kontakcie z operatorami systemów przesyłowych krajów sąsiednich, w szczególności z Niemcami, a problemy praktyczne są rozwiązywane przez operatorów.
Równie istotne, choć budzące mniej kontrowersji, są przepisy dotyczące udziału OZE w bilansie energetycznym na poziomie 27 proc. w 2030 roku. Komisja nie narzuca szczegółowych wytycznych dla poszczególnych państw członkowskich. Proponuje natomiast stworzenie nowego podmiotu Unii Energetycznej – Energy Union Governance. Monitorowałby on postęp państw członkowskich w realizacji zamierzeń do 2030 roku.
Zmianie mają także ulec przepisy dotyczące efektywności energetycznej, która ma wynosić 30 proc. To wyższy poziom od tego, który Rada Europejska zakładała w 2014 r., a który wynosił 27 proc. Roczny cel oszczędności ma wynosić 1,5 proc. finalnego zużycia energii.
Komisja przewidywała, że znowelizowane rozporządzenia i dyrektywy mogłyby zafunkcjonować już od 1 stycznia 2018 roku. Jednak mnożące się wątpliwości, głosy sprzeciwu oraz przedłużające się konsultacje na poziomie Rady i Parlamentu Europejskiego prawdopodobnie opóźnią wejście w życie tych przepisów.
Sawicki: Polska nie odda kompetencji w elektroenergetyce Brukseli
Polska szuka wyjścia z pakietu zimowego. Patrzy na Niemcy
Minister energii Krzysztof Tchórzewski podkreślił pod koniec czerwca, że Polska wciąż dąży do tego, aby propozycja Komisji dostała „żółtą kartkę”. Jest to jedna z dwóch procedur w ramach mechanizmu tzw. wczesnego ostrzegania, w sprawie stosowania zasad pomocniczości i proporcjonalności, dołączonego do unijnego prawodawstwa na mocy Traktatu z Lizbony. Uzyskanie wsparcia innych krajów, które pomogłyby Polsce zablokować wprowadzenie zakazu wsparcia w postaci pomocy publicznej nowych bloków opartych o węgiel, emitujących powyżej 550 g/kWh, będzie jednak trudne.
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach w maju br. powiedział, że ok. 10-12 unijnych państw ma w sprawie propozycji tzw. pakietu zimowego stanowisko podobne do Polski, która wszczęła wobec niego tzw. procedurę żółtej kartki. – Podejście Komisji jest takie, że każdy kraj ma możliwość kształtowania własnego miksu energetycznego, ale bez węgla – powiedział. Jego zdaniem musimy budować koalicję na zewnątrz i jest 12 państw, które mogą wesprzeć stanowisko przeciw dekarbonizacji.
– Szansą na zmianę zapisu dot. 550 kg/MWh jest wprowadzenie do polskiego miksu energetycznego nowego, zeroemisyjnego źródła w postaci energetyki wiatrowej czy energetyki jądrowej – uważa redaktor BiznesAlert.pl Bartłomiej Sawicki. Jak powiedział wiceminister energii Andrzej Piotrowski, na XIII Międzynarodowej Konferencji NEUF – New Energy User Friendly, patrząc na normy emisyjne pod kątem 550 kg/MWh, jeśli limity emisji będą brane pod uwagę całościowo, jako średnia dla kraju, to wówczas nowe źródło, np. energetyka jądrowa, może pomóc.
Sawicki: Procedura żółtej kartki. Polska szuka wyjścia z pakietu zimowego
Problem polega jednak na tym, że propozycja dotycząca 550 kg/MWh dotyczy pojedynczych jednostek wytwórczych, a nie emisji w ujęciu całościowym, przypadającej na poszczególny kraj. Ministerstwo Energii zabiega jednak, aby zapis ten, jeśli ma wejść w życie, dotyczył emisji w ujęciu obejmującym kraj. Wiceminister energii, Grzegorz Tobiszowski wskazuje w tym zakresie na Niemcy. Przypomnijmy, że Niemcy wspierają energetykę poprzez rezerwę mocy. Jest to mechanizm wprowadzony w 2015 roku, zgodnie z którym 4,4 GW mocy w elektrowniach opalanych węglem brunatnym ma trafić do rezerwy strategicznej. Mają one być uruchomiane tylko w sytuacji niedoboru energii elektrycznej w systemie. Za utrzymanie elektrowni w gotowości w ramach rezerwy przedsiębiorstwa mają otrzymać rekompensatę pozwalającą na pokrycie kosztów.