icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Sawicki: Głos Gazpromu w niemieckim domu

Niemiecki dziennikarz i wydawca Theo Sommer na łamach poczytnego i opiniotwórczego dziennika „Die Zeit” wymienia 10 argumentów za budową Nord Stream 2. Są dyskusyjne i pokazują, czego niemiecki czytelnik może dowiedzieć się o Nord Stream 2 z niemieckiej prasy – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Budowa Nord Stream 2 – fakty i mity

Theo Sommer rozpoczyna komentarz od podania kontrowersyjnej i wciąż niejasnej informacji „o rozpoczęciu budowy Nord Stream 2”, której – jak twierdzi – nikt już nie zatrzyma. Wiadomość o tym, że budowa się rozpoczęła, przekazały tylko niemieckie media. Nie podały one jednak konkretnie informacji o tym, czy rozpoczęło się układanie rur po dnie Bałtyku. Dopiero to można uznać za faktyczne rozpoczęcie prac.

Z oficjalnych komunikatów spółki Nord Stream 2 AG, realizatora projektu (w stu procentach zależnego do Gazpromu) wynika tylko tyle, że zapoczątkowano prace przygotowawcze prowadzące do rozpoczęcia budowy, a pewne działania już poczyniono, ale na lądzie, w pobliżu działającego Nord Stream 1, o czym pisaliśmy w BiznesAlert.pl.

Jakóbik: Zaklinanie Nord Stream 2

Kto odpowiada za Nord Stream 2? Niemcy czy cała Europa?

Theo Sommer przekonuje, że Nord Stream nie jest wyłącznie projektem niemieckim. – Koszt prawie dziesięciu miliardów euro pokrywa po połowie Gazprom oraz europejscy partnerzy, a więc Wintershall i Uniper (Niemcy), OMV (Austria), Shell (Holandia i Wielka Brytania) i Engie (Francja) – pisze w komentarzu dla „Die Zeit”. To, że w projekt zaangażowane są finansowo firmy z innych krajów europejskich, nie zwalnia Niemiec z odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne Europy, także tej na wschód od Odry i Łaby.

Analityk Georg Zachmann ostrzega, że Nord Stream 2 wbije klin między Europę Zachodnią a Wschodnią, gdzie Gazprom będzie mógł dyktować ceny gazu. Punkty przesyłu surowca między Zachodem i Wschodem nie wystarczą, aby pomóc wschodniej części Europy na wypadek powtórki sprzed 8–9 lat, kiedy w wyniku wojny gazowej między Rosją a Ukrainą doszło do przerw w dostawach gazu. To w końcu niemieckie instytucje wydają zgodę na ten projekt, to niemieccy urzędnicy oceniali wnioski Nord Stream 2 AG i to w końcu niemieccy politycy zachowywali „obojętność” wobec tego projektu, nazywając go przez lata „ekonomicznym”.

Zachmann: Nord Stream 2 pozwoli na dyktat cenowy w Europie Środkowo-Wschodniej (ANALIZA)

Co więcej, sama Komisja Europejska nie popiera tego przedsięwzięcia, podkreślając, że nie sprzyja ono dywersyfikacji. Decyzja leży więc w ręku Niemiec, ale konsekwencje dominacji Gazpromu, której występowanie udowodniła w postępowania antymonopolowym ta sama Komisja, uderzą w całą Europę, zwłaszcza tę Środkowo-Wschodnią. Sommer nie wspomina jednak o tym fakcie. Pisze tylko o porozumieniu między Komisją i Gazpromem, które pomogło uniknąć kary rosyjskiemu monopoliście. Z kolei to porozumienie i działania, do których zobowiązano rosyjską firmę wynikają właśnie ze wspomnianych wcześniej wniosków o nadużywanie przez rosyjski koncern pozycji monopolisty w Europie Środkowo-Wschodniej.

Wstrzemięźliwością wykazali się za to Duńczycy, przyjmując nowe prawo, o którym mowa wyżej. Prawo przyjęte na podstawie doświadczeń ostatnich lat (nielegalna aneksja Krymu, asertywna postawa Rosji, wzmożona aktywność militarna Rosji na Bałtyku) nie zablokuje, ale poważnie utrudni dotrzymanie harmonogramu projektu, zwiększając jego koszty i dając czas jego przeciwnikom na walkę, walkę w Radzie UE. Obecnie pracom UE przewodzi Austria. Jest ona sceptyczna wobec projektu zmian unijnej dyrektywy gazowej, która obejmie reżimem prawnym takie gazociągi jak Nord Stream 2. Będzie wtedy wymagać dostępu stron trzecich do projektu oraz rozdziału przesyłu od produkcji. Wiedeń nie chce, aby prace nad dyrektywą przeszły z poziomu technicznego na polityczny. Duńczycy mogą ugrać kolejny rok na kontynuację prac. Następnym krajem obejmującym prezydencję, który podobnie jak Polska jest sceptyczny wobec Nord Stream 2 jest Rumunia, która również forsuje plany uniezależnienia się tej części Europy od dostaw gazu ze Wschodu.

Stępiński: Czy Austria pomoże Rosji uniknąć nowych sankcji?

Gra liczbami o Nord Stream 2

W dalszej części komentarza Sommer przekonuje, że w zależność gazowa między Niemcami i Rosją jest dwustronna – w przeciwieństwie do tego, co mówił amerykański prezydent Donald Trump na szczycie NATO w lipcu tego roku. Zdaniem niemieckiego dziennikarza „tylko” 40 proc. gazu w Niemczech pochodzi z rosyjskich gazociągów, 21 proc. – z Norwegii, 29 proc. – z Holandii i 7 proc. z kraju.

– Całkowita zależność? Nie może być o tym mowy. Import gazu z Rosji do całej UE (194 miliardy metrów sześciennych w 2017 r.) wynosi zaledwie 37 proc. W 1990 roku było to jeszcze 75 proc. Rosyjska przewaga już dawno się zmniejszyła. Nord Stream 2 jej nie powiększy – przekonuje. Tymczasem w 2017 roku Niemcy zaimportowały z Rosji 53,4 mld m sześc. surowca, zgodnie z danymi Gazprom Export. Z danych energiestatistik.enerdata.net wynika, że Niemcy skonsumowały 94 mld m sześc. gazu, co daje znacznie wyższy wskaźnik na poziomie 57 proc.

Nord Stream 1 ma przepustowość 55 mld m sześc., czyli tyle, ile jak Nord Stream 2. Jednocześnie elektroenergetyka niemiecka, w drodze transformacji energetycznej, odchodząc powoli od węgla, będzie potrzebować gazu jako paliwa mniej emisyjnego. Dlatego też nowy gazociąg będzie w naturalny sposób zwiększać zależność od jednego dostawcy, i co ważne, od jednej trasy – o łącznej przepustowości 110 mld m sześc., podczas gdy Europa importuje rocznie niecałe 200 mld m sześc. Jest to więc podwójna zależność od dostawcy i jednej trasy.

Co więcej, jak pisaliśmy w BiznesAlert.pl, że gaz z Nord Stream 2 ma zasilić nie tyle niemiecką gospodarkę, co przede wszystkim „zalać od Zachodu” Europę Środkowo-Wschodnią. Dla przykładu niemieckie i rosyjskie źródła podawały, że Polska miałaby po powstaniu Nord Stream 2 pobierać dzięki tej magistrali ok. 11 mld m sześc. surowca rocznie, tyle ile obecnie kupuje od Gazpromu na bazie kontraktu jamalskiego. Ta informacja została już przez nasz kraj zdementowana. Polska nie chce już kupować gazu od Rosjan w takim wolumenie jak obecnie. Mamy silne argumenty ekonomiczne, takie jak występujące kilka, kilkanaście razy w ciągu ostatnich 3–4 lat przerwy w dostawach gazu.

Jakóbik: Nord Stream 2 grozi powstaniem kartelu gazowego

„Rosja – niezawodny partner w dostawach gazu”

Theo Sommer przekonuje, że Rosja jest niezawodnym dostawcą od dziesięcioleci. – Nawet w napiętym okresie zimnej wojny polegano na niezawodności jej dostaw. Moskwa pozostała wiarygodna, ponieważ potrzebowała sprzedawać ropę i gaz, wczoraj i dziś. Zakłócenia dostaw z 2006 i 2009 roku były bardziej związane z polityką ukraińską niż z polityką Putina – pisze niemiecki publicysta. Ta „niezawodność”, jeśli o takiej można mówić, jak pokazują przykłady Europy Środkowo-Wschodniej, jest wybiórcza. Dla przykładu Polska nie chce już kupować gazu od Rosjan w wolumenie z obecnej umowy jamalskiej. Jednym z koronnych zarzutów są niezapowiedziane przerwy w dostawach surowca do Polski,które podważają zaufanie do interesów z Rosją. Mocne argumenty ekonomiczne to występujące kilka, kilkanaście razy w ciągu ostatnich 3–4 lat przerwy w dostawach gazu.

Co więcej, z punktu widzenia PGNiG jako sprzedawcy jest to ryzyko, nie mówiąc już o szkodach wizerunkowych. Kolejnym argumentem jest cena. Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie przyznał PGNiG rację, że ma prawo oczekiwać obniżki, zdaniem spółki „wysoce niekonkurencyjnej”, ceny gazu.

RAPORT: W sporze z PGNiG Gazprom zagra na czas

Konflikty gazowe – winna Ukraina?

Theo Sommer uważa, że problemy Ukrainy można rozwiązać. Od dawna sprowadza gaz z Zachodu. – Liczy się tylko cena i ilość rosyjskiego gazu ziemnego, który w przyszłości będzie transportowany na zachód przez Ukrainę. Kontrakty między Gazpromem a ukraińskim Naftogazem wygasną w przyszłym roku. Bez umowy Ukraina straciłaby rolę państwa tranzytowego wraz z 2 miliardami dolarów w opłatach. Moskwa oferuje utrzymanie przesyłu na poziomie 30 miliardów metrów sześciennych rocznie. To warunek funkcjonowania Nord Stream 2 przedstawiony przez kanclerz Niemiec Angela Merkel w Tbilisi. Warunkiem koniecznym jest oczywiście realistyczna postawa ukraińskiego prezydenta przed wyborami parlamentarnymi w przyszłym roku – pisze publicysta.

Z komentarza wyłania się obraz rzetelnego rosyjskiego partnera i mniej rzetelnego ukraińskiego pośrednika. Warto jednak pamiętać, że to Gazprom nie uznaje wyroku Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. Na jego mocy Rosjanie mają zapłacić Ukraińcom 4,63 miliarda dolarów za dostawy gazu poniżej wolumenu zapisanego w umowie tranzytowej. Z tej kwoty ukraińskiemu koncernowi udało się odzyskać 2,1 mld dolarów, które zgodnie z rozstrzygnięciem w sprawie umowy tranzytowej zostały policzone jako zapłata za gaz dostarczony w latach 2014-2015. Gazprom podważa to rozstrzygnięcie. Jednak Naftogaz z pomocą sądów w Europie, w których Gazprom ma aktywa, stara się poprzez komornika wyegzekwować zarządzoną kwotę.

Komornik zajmuje kolejne aktywa Gazpromu

Moc przesyłowa ukraińskich gazociągów sięga 140 mld m sześc. Obecnie przesył przez Ukrainę do Europy wynosi ok. 90 mld m sześc. rocznie. Rosjanie deklarują, że po ewentualnym uruchomieniu Nord Stream 2 oraz odnogi Turkish Stream do Europy, przesył przez Ukrainę ma być ograniczony do 10–15 mld m sześc. Z jednej strony chcą pokazać, że dotrzymują słowa o utrzymaniu tranzytu przez ten kraj, danego Niemcom. Jednak z drugiej strony to symboliczna ilość znacznie poniżej możliwości i na granicy opłacalności utylizacji systemu przesyłowego nad Dnieprem na poziomie między 30 a 40 mld m sześc. rocznie. Jeszcze kilka lat temu Gazprom informował o woli całkowitego porzucenia dostaw przez terytorium ukraińskie. Oznaczałoby to gospodarczą i polityczną katastrofę, bo przychody z tranzytu gazu stanowią 3 proc. rocznego PKB na Ukrainie. To rodzi pytania już nie o sens ekonomiczny, ale polityczny Nord Stream 2, zwłaszcza po nielegalnej aneksji Krymu i agresji na wschodzie terytorium ukraińskiego.

LNG a Nord Stream 2

Sommer pisze wreszcie o „kapryśnym” prezydencie USA Donaldzie Trumpie, który obiecał przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean Claude Junckerowi, że Europa będzie mogła w przyszłości kupować więcej amerykańskiego LNG. To mglista obietnica. To nie państwa kupują ropę i soję, ale prywatne firmy. Wyższy import jest wynikiem procesów rynkowych, a nie decyzji politycznych. Zdaniem Sommera cena LNG z USA jest o 25 proc. wyższa niż gaz ziemny z Syberii. Eksperci uważają, że jest mało prawdopodobne, aby różnica w cenie uległa zmianie. Sommer brzmi więc w tym aspekcie podobnie jak Kreml.

Należy podkreślić, że nowe technologie i gracze na rynku LNG będą sprzyjać rozwojowi konkurencyjności, a nowe modele umów pozwolą na rynkową grę w sektorze. Przykładem jest średnioterminowa umowa polskiego PGNiG na dostawy LNG z USA od brytyjskiej Centrica do 9 ładunków LNG przez pięć lat. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zdradził, że w tym kontrakcie „zastosowano europejskie warunki cenowe”, co oznacza, że mogą być konkurencyjne do oferty rosyjskiego Gazpromu.

Jakóbik: LNG z USA, którego (jeszcze) nie było i gazoporty, które mogą być

Innym sposobem jest rezerwacja w formie wstępnych porozumień przepustowości terminali LNG w USA. Dzięki porozumieniom z amerykańskimi firmami z czerwca br. i zawartej w nich klauzuli dotyczącej dostaw LNG w formule FOB (Free On Board), po załadowaniu gazu skroplonego w porcie macierzystym Polacy staną się właścicielem ładunku i będą mogli przekierować go tam, gdzie będą go potrzebować: na rynek krajowy lub do tej firmy, która złoży ofertę na zakup LNG od PGNiG. W BiznesAlert.pl pisaliśmy o globalnym potencjale takiego rozwoju firmy.

Jakóbik: PGNiG jak Shell? Polska na globalnym rynku LNG

Niemiecki komentator gra na stereotypach, jak „nieuzasadnione podejście do Rosji”. Jego zdaniem to wiarygodny partner. Nie odnosi się on jednak do problemów bezpieczeństwa, łamania porozumień czy rosnącej asertywności Gazpromu. Część argumentów pokrywa się z retoryką Kremla. Uderzająca jest także obojętność Sommera wobec Kijowa, a wręcz uznanie go za nieobliczalny, a zatem podążanie za argumentacją Rosji, która dokonała nielegalnej agresji na Ukrainie.

Sawicki: Suma wszystkich strachów przed Nord Stream 2

Niemiecki dziennikarz i wydawca Theo Sommer na łamach poczytnego i opiniotwórczego dziennika „Die Zeit” wymienia 10 argumentów za budową Nord Stream 2. Są dyskusyjne i pokazują, czego niemiecki czytelnik może dowiedzieć się o Nord Stream 2 z niemieckiej prasy – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Budowa Nord Stream 2 – fakty i mity

Theo Sommer rozpoczyna komentarz od podania kontrowersyjnej i wciąż niejasnej informacji „o rozpoczęciu budowy Nord Stream 2”, której – jak twierdzi – nikt już nie zatrzyma. Wiadomość o tym, że budowa się rozpoczęła, przekazały tylko niemieckie media. Nie podały one jednak konkretnie informacji o tym, czy rozpoczęło się układanie rur po dnie Bałtyku. Dopiero to można uznać za faktyczne rozpoczęcie prac.

Z oficjalnych komunikatów spółki Nord Stream 2 AG, realizatora projektu (w stu procentach zależnego do Gazpromu) wynika tylko tyle, że zapoczątkowano prace przygotowawcze prowadzące do rozpoczęcia budowy, a pewne działania już poczyniono, ale na lądzie, w pobliżu działającego Nord Stream 1, o czym pisaliśmy w BiznesAlert.pl.

Jakóbik: Zaklinanie Nord Stream 2

Kto odpowiada za Nord Stream 2? Niemcy czy cała Europa?

Theo Sommer przekonuje, że Nord Stream nie jest wyłącznie projektem niemieckim. – Koszt prawie dziesięciu miliardów euro pokrywa po połowie Gazprom oraz europejscy partnerzy, a więc Wintershall i Uniper (Niemcy), OMV (Austria), Shell (Holandia i Wielka Brytania) i Engie (Francja) – pisze w komentarzu dla „Die Zeit”. To, że w projekt zaangażowane są finansowo firmy z innych krajów europejskich, nie zwalnia Niemiec z odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne Europy, także tej na wschód od Odry i Łaby.

Analityk Georg Zachmann ostrzega, że Nord Stream 2 wbije klin między Europę Zachodnią a Wschodnią, gdzie Gazprom będzie mógł dyktować ceny gazu. Punkty przesyłu surowca między Zachodem i Wschodem nie wystarczą, aby pomóc wschodniej części Europy na wypadek powtórki sprzed 8–9 lat, kiedy w wyniku wojny gazowej między Rosją a Ukrainą doszło do przerw w dostawach gazu. To w końcu niemieckie instytucje wydają zgodę na ten projekt, to niemieccy urzędnicy oceniali wnioski Nord Stream 2 AG i to w końcu niemieccy politycy zachowywali „obojętność” wobec tego projektu, nazywając go przez lata „ekonomicznym”.

Zachmann: Nord Stream 2 pozwoli na dyktat cenowy w Europie Środkowo-Wschodniej (ANALIZA)

Co więcej, sama Komisja Europejska nie popiera tego przedsięwzięcia, podkreślając, że nie sprzyja ono dywersyfikacji. Decyzja leży więc w ręku Niemiec, ale konsekwencje dominacji Gazpromu, której występowanie udowodniła w postępowania antymonopolowym ta sama Komisja, uderzą w całą Europę, zwłaszcza tę Środkowo-Wschodnią. Sommer nie wspomina jednak o tym fakcie. Pisze tylko o porozumieniu między Komisją i Gazpromem, które pomogło uniknąć kary rosyjskiemu monopoliście. Z kolei to porozumienie i działania, do których zobowiązano rosyjską firmę wynikają właśnie ze wspomnianych wcześniej wniosków o nadużywanie przez rosyjski koncern pozycji monopolisty w Europie Środkowo-Wschodniej.

Wstrzemięźliwością wykazali się za to Duńczycy, przyjmując nowe prawo, o którym mowa wyżej. Prawo przyjęte na podstawie doświadczeń ostatnich lat (nielegalna aneksja Krymu, asertywna postawa Rosji, wzmożona aktywność militarna Rosji na Bałtyku) nie zablokuje, ale poważnie utrudni dotrzymanie harmonogramu projektu, zwiększając jego koszty i dając czas jego przeciwnikom na walkę, walkę w Radzie UE. Obecnie pracom UE przewodzi Austria. Jest ona sceptyczna wobec projektu zmian unijnej dyrektywy gazowej, która obejmie reżimem prawnym takie gazociągi jak Nord Stream 2. Będzie wtedy wymagać dostępu stron trzecich do projektu oraz rozdziału przesyłu od produkcji. Wiedeń nie chce, aby prace nad dyrektywą przeszły z poziomu technicznego na polityczny. Duńczycy mogą ugrać kolejny rok na kontynuację prac. Następnym krajem obejmującym prezydencję, który podobnie jak Polska jest sceptyczny wobec Nord Stream 2 jest Rumunia, która również forsuje plany uniezależnienia się tej części Europy od dostaw gazu ze Wschodu.

Stępiński: Czy Austria pomoże Rosji uniknąć nowych sankcji?

Gra liczbami o Nord Stream 2

W dalszej części komentarza Sommer przekonuje, że w zależność gazowa między Niemcami i Rosją jest dwustronna – w przeciwieństwie do tego, co mówił amerykański prezydent Donald Trump na szczycie NATO w lipcu tego roku. Zdaniem niemieckiego dziennikarza „tylko” 40 proc. gazu w Niemczech pochodzi z rosyjskich gazociągów, 21 proc. – z Norwegii, 29 proc. – z Holandii i 7 proc. z kraju.

– Całkowita zależność? Nie może być o tym mowy. Import gazu z Rosji do całej UE (194 miliardy metrów sześciennych w 2017 r.) wynosi zaledwie 37 proc. W 1990 roku było to jeszcze 75 proc. Rosyjska przewaga już dawno się zmniejszyła. Nord Stream 2 jej nie powiększy – przekonuje. Tymczasem w 2017 roku Niemcy zaimportowały z Rosji 53,4 mld m sześc. surowca, zgodnie z danymi Gazprom Export. Z danych energiestatistik.enerdata.net wynika, że Niemcy skonsumowały 94 mld m sześc. gazu, co daje znacznie wyższy wskaźnik na poziomie 57 proc.

Nord Stream 1 ma przepustowość 55 mld m sześc., czyli tyle, ile jak Nord Stream 2. Jednocześnie elektroenergetyka niemiecka, w drodze transformacji energetycznej, odchodząc powoli od węgla, będzie potrzebować gazu jako paliwa mniej emisyjnego. Dlatego też nowy gazociąg będzie w naturalny sposób zwiększać zależność od jednego dostawcy, i co ważne, od jednej trasy – o łącznej przepustowości 110 mld m sześc., podczas gdy Europa importuje rocznie niecałe 200 mld m sześc. Jest to więc podwójna zależność od dostawcy i jednej trasy.

Co więcej, jak pisaliśmy w BiznesAlert.pl, że gaz z Nord Stream 2 ma zasilić nie tyle niemiecką gospodarkę, co przede wszystkim „zalać od Zachodu” Europę Środkowo-Wschodnią. Dla przykładu niemieckie i rosyjskie źródła podawały, że Polska miałaby po powstaniu Nord Stream 2 pobierać dzięki tej magistrali ok. 11 mld m sześc. surowca rocznie, tyle ile obecnie kupuje od Gazpromu na bazie kontraktu jamalskiego. Ta informacja została już przez nasz kraj zdementowana. Polska nie chce już kupować gazu od Rosjan w takim wolumenie jak obecnie. Mamy silne argumenty ekonomiczne, takie jak występujące kilka, kilkanaście razy w ciągu ostatnich 3–4 lat przerwy w dostawach gazu.

Jakóbik: Nord Stream 2 grozi powstaniem kartelu gazowego

„Rosja – niezawodny partner w dostawach gazu”

Theo Sommer przekonuje, że Rosja jest niezawodnym dostawcą od dziesięcioleci. – Nawet w napiętym okresie zimnej wojny polegano na niezawodności jej dostaw. Moskwa pozostała wiarygodna, ponieważ potrzebowała sprzedawać ropę i gaz, wczoraj i dziś. Zakłócenia dostaw z 2006 i 2009 roku były bardziej związane z polityką ukraińską niż z polityką Putina – pisze niemiecki publicysta. Ta „niezawodność”, jeśli o takiej można mówić, jak pokazują przykłady Europy Środkowo-Wschodniej, jest wybiórcza. Dla przykładu Polska nie chce już kupować gazu od Rosjan w wolumenie z obecnej umowy jamalskiej. Jednym z koronnych zarzutów są niezapowiedziane przerwy w dostawach surowca do Polski,które podważają zaufanie do interesów z Rosją. Mocne argumenty ekonomiczne to występujące kilka, kilkanaście razy w ciągu ostatnich 3–4 lat przerwy w dostawach gazu.

Co więcej, z punktu widzenia PGNiG jako sprzedawcy jest to ryzyko, nie mówiąc już o szkodach wizerunkowych. Kolejnym argumentem jest cena. Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie przyznał PGNiG rację, że ma prawo oczekiwać obniżki, zdaniem spółki „wysoce niekonkurencyjnej”, ceny gazu.

RAPORT: W sporze z PGNiG Gazprom zagra na czas

Konflikty gazowe – winna Ukraina?

Theo Sommer uważa, że problemy Ukrainy można rozwiązać. Od dawna sprowadza gaz z Zachodu. – Liczy się tylko cena i ilość rosyjskiego gazu ziemnego, który w przyszłości będzie transportowany na zachód przez Ukrainę. Kontrakty między Gazpromem a ukraińskim Naftogazem wygasną w przyszłym roku. Bez umowy Ukraina straciłaby rolę państwa tranzytowego wraz z 2 miliardami dolarów w opłatach. Moskwa oferuje utrzymanie przesyłu na poziomie 30 miliardów metrów sześciennych rocznie. To warunek funkcjonowania Nord Stream 2 przedstawiony przez kanclerz Niemiec Angela Merkel w Tbilisi. Warunkiem koniecznym jest oczywiście realistyczna postawa ukraińskiego prezydenta przed wyborami parlamentarnymi w przyszłym roku – pisze publicysta.

Z komentarza wyłania się obraz rzetelnego rosyjskiego partnera i mniej rzetelnego ukraińskiego pośrednika. Warto jednak pamiętać, że to Gazprom nie uznaje wyroku Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie. Na jego mocy Rosjanie mają zapłacić Ukraińcom 4,63 miliarda dolarów za dostawy gazu poniżej wolumenu zapisanego w umowie tranzytowej. Z tej kwoty ukraińskiemu koncernowi udało się odzyskać 2,1 mld dolarów, które zgodnie z rozstrzygnięciem w sprawie umowy tranzytowej zostały policzone jako zapłata za gaz dostarczony w latach 2014-2015. Gazprom podważa to rozstrzygnięcie. Jednak Naftogaz z pomocą sądów w Europie, w których Gazprom ma aktywa, stara się poprzez komornika wyegzekwować zarządzoną kwotę.

Komornik zajmuje kolejne aktywa Gazpromu

Moc przesyłowa ukraińskich gazociągów sięga 140 mld m sześc. Obecnie przesył przez Ukrainę do Europy wynosi ok. 90 mld m sześc. rocznie. Rosjanie deklarują, że po ewentualnym uruchomieniu Nord Stream 2 oraz odnogi Turkish Stream do Europy, przesył przez Ukrainę ma być ograniczony do 10–15 mld m sześc. Z jednej strony chcą pokazać, że dotrzymują słowa o utrzymaniu tranzytu przez ten kraj, danego Niemcom. Jednak z drugiej strony to symboliczna ilość znacznie poniżej możliwości i na granicy opłacalności utylizacji systemu przesyłowego nad Dnieprem na poziomie między 30 a 40 mld m sześc. rocznie. Jeszcze kilka lat temu Gazprom informował o woli całkowitego porzucenia dostaw przez terytorium ukraińskie. Oznaczałoby to gospodarczą i polityczną katastrofę, bo przychody z tranzytu gazu stanowią 3 proc. rocznego PKB na Ukrainie. To rodzi pytania już nie o sens ekonomiczny, ale polityczny Nord Stream 2, zwłaszcza po nielegalnej aneksji Krymu i agresji na wschodzie terytorium ukraińskiego.

LNG a Nord Stream 2

Sommer pisze wreszcie o „kapryśnym” prezydencie USA Donaldzie Trumpie, który obiecał przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jean Claude Junckerowi, że Europa będzie mogła w przyszłości kupować więcej amerykańskiego LNG. To mglista obietnica. To nie państwa kupują ropę i soję, ale prywatne firmy. Wyższy import jest wynikiem procesów rynkowych, a nie decyzji politycznych. Zdaniem Sommera cena LNG z USA jest o 25 proc. wyższa niż gaz ziemny z Syberii. Eksperci uważają, że jest mało prawdopodobne, aby różnica w cenie uległa zmianie. Sommer brzmi więc w tym aspekcie podobnie jak Kreml.

Należy podkreślić, że nowe technologie i gracze na rynku LNG będą sprzyjać rozwojowi konkurencyjności, a nowe modele umów pozwolą na rynkową grę w sektorze. Przykładem jest średnioterminowa umowa polskiego PGNiG na dostawy LNG z USA od brytyjskiej Centrica do 9 ładunków LNG przez pięć lat. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zdradził, że w tym kontrakcie „zastosowano europejskie warunki cenowe”, co oznacza, że mogą być konkurencyjne do oferty rosyjskiego Gazpromu.

Jakóbik: LNG z USA, którego (jeszcze) nie było i gazoporty, które mogą być

Innym sposobem jest rezerwacja w formie wstępnych porozumień przepustowości terminali LNG w USA. Dzięki porozumieniom z amerykańskimi firmami z czerwca br. i zawartej w nich klauzuli dotyczącej dostaw LNG w formule FOB (Free On Board), po załadowaniu gazu skroplonego w porcie macierzystym Polacy staną się właścicielem ładunku i będą mogli przekierować go tam, gdzie będą go potrzebować: na rynek krajowy lub do tej firmy, która złoży ofertę na zakup LNG od PGNiG. W BiznesAlert.pl pisaliśmy o globalnym potencjale takiego rozwoju firmy.

Jakóbik: PGNiG jak Shell? Polska na globalnym rynku LNG

Niemiecki komentator gra na stereotypach, jak „nieuzasadnione podejście do Rosji”. Jego zdaniem to wiarygodny partner. Nie odnosi się on jednak do problemów bezpieczeństwa, łamania porozumień czy rosnącej asertywności Gazpromu. Część argumentów pokrywa się z retoryką Kremla. Uderzająca jest także obojętność Sommera wobec Kijowa, a wręcz uznanie go za nieobliczalny, a zatem podążanie za argumentacją Rosji, która dokonała nielegalnej agresji na Ukrainie.

Sawicki: Suma wszystkich strachów przed Nord Stream 2

Najnowsze artykuły