Ministerstwo Energii chce ulżyć gospodarstwom domowym, aby nie odczuły podwyżek cen energii, które czekają nas od stycznia 2019 roku. Bez pomocy nadal pozostaje przemysł energochłonny, który może zostać zmuszony do zmniejszenia produkcji – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
Przemysł energochłonny bez wsparcia
Niedawno rozgorzała w Polsce dyskusja na temat stale rosnących cen energii. Ministerstwo Energii zapowiedziało wsparcie dla gospodarstw domowych, aby nie odczuły podwyżek. Przygotowany został program rekompensat, z którego ma skorzystać ok. 15 mln gospodarstw domowych, małych i średnich przedsiębiorców, a także pozostali odbiorcy, jak np. hospicja. Program ma obowiązywać od stycznia do grudnia 2019 roku i kosztować 4-5 mld złotych.
Skutki podwyżek odczuje również przemysł energochłonny, który na razie pozostaje bez pomocy. Mówimy o sektorze, który według danych Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu odpowiada za 404 tys. miejsc pracy, generuje 73 mld złotych PKB i 88 mld złotych przychodów sektora finansów publicznych. Co prawda zapowiedziano, że do końca roku ma powstać specjalny „pakiet osłonowy”, ale nadal nie został on wcielony w życie.
Sektor energochłonny domagał się wcześniej pomocy w łagodzeniu skutków rosnących cen energii i wprowadzeniu ulg w niektórych opłatach regulacyjnych. Na przykład w Niemczech przemysł jest niemal wolny od opłat regulacyjnych. Poza tym możliwe byłoby wprowadzenie rekompensat za pośrednie koszty CO2 przerzucane na przemysł w cenach energii elektrycznej. Tym bardziej, że Unia Europejska dopuszcza, aby w ramach systemu handlu emisjami z takich rozwiązań mogło skorzystać hutnictwo. Póki co, nie w Polsce. Sektor energochłonny apeluje: „potrzebujemy wsparcia”.
Droga energia może zmniejszyć produkcję
Od listopada 2017 roku do dziś ceny na Towarowej Giełdzie Energii wzrosły o 70 proc. W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Tomasz Ślęzak, członek zarządu i dyrektor Energii i Ochrony Środowiska ArcelorMittal Poland przekonuje, że trend podwyżek może się utrzymać także w 2019 roku, choć jego dynamika nie powinna być już tak duża jak obecnie. – Taki wzrost najbardziej odczują odbiorcy przemysłowi, zwłaszcza z grupy taryfowej dla małych i średnich firm, ale zapewne przełoży się to na działalność każdego energochłonnego przedsiębiorstwa. Wpłynie to na ich działalność – na zmiany w polityce cenowej, a nawet na strategię rozwoju – powiedział.
ArcelorMittal to jeden z największych konsumentów w Polsce; zużywają 2,5 TWh. Dla porównania cały sektor energochłonny nad Wisłą konsumuje blisko 6 TWh energii, czyli ok. 3,6 proc. krajowego zużycia. Jak zaznaczał dyrektor Ślęzak, jeszcze nie tak dawno spółka zakładała cenę bazową energii na rok 2019 na poziomie 225 zł za MWh. Tymczasem cena na rynku hurtowym dochodzi obecnie nawet do 300 zł za MWh. – Naturalnie każdy wzrost cen w tym obszarze przekłada się na podniesienie kosztów naszej działalności. Nie będzie nam łatwo sobie z tym poradzić, bo ograniczenie zużycia energii bez ograniczenia produkcji nie jest raczej możliwe, podobnie jak możliwość przerzucenia tych kosztów na odbiorców w cenach stali – uważa nasz rozmówca. Jednak takie pomysły mogą się nie powieść, bo trzeba pamiętać, że w przypadku stali, o ruchach cen decyduje rynek globalny, nie zaś lokalni producenci. Taki trend możemy zresztą zaobserwować w bieżącym roku. To z kolei powoduje obawy sektora energochłonnego o spadek konkurencyjności polskiej produkcji. W konsekwencji spadną marże, a więc i dochody spółek.
W efekcie, przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych, będą one musiały dwa razy spojrzeć na daną złotówkę. Teoretycznie spółki mogą inwestować w poprawę efektywności energetycznej i zmniejszenie energochłonności procesów produkcyjnych, ale są to kosztowne projekty. Na przykład ArcelorMittal inwestuje blisko 150 mln złotych w dąbrowską elektrociepłownię TAMAH Polska, gdzie powstają nowoczesne turbiny rozprężne TRT, które wykorzystują energię kinetyczną gazu wielkopiecowego. Jak zaznaczył dyrektor Ślęzak, spółki energochłonne zostają zmuszone do poszukiwania oszczędności gdzie indziej.
Co dalej?
W stanowisku na trwający szczyt klimatyczny w Katowicach Ministerstwo Energii opowiedziało się przeciwko podwyższaniu celów redukcji emisji CO2 do 2030 roku, ponieważ może mieć ono negatywny wpływ na sektor elektroenergetyczny. Według resortu doprowadziłoby to do dalszego wzrostu cen energii, a w ślad za nim do wzrostu ubóstwa energetycznego, ucieczki przemysłu, w tym energochłonnego, poza Polskę i Unię Europejską, a także wzrostu bezrobocia. Istnieje poważne zagrożenie, że bez wsparcia przemysłu energochłonnego wizja ta może się spełnić. Natomiast bez transformacji energetycznej sytuacja nie ulegnie poprawie.
Jakóbik: Rekompensaty cen energii będą spalać środki na modernizację energetyki