Czy walka ze zmianami klimatu to lewactwo? Nie. To realizacja postulatu naukowców, za którym opowiadają się ludzie o różnym światopoglądzie, także konserwatyści jak autor tego tekstu. Zmiany polityczne nie dają jednak jasnej odpowiedzi, czy będzie łatwiej o ambitną politykę klimatyczną – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Podczas Climate Reality Training w Los Angeles prowadzonego przez organizację założoną przez Ala Gore’a, noblistę i ideologa walki ze zmianami klimatu, na wszelkie przypadki odmieniano rzeczowniki: „równość” i „sprawiedliwość”. Przywódcy miast w USA chcą przejąć przywództwo w polityce klimatycznej. Niektórzy z nich, jak kalifornijski gubernator Jerry Brown, który sprawił, że jego stan zadeklarował przejście na 100 procent źródeł odnawialnych do 2045 roku, domagają się ambitnej polityki na swoim podwórku. Uczestnicy konferencji Gore’a apelowali jednak także o egalitaryzm w polityce klimatycznej. Przypomnieli zwolennikom radykalnych rozwiązań globalnych o tym, że polityka ta musi być inkluzywna, aby przynieść efekty na poziomie lokalnym. Okazuje się, że przekaz, który trafiał do tej pory do zamożnych Amerykanów z kawiarenek w San Francisco nie przebija się na obszary wiejskie i mniej bogate. Dlaczego?
– To, co działa w obszarach gęsto zaludnionych, nie może być łatwo przeniesione na obszary wiejskie – mówi William Hederman, doradca ds. polityki energetycznej sekretarza energii Ernesta Moniza w administracji Baracka Obamy. Jego zdaniem zwrot energetyczny Energiewende był możliwy w Niemczech z dwóch powodów: poparcia społecznego i zróżnicowania źródeł wytwarzania w Unii Europejskiej. Tymczasem w USA tylko stany Kalifornia i Teksas mają wpływ na swój miks energetyczny porównywalny do kompetencji w gestii państw Unii Europejskiej. Reszta jest zależna od polityki Waszyngtonu, która obecnie nie sprzyja zwrotowi. – Polityka energetyczna musi być egalitarna, by odpowiedzieć na wyzwanie ubóstwa energetycznego – wskazuje szefowa U.S. Energy Information Administration Linda Capuano, czyli odpowiednika polskiego Głównego Urzędu Statystycznego w energetyce.
Przykładem mało egalitarnego rozwiązania mogą być zwroty za inwestycje w Odnawialne Źródła Energii we wspomnianej Kalifornii. Wsparcie zakładało, że potencjalny prosument, czyli konsument produkujący energię, będzie miał środki na inwestycję, za którą dostanie zwrot. Takie rozwiązanie z góry premiowało bardziej zasobnych obywateli i wykluczało biedniejszych. Świadomość ekologiczna nie zawsze wystarczy i nie wszędzie jest taka sama. Konsument musi chcieć wybrać zieloną energię, więc ostatecznie musi mu się to opłacać. – Transformacja energetyczna jest wspierana przez rynek. Wynika z matematyki. Nie można jednak ludzi zmusić do zielonego zwrotu. To musi być świadomy wybór konsumenta. Mądra polityka powinna polegać na tworzeniu zachęt – powiedziała mi Linda Capuano.
– Część źródeł odnawialnych może być konkurencyjna kosztowo w okolicach 2040 roku – przypomina z kolei William Hederman. Jego zdaniem polityka smart city może w przyszłości wręcz implikować rozwój źródeł zeroemisyjnych. Przypomina, że w niektórych miejscach jak Hawaje czy Puerto Rico, OZE mogą być najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia gospodarki. Ze względu na rozwój zdecentralizowanej energetyki może ulec zmianie także definicja bezpieczeństwa energetycznego. – Sektor energetyczny przyszłości będzie się składał z odpornych wysp energetycznych – twierdzi Allison Archambault z EarthSpark, organizacji zajmującej się tworzeniem mikrosieci elektroenergetycznych. Mogą one pozostać niezależne, a jednocześnie być ze sobą połączone. – Takie sieci są bardziej odporne na szkody, jak skutki huraganów – wskazuje Archambault. Z kolei o tym, jak zmiany klimatu podważają bezpieczeństwo energetyczne, Polacy przekonali się latem 2017 roku podczas orkanu Ksawery, który doprowadził do przerw w dostawach energii na istotnym obszarze Polski północno-zachodniej. Takich zjawisk będzie coraz więcej i zmierzą się z nimi nie tylko „lewacy” opowiadający się za ambitną polityką klimatyczną, ale wszyscy.
Powstaje zatem pytanie, czy należy czekać na te zmiany, czy się na nie przygotować poprzez politykę przygotowującą pod nie rynek. Zwolennicy ambitnej polityki klimatycznej przypominają, że nie ma czasu, a zwrot nie powinien dotyczyć samej energetyki, jak w powszechnym odbiorze jest czasami rozumiana polityka klimatyczna. Ken Berlin stojący na czele think tanku Climate Reality apelował do uczestników treningu w Los Angeles o ponadpartyjne spojrzenie na politykę klimatyczną oraz wyjęcie jej z ram samej energetyki, bo powinna zakładać transformację całej gospodarki. W rozmowie ze mną wskazywał, że COP24 powinien być okazją do zerwania w USA z silosowym rozumieniem polityki klimatycznej, która powinna objąć inne sektory gospodarki jak przemysł i rolnictwo, poprzez ograniczanie emisji różnych substancji szkodliwych dla środowiska – nie tylko CO2, ale także SOx i NOx. Silosowe rozumienie polityki klimatycznej pokutuje także w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce. Jednak ambitne podejście musi się zderzyć z rzeczywistością.
Na konferencji Gore przekonywał, że kluczem do sukcesu jest zaangażowanie społeczności lokalnych i aktywność w biedniejszych obszarach, z których pochodzi istotna część emisji. Argumenty to oszczędności ekonomiczne i zdrowotne. Smog wywołany emisyjną gospodarką powoduje astmę, wytwarza alergeny i wywołuje przedwczesne porody. Zmiany klimatu uderzą w rolnictwo. Jak będą pracować zachodni rolnicy przy temperaturze 40 stopni Celsjusza w lecie? Jakie będą ich zbiory przy długotrwałych suszach? Zdaniem Climate Reality rozwój elektromobilności dzięki regulacjom ograniczającym emisyjność transportu w USA to „stopa w drzwiach”, za którą mogą pójść kolejne rozwiązania na rzecz walki z zanieczyszczeniem środowiska. Jednak i tutaj barierą może być bieda, która nie pozwala inwestować w czyste rozwiązania, czego najlepszym przykładem w Polsce będzie wspomniany smog.
Brak egalitarności w polityce klimatycznej skłania część rządów do zwiększonego sceptycyzmu podyktowanego obawami o niepopularność stanowczych rozwiązań. Na konferencji w stolicy Kalifornii Al Gore przestrzegał, że więcej krajów może pójść za przykładem prezydenta USA Donalda Trumpa, który zapowiedział wycofanie się z porozumienia klimatycznego z Paryża. Po zapowiadanym odejściu kanclerz Angeli Merkel niemiecką scenę polityczną może czekać polaryzacja. Wielka Koalicja chadeków z socjalistami dawała politykę w postaci mało radykalnej wypadkowej programów tych gigantów. Po osłabieniu SPD i zmianach w CDU/CSU do władzy może dojść koalicja bardziej wyrazista politycznie.
Ludzie Gore’a zrozumieliby się z Zielonymi i związaną z nimi fundacją Heinrich Boell Stiftung, dzięki której uprzejmości mogłem odwiedzić szkolenie w Los Angeles. Sondaże dają im drugie miejsce w Bundestagu z około dwudziestoprocentowym poparciem. Tym samym wraca nadzieja Polaków na nowa koalicję rządową z udziałem chadeków i Zielonych, która mogłaby być bardziej sceptyczna wobec kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2. Mogą się jednak oni obawiać radykalizmu polityki klimatycznej współtworzonej przez Zielonych. Czy jest szansa, aby zwolennicy walki ze zmianami klimatu z Los Angeles i Berlina znaleźli wspólny język z konserwatystami w Warszawie?
Polacy zainteresowani ochroną środowiska przed szkodliwą działalnością człowieka i pragnący przekonać do działania innych mogą znaleźć nić porozumienia z Zielonymi. Tak jak uczestników szkolenia w Los Angeles do działania przekonywała idea ekologiczna i nauka, tak w Katowicach, w których ma odbyć się szczyt klimatyczny COP 24, wsparciem może być również ekologia św. Franciszka z Asyżu, którą ministerstwo środowiska i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej promują w materiałach przed szczytem. Warto przypomnieć, że zwolennikami Energiewende w Niemczech są często parafie, a tamtejsi konserwatyści nierzadko wspierają walkę ze zmianami klimatu. Jest tak, ponieważ czyste środowisko jest w interesie każdego, niezależnie od przekonań politycznych.
W przeddzień szczytu w Katowicach polski Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej reklamuje go z wykorzystaniem encykliki papieskiej Laudato Si, która nadaje sens uniwersalny polityce klimatycznej jako elementowi zrównoważonego wykorzystywania dóbr ziemskich danych człowiekowi pod opiekę przez Boga. Zwolennicy św. Franciszka i Zieloni mogą nie zgodzić się co do tempa zmian. Ci pierwsi będą naciskać na zmiany ewolucyjne, a drudzy na zieloną rewolucję. O ile więc zwolennicy ambitnej polityki nie mogą liczyć na opcję maksimum na szczycie COP24, to mogą znaleźć umiarkowane rozwiązanie godzące uczestników dyskusji o walce ze zmianami klimatu, będące podwaliną do dalszych prac.
Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych ostrzega, że jeżeli nie zostaną zrealizowane cele porozumienia klimatycznego z Paryża, a temperatura na Ziemi będzie rosnąć zbyt szybko a świat czekają katastrofalne zmiany klimatu. Niemcy ustalili, że porzucą węgiel do 2035 roku, a Polacy obiecują połowę miksu na węglu do 2050 roku. Przy ambiwalentnej postawie USA obrady szczytu COP24 mogą zostać zdominowane przez kraje domagające się ewolucyjnej polityki klimatycznej, która będzie zrównoważona, ale może nie przynieść efektów, na które liczą eksperci IPCC.
Na spotkaniu PRECOP 24 w Krakowie przewodniczący szczytu Michał Kurtyka zapowiedział, że polska prezydencja będzie dążyć do odnalezienia konsensusu wokół porozumienia paryskiego. Przyznał, że strony dyskusji zbliżyły się już do siebie w stanowiskach. – Chcielibyśmy stworzyć warunki w których wszystkie strony mogą przyjąć to, co chcielibyśmy nazywać „regułami katowickimi” – powiedział Kurtyka cytowany przez BiznesAlert.pl. Tak otwarta postawa przyczynia się do promocji świadomości ekologicznej, która przez najbardziej zagorzałych krytyków polityki klimatycznej porównywana jest do „świadomości rewolucyjnej” wzbudzanej przez komunistów, nieraz siłą.
To jednak niedorzeczność. Jeszcze do niedawna walka ze smogiem była tematem tabu w niektórych obszarach Polski, a dzięki promocji wiedzy na ten temat, także dzięki przedstawicielom polskiego rządu, jak minister Kurtyka, dzisiaj smog jest tematem mainstreamowym, pojawiającym się na przykład w programach kluczowych polityków przed wyborami samorządowymi. Podobny efekt przynosi już promocja używania toreb wielokrotnego użytku, a może je przynieść rezygnacja z plastikowych słomek. Polityka klimatyczna nie może być tylko globalna i odgórna. Będzie efektywna tylko przy wsparciu na poziomie lokalnym. Oczywiście jedna słomka mniej nie doprowadzi do zmian, a akcje informacyjne nie przyniosą efektu jutro, lecz nie zmienia to faktu, że są już przykłady udanych działań tego typu.
Nawet jeżeli nie uda się osiągnąć przełomu w Katowicach, to świadomość konieczności walki ze zmianami klimatu będzie coraz większa. Okazuje się, że w zależności od poglądów, poza argumentacją naukową, do działania mogą przekonywać idee ekologiczne albo Pismo Święte. Ziemia jest jedna dla wszystkich i należy szanować jej zasoby.
Niniejsza publikacja powstała dzięki współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie. Zawarte w niej poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.