W miarę trwających prac monterzy Energi Operatora odkrywają coraz dokładniej, jak poważnych uszkodzeń doznały sieci na ich terenie dystrybucji. Tymczasem w Ministerstwie Energii odbyła się konferencja prasowa w sprawie usuwania skutków pogodowego kataklizmu. Uczestniczyli w niej, poza ministrem Krzysztofem Tchórzewskim, także prezesi spółek Energa SA i Enea SA.
Już szóstą dobę pracownicy spółki Energa Operator z poświęceniem pracują w terenie, aby przywrócić dostawy energii elektrycznej domostwom dotkniętym skutkami piątkowej nawałnicy. W toku prowadzonych napraw coraz bardziej odsłania się prawdziwa skala zniszczeń, do których doprowadził potężny żywioł. Według najświeższych raportów uszkodził on ok. 8 tys. stacji transformatorowych i łącznie przeszło 100 km sieci niskiego i średniego napięcia. Mimo dewastacji sieci, pracownicy Energi Operatora regularnie przywracają zasilanie do kolejnych gospodarstw domowych. Obecnie udało się zmniejszyć liczbę pozbawionych prądu odbiorców z blisko 9 tys. (stan na środę rano) do ok. 5 tys. Dokładna liczba wciąż ulega nieznacznym zmianom z uwagi na trwające przepięcia z przyłączy awaryjnych na stałe. Monterzy robią jednak wszystko, co leży w ich mocy, aby wciąż cierpiących na brak prądu klientów podłączyć do sieci najszybciej, jak tylko jest to możliwe.
Aby podsumować dotychczasowe działania spółek energetycznych, służb i samorządów, Ministerstwo Energii zwołało konferencję prasową.
– Sprawna współpraca służb, spółek energetycznych i samorządów była bardzo istotna i pozwoliła uniknąć wielu tragedii i wypadków. Chciałbym wszystkim w tym miejscu serdecznie podziękować – rozpoczął ją minister Krzysztof Tchórzewski.
W konferencji wzięli też udział: prezes zarządu Energa SA Daniel Obajtek oraz prezes zarządu Enea SA Mirosław Kowalik.
– Po przejściu nawałnic od razu przystąpiliśmy do akcji. W pierwszym etapie w teren ruszyło 150 brygad, czyli ok. 600 osób, które błyskawicznie podjęły pracę. Trzeba podkreślić, że był to okres urlopowy i choć ściągaliśmy monterów z urlopów, to wielu naszych pracowników wykazało się wielką solidarnością i samodzielnie rezygnowało z wypoczynku. W ciągu ośmiu godzin mieliśmy dzięki temu już 240 brygad, czyli ponad tysiąc pracowników zaangażowanych w prace w terenie. To błyskawiczna reakcja, zwłaszcza, że pierwszy raz mieliśmy do czynienia z kataklizmem na taką skalę. Chciałbym im wszystkim serdecznie podziękować za zaangażowanie, podobnie jak samorządom, które z nami współpracowały, i służbom, które okazały nam wielkie wsparcie. Dziękuję także ludności cywilnej, która między innymi dostarczała żywność ciężko pracującym ekipom monterów – podkreślał w trakcie spotkania z mediami Daniel Obajtek.
Prezes zarządu Energi SA poświęcił znaczeniu współpracy w momencie kryzysu więcej uwagi.
– Od razu nawiązaliśmy kontakt z samorządami, ze strażą pożarną, z leśnikami, z gminami i sołectwami. Pozwoliło nam to na dużym obszarze dystrybucyjnym błyskawicznie zidentyfikować szkody i odpowiednio rozplanować działania, co było dla nas ogromnie ważne i pomocne – zaznaczał.
Prezes Daniel Obajtek podkreślił też, że pełna odbudowa linii dystrybucyjnych po zniszczeniach będzie wymagać czasu.
– Na niektórych odcinkach trzeba stawiać sieci dosłownie od zera. Oznacza to przygotowanie terenu pod prace budowlane i ściągnięcie ciężkiego sprzętu, bo trzeba pamiętać, że słupy niejednokrotnie ważą po dwie tony – tłumaczył.
Jednocześnie jednak Daniel Obajtek uspokajał akcjonariuszy Grupy Energa:
– Sieć dystrybucyjna Energi Operatora była ubezpieczona. Pragnę w związku z tym uspokoić wszystkich akcjonariuszy, że straty w majątku nie przełożą się na wyniki grupy – zapewniał.
W tej chwili na obszarze podległym Enerdze Operatorowi na odbudowę czeka jeszcze 17 km sieci dystrybucyjnych w powiecie kartuskim, który ucierpiał najbardziej.
Energa